Biblioteka




 


bądźmy ludem Bożym


 



Czy ma Ksiądz wymarzony obraz Kościoła przyszłości?



Nie myślałem o przyszłości na tyle, aby mieć jej wymarzony obraz. Ja myślę o realiach, które mi spać nie dają. Misja Kościoła nie jest wypełniana. Kościół wymaga reorganizacji.



A co konkretnie powinno się zmienić?



Bardzo wiele. Mogę podać parę drobnych przykładów. W czasie komunistycznego reżimu Kościół został w dużej mierze ogołocony z majątku. Dlatego, aby uratować zakony i zgromadzenia, wybrano drogę najprostszą, a naprawdę – najbardziej niebezpieczną. Zakonom i zgromadzeniom zakonnym przydzielono parafie, aby miały się z czego utrzymać. I naraz zobaczyliśmy karmelitów bosych jako proboszczów, benedyktynów jako proboszczów, salezjanów jako proboszczów i tak dalej. A przecież każdy zakon jak i zgromadzenie zakonne powstało dla jakiegoś celu, który wskazał założyciel, a nie na to, aby obsadzać parafie. Reżim komunistyczny się skończył i nikt tej kwestii nie podejmuje. A mnie się śni, abyśmy żyli zgodnie z powołaniem, do którego zostaliśmy wezwani.



Inny przykład?



Bardzo proszę. Najwyższy czas, abyśmy zajęli się poważnie katechizacją w szkołach. Tam muszą iść profesjonaliści. Bo katechizacja jest położona, w dużej mierze przez to, że pracują w szkołach ludzie, którzy nie lubią albo nie umieją uczyć. Albo i jedno, i drugie. Przed wojną byli księża, którzy byli katechetami. Którzy świadomie wybrali ten cudowny zawód. I pracowali z radością, a zarazem efektywnie, bo byli do tej pracy przygotowani. I nie podlegali ustawicznym przenoszeniom, co obecnie dotyczy wikarych.



Sytuacja, o której się mówi, jest chyba wpisana w obecny system duszpasterstwa na parafii?



Parafie to kolejny problem. Obecnie mamy duże pomieszczenia w budynkach parafialnych. Bywa, że wynajmujemy je, aby nie stały puste. A przecież w budynku parafialnym codziennie powinna być czynna tak zwana salka czy salki, do której przychodzą zarówno dzieci i młodzież, jak i starsi. Zwłaszcza młodzież, która się nudzi. Przed wojną w salkach parafialnych organizowane były kursy szycia, koronkarstwa, gospodarstwa domowego, był chór, był teatr – coś się działo.


I teraz potrzeba miejsca takiego, gdzie by można było posiedzieć, poczytać prasę, spotkać się z ludźmi, pogadać, wypić kawę czy herbatę, zabawić się, dokształcić się. Trzeba po prostu wrócić do tych dobrych starych tradycji, które zwłaszcza na wsiach i w miasteczkach odgrywały ogromną rolę. Zresztą i w miastach może być tak samo, jeżeli jest zgrana dzielnica i ksiądz z prawdziwego zdarzenia. Niestety, minęło wiele lat i tamte pokolenia wyginęły. Dlatego trzeba startować prawie od zera, tworzyć nową tradycję.


Powtarzam, trzeba być świadomym, że młodzi piją, biorą narkotyki zwłaszcza z nudów. Gdyby był taki punkt na parafii i ksiądz, który zająłby się młodzieżą, to mogłoby być inaczej. Taki zebrałby młodych, zaczął z nimi chodzić po górach, jeździć na wycieczki rowerowe, na żagle. W tym celu potrzeba nam ludzi, którzy zajmą się młodzieżą, dziećmi i dorosłymi.



Ale taka praca stawia księżom duże wymagania. Trzeba być do niej przygotowanym.



Znowu patrzę na realia. Młodzi, którzy wstępują do zakonu czy seminarium duchownego, mają na ogół dobre chęci. Ale potem dzieje się tak, że po sześciu latach pobytu w seminarium nadają się bardziej do tego, żeby pisać pracę magisterską, doktorską niż do pracy duszpasterskiej. Seminarium duchowne przygotowuje do życia w klasztorze, a nie do życia na parafii, które to życie ma zupełnie inny charakter. Zakonnik mieszka w klasztorze, podlega przełożonemu, żyje w rodzinie klasztornej. Ksiądz diecezjalny jest przeznaczony do życia z parafianami. On nie ma być zakonnikiem, który się kontaktuje z innymi zakonnikami. On ma mieć kontakt z ludźmi świeckimi. Obecnie szereg diecezji na zachodzie Europy eksperymentuje. Tam nie ma seminarium. Zamknięto budynek na klucz, a kleryków rozesłano po parafiach, aby tam żyli. Tylko na wykłady dochodzą na wydział teologiczny. To zresztą nic nowego, wracamy do pierwszych wieków. Tak to było dawniej i myślę, że było dobrze.



Jakie wyzwanie Ksiądz Profesor uważa za najważniejsze dla Kościoła katolickiego?



Żebyśmy byli ludem Bożym. Aby świeccy „szli” z księżmi. Aby ksiądz nie szedł pierwszy, a oni za nim. On ma iść z nimi.



Jak to zrealizować?



W rozmaity sposób. Dla przykładu – w moim kościele nie ma lektorów, w czasie Mszy świętej Lekcję i Psalm responsoryjny czyta ten, kto Mszę zamawiał. Gdy jest nieobecny, to proszę kogoś na ochotnika.



A inny przykład?



Ksiądz na parafii powinien być dyspozycyjny. W tym celu plebania nie ma być warownią, której strzegą psy, ani urzędem, ani klasztorem. Powinna być domem, gdzie się przychodzi, aby się poradzić w każdej sprawie, pogadać, gdy się pojawi jakaś trudność, jakiś kłopot, jakiś problem.



Umówiwszy się wpierw telefonicznie?



Oczywiście. Ale niekoniecznie. Nawet tak „z marszu”, nie napotykając na zdziwione oczy księdza, zaskoczone czy nawet niechętne.