Biblioteka


27. błękit nieba



 



Szła, mając błękit nieba nad
głową, wokół zielone
wzgórza i pył drogi pod
stopami, ze swoim
Dzieckiem na ręku. Po raz pierwszy
oficjalnie, publicznie.
Szczęście, uniesienie, które
znają tylko matki.


Za chwilę Symeon przepowie Jej
cierpienie. To będzie pierwszy
ból, który spadnie na Nią. Potem przyjdą
inne. Niezrozumiałe odezwanie się
dwunastoletniego Człowieka: „Czyż nie wiecie, że w
sprawach Ojca mojego potrzeba, abym był?”
A potem obce słowa, które tak trudno było
przyjąć – w Kanie Galilejskiej:
„Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?
Czyż jeszcze nie nadeszła
godzina moja”. Po raz ostatni
„niewiasto” usłyszała pod krzyżem.


Ale to jest Jej
Syn. Ale mimo wszystko, chociażby
zdarzyło się coś stokroć
boleśniejszego, chociażby
odszedł daleko bardziej – to jest Jej
Syn. Ona jest Jego Matką.