Biblioteka


SOBÓR TRYDENCKI



 



SOBÓR TRYDENCKI


 
     Reforma katolicka, dla której charakterystyczny jest zakon jezuitów, zaczęła się, zanim Luter ogłosił swoje tezy. Można krótko powiedzieć, że była ona przeciwieństwem kierunku reformacji. Głosiła właśnie zdyscyplinowanie umysłowe i moralne. Uwieńczeniem okresu reformy Kościoła stał się Sobór Trydencki (1545-1563). Był on klasycznym „zwarciem szeregów”. Oprócz wielu sformułowań czysto dogmatycznych, jak np. że źródłem wiary jest nie tylko Pismo Święte, lecz również Tradycja, wyjaśnienia skutków grzechu pierworodnego, odkupienia, sobór ogłosił szereg postanowień dyscyplinarnych. I tak m. in. nakazał biskupom rezydować stale w swoich diecezjach, regularnie je wizytować, odbywać co roku synody diecezjalne. Zabronił gromadzenia w jednej ręce stanowisk kościelnych, wydał dekrety mające na celu uzdrowienie działalności kolegium kardynalskiego, kapituł, zakonów, kleru świeckiego, nakazał zakładanie w każdej diecezji seminariów duchownych. Unormował zarząd dochodami kościelnymi.
     Ale popatrzmy na ten sobór szerzej. Był on pełen pośpiechu, często niepokoju. Trwał z przerwami aż 18 lat – za pontyfikatu pięciu papieży – miał 13 różnych delegatów papieskich i chyba tylko niewielu z ojców soboru rozpoczynających obrady dożyło ich końca.
     Stał wobec problemów domagających się na gwałt rozwiązania, problemów niezwykle trudnych. Cel obrad polegał, po pierwsze, na poszukiwaniu jak najlepszego ustroju kościelnego. Ale sobór szukał przede wszystkim rozwiązań nasuwających się aktualnie problemów, bez koncepcji ogólnej teologii Kościoła. Na nią nie stać było zresztą ani ówczesnych ojców soborowych, ani ówczesnej teologii.
     Po to, aby zrozumieć charakter i rolę tego soboru, trzeba uwzględnić nie tylko dekrety i konstytucje, które zostały na nim uchwalone. Ważny był cały szereg instytucji, zwyczajów i praktyk, jakie już w czasie soboru i w okresie tuż posoborowym zaczęły się kształtować i tworzyć. Dlatego przyjrzyjmy się nie jego obradom, ale jego skutkom: w jakim kierunku poszedł Kościół przez niego „nasterowany”.
     Zgodnie z założeniem soboru: spowodować, aby Kościół jako organizacja stał się znowu sprawny, stworzono silne centrum dyspozycyjne. Stąd też nastąpiła rozbudowa elementu hierarchicznego. To zwiększyło przedział pomiędzy wiernymi a duchownymi. Sama hierarchia nabrała charakteru drabiny. I tak funkcje pośrednie, jak np. diakoni, które w Kościele pierwotnym były samodzielne i w swoim zakresie pełnowartościowe, tutaj definitywnie stały się stopniami, przez które się przechodziło, by osiągnąć wyższe stanowisko.
     Zgodnie z tą centralistyczną koncepcją kierowanie Kościołem stało się prawie wyłączną domeną papieża. Aby usprawnić pracę Stolicy Apostolskiej, utworzono kongregacje rzymskie. Obok nich rozbudowano system nuncjuszy, którzy poza tym, że byli przedstawicielami dyplomatycznymi papieża u poszczególnych rządów, pełnili funkcje kontrolerów wobec episkopatów krajowych. Ten stan rzeczy spowodował nie tylko prawie całkowitą likwidację funkcji kolegium kardynałów, ale też ograniczenie kompetencji biskupów. Rola biskupów polegała odtąd głównie na wypełnianiu postanowień podejmowanych przez papieża. Oczywiście decyzje soboru uzależniające tak ściśle biskupów w ich działalności od papieża i kurii rzymskiej miały swoje uzasadnienie. Dotyczyło to przede wszystkim tych państw, których władcy podporządkowali sobie episkopat i starali się go wykorzystywać dla swoich celów. Ale ten stan powinien być potraktowany jako stan wyjątkowy.
     Drugą grupą problemów, którymi się sobór zajął, były zagadnienia doktrynalne. Znowu trzeba przypomnieć, że obrady trydenckie toczyły się w gorącym okresie kryzysu, w samym ogniu walki. I znowu znalazło to przede wszystkim wyraz w potrydenckiej praktyce życia kościelnego. Chcąc podkreślić błędy reformatorów, akcentowano prawdy przez nich negowane, a pomijano aspekty przez nich akcentowane. I tak np. wobec podkreślenia przez reformatorów wielkości i roli Pisma Świętego w Kościele, wobec ich zakrojonej na szeroką skalę akcji rozpowszechniania tak Starego jak Nowego Testamentu, zachowano w tej sprawie dużą rezerwę i ograniczono kontakt wiernych z biblijnymi tekstami. To zaciążyło na całym życiu chrześcijan. Odbiło się na liturgii i kaznodziejstwie. Księża oderwani od Pisma Świętego ulegli silnemu wpływowi literatury barokowej, głosząc kazania, w których forma ważniejsza była od treści., i to forma pompatyczna, pretensjonalna, albo też szli w kierunku suchego wykładu katechetycznego o tematyce moralnej lub teologii spekulatywnej. Z kolei ponieważ reformatorzy odrzucali sakramenty jako niepotrzebne, wobec tego podkreślano ich ważność. Prowadziło to jednak czasem do wypaczeń, kiedy pojmowano działanie sakramentów już prawie w sensie magicznym, zbyt słabo podkreślając konieczność współpracy z łaską, konieczność wiary i miłości u przyjmującego sakrament.
     Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli chodzi o stosunek Kościoła potrydenckiego do świata, trzeba by powiedzieć, że był to stosunek defensywny: obrona zagrożonych pozycji przy równoczesnym braku zaufania do świeckich a jednostronnym oparciu się na duchowieństwie.
     Doceniając ogromną pracę, która jest dziełem Soboru Trydenckiego, i rolę, którą odegrał w okrzepnięciu i odnowie Kościoła, trzeba pamiętać, że był odpowiedzią na trudności tamtych czasów. Po tym soborze powinien był przyjść następny, przeprowadzony w atmosferze nowej refleksji. Jednakże Tridentinum zostało wyznacznikiem na następnych 400 lat.


*


     Przede wszystkim należy wyznać, że te wszystkie przeciwności i prześladowania kościoła i służebników bożych słusznym wyrokiem Boskim spadły na Kościół i sługi jego z powodu grzechów, zgorszeń i złych obyczajów kapłanów i biskupów, dalej z powodu ich próżności i zbytniej chciwości. Oni to zapomniawszy swego powołania, zapomniawszy swej przysięgi i swego obowiązku pasterskiego, niepomni na Boga, niepomni na potępienie i surowy sąd Boski, odłożywszy na bok wszelką wstydliwość i jakby głusi na obmowę i języki ludzkie, prowadzą życie rozwiązłe, w zbytku i ucztowaniu, w cielesnych pożądliwościach i lubieżnych myślach, zaniedbując swe obowiązki kapłańskie, a brudnym zyskom oddani, uprawiają interesy. (…)


Z Instrukcji Kapituły Krakowskiej
na synod piotrkowski 1551 r.