Biblioteka


10. odchodzili



 


A potem
odchodzili. Pozostawała po nich
głęboka cisza, tępy ból koło serca i
pewność, że znowu przyjdą, że
nie dadzą Jej spokoju.


Potem przychodzili już po
Niego. Z głębi snu
wyrywało Ją dobijanie się. Otwarte
oczy raził czerwony
blask pochodni. Wpadali do izby. Jeden
zostawał przy Niej, inni
przewracali mieszkanie i gdy, jak
zawsze, nie znajdowali Go,
pytali, gdzie jest. Nie chcieli
wierzyć, że naprawdę Go tu nie
ma i od dawna Go tu nie
było. I że Ona naprawdę nie


wie, gdzie jest. Wychodzili,
obrzucając Ją obelgami. Może Pan Bóg nie
dopuścił do tego, aby ktoś Ją
uderzył.