Biblioteka




 


indywidualna twórczość


 



Współcześnie bardzo podkreśla się indywidualizm człowieka; istnieje swoisty kult jednostki – indywidualnych osiągnięć, sukcesów, doświadczeń. Po co zatem człowiekowi potrzebna jest wspólnota?



Człowiek nie jest tylko jednostką, która siebie zbudowała. Jest jednostką, która została ukształtowana przez społeczność, przez kulturę, przez tradycję, przez historię – historię w najgłębszym tego słowa znaczeniu; przez sposób bycia, przez obyczaje, sztukę, naukę. My jesteśmy – jeśli tak wolno powiedzieć – produktem społeczności; czy będzie się ona nazywała rodziną czy społecznością plemienną, czy społecznością narodową – zawsze jednak społecznością. Ona wynosi nas z nicości do indywiduum człowieczego. To jest nasze zaplecze: wyrastamy ze społeczności, rośniemy dzięki niej. Ten proces trwa i się nie kończy.


Nigdy nie jesteśmy w takiej sytuacji, że już nie potrzebujemy społeczności; my wciąż nią żyjemy: jej kulturą, jej obyczajem, jej nauką, jej tradycją. Jesteśmy w ciągłym dialogu z tą wspólnotą. Niezależnie od tego, jak już jesteśmy ukształtowani, żyjemy dla wspólnoty i jesteśmy w ustawicznym dialogu z nią.



Obecność we wspólnocie zawsze domaga się od człowieka określonych postaw i zachowań. Które z nich mają największy wpływ na kształt wspólnoty? Które przyczyniają się do jej wzrostu?



To jest paradoksalne, że z jednej strony wspólnota chce, aby jednostka utożsamiła się z resztą, upodobniła się do reszty. Tak więc z jednej strony społeczność chce, żeby każda jednostka należała do niej w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Ale z drugiej strony ta społeczność ma świadomość, że na bierności nic nie zarobi. Czeka na osobowości, które wyrosną z niej i wskażą jej jak prorocy nową drogę. Bo na tym polega rozwój.


W przeciwnym wypadku – gdy trwa upodobnienie się do reszty – następuje stagnacja. Chodzi o to, żeby zobaczyć nowymi oczami pojawiającą się problematykę; żeby podjąć świeże tematy, ujrzeć nowe horyzonty. Tylko w ten sposób społeczność może naprawdę żyć. Może żyć tylko wybitnymi osobowościami, które poprowadzą ją ku nowym światom.



To jest chyba indywidualna twórczość, którą każdy może z siebie wydobywać…



Bywa, że ta twórczość na początku jest odrzucona, jak również jednostka, która potrafiła się wybić ponad społeczność (chociaż na niej wyrosła). Taką osobowość społeczność uzna za swoją i zobaczy w niej proroka czasem dopiero po latach albo długo po śmierci. Klasycznym przykładem tego procesu jest C.K. Norwid.



Jak należy kształtować ludzkie więzi, tworzyć wspólnotę – rodzinną, środowiskową, narodową?



Jezus mówi: „Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jedni ku drugim”. To jest słowo podstawowe, a zmierza ono do tego, „byśmy stanowili jedno, jak On stanowi jedno z Ojcem”. A więc społeczność, stanowienie jedności jest nakazem, pragnieniem, celem Jezusa, żebyśmy byli jedną wielką rodziną Bożą.



Wspomniał Ksiądz Profesor, że jednostka korzysta z bogactwa, z dziedzictwa historii i kultury wspólnoty, ale jednocześnie chroni swoją tożsamość. Jak uniknąć napięcia pomiędzy byciem „dla wspólnoty” a byciem „dla siebie”?



Założenie jest takie, że ja muszę najpierw dbać o siebie. To jest to pierwsze przykazanie Boże: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. „Jak siebie samego”, więc najpierw trzeba kochać siebie. Troszczyć się o własny rozwój, o to, żebym się spełnił, dojrzał, realizował. Jednak ta samorealizacja nigdy nie jest dla siebie. Realizując siebie, jednocześnie służymy społeczności, do której należymy. Nie ma tak, że artysta maluje obraz dla siebie. On maluje to, co malować musi, chce, co mu w duszy śpiewa. I to chce powiedzieć światu. Jego dzieło służy społeczności, do której ów malarz należy.


Człowiek, wypełniając swoje powołanie i realizując w ten sposób siebie, może prawdziwie służyć społeczności, do której należy. O to spełnienie, o swoje powołanie musi walczyć wszelkimi siłami, nawet gdy społeczność będzie go chciała zmusić do tego, żeby zrezygnował, odszedł, zajął się czymś innym. Tymczasem gdy jednostka czuje, że jest do czegoś powołana, musi mieć siłę i odwagę oprzeć się naciskowi społeczeństwa i realizować swoje powołanie tak, jak jej dyktuje sumienie.



Społeczność może być zagrożeniem dla tożsamości człowieka…



Tak! Ponieważ społeczność chce zuniformizować każdą jednostkę. Uważa bowiem, że w ten sposób najszybciej osiągnie jedność. Z jednością jest jak z drzewem: na drzewie każdy liść ma różny kształt, odcień, układ. Podobnie jest ze społecznością, która musi respektować to, że każdy jest inny i uszanować tę inność. Niebezpieczeństwo przymusu, sprowadzenia jednostki do przeciętności wciąż istnieje i jest poważnym zagrożeniem. Jeśli ktoś nie wytrzyma presji społeczności i zrezygnuje z tego, do czego czuł się powołany, podporządkuje się większości, zmarnuje talenty, czyniąc krzywdę nie tylko sobie, ale i społeczności.