Biblioteka




13. Zło jako krzywda
wyrządzona przyrodzie


 


     Takie widzenie świata – jako rozumnego i wolnego – zmusza do rewizji myślenia na temat zła. Zło teraz jawi się nam jako krzywda wyrządzona nie tylko człowiekowi bądź przyrodzie ożywionej czy nieożywionej, ale również Bogu, którego wyrazem jest wszelkie stworzenie. Ponieważ nie tylko człowiek, ale także świat przyrody ożywionej i nieożywionej czuje i myśli, wobec tego cieszy się, jest szczęśliwy, gdy mu jest dobrze, ale cierpi, jest smutny, zrozpaczony, przerażony, gdy mu jest źle. I to dotyczy nie tylko psów i kotów, ryb, ale i roślin, drzew, mchów, ale również ziemi, powietrza, wody, ale również rzeczy, takich jak stoły, stołki, budynki, samochody, ubrania. Wszystkie one na swój sposób żyją, czują, cieszą się, gdy są szanowane i zadbane, cierpią i mają poczucie krzywdy, gdy im się krzywdę wyrządza przez złe ich traktowanie. Oczywiście to, o czym mówimy, przekracza nasze możliwości pojmowania dyskursywnego. Jest bardziej dziedziną odczuć. Mówiąc krótko, bardziej intuicji niż intelektu.
     A więc, Ewangelia prezentuje nowe myślenie o świecie i o Bogu, ale i nie nowe. I trzeba stwierdzić, że zupełnie istotną przeszkodę w takim rozumieniu rozwoju świata stanowiła źle odczytana przypowieść z Księgi Rodzaju o stworzeniu Ziemi i człowieka. Przypowieść ta miała na celu przekazanie czytelnikowi innych treści, zupełnie niezwiązanych z procesem ewolucji świata. Przede wszystkim prawdy, że Bóg jest Stwórcą świata. A po drugie, że należy święcić siódmy dzień tygodnia. Ta przypowieść, zresztą do dziś przez wielu traktowana jako zapis historyczny, nie literacki, kształtowała przez wieki myślenie. Zwłaszcza fragment dotyczący stworzenia człowieka. I w ten sposób zbudowała mur pomiędzy człowiekiem a resztą świata właśnie na płaszczyźnie jego życia duchowego. Przypowieść ta zdaje się mówić, że tylko człowiek został przez Boga obdarzony duszą, czyli intelektem i wolą, a reszta stworzeń jest tego absolutnie pozbawiona. W świetle tej przypowieści twierdzenie, że jesteśmy efektem procesu ewolucji, wydawało się uwłaczać człowiekowi. A nawet wydawało nam się niemożliwe, by istota obdarzona duszą nieśmiertelną mogła być efektem ewolucji.
     Można powiedzieć jeszcze więcej – że fałszywe odczytanie tej przypowieści zaważyło negatywnie na traktowaniu przyrody przez człowieka. Chodzi nie tylko o okrutne traktowanie zwierząt, ale i o rabunkową eksploatację najrozmaitszych zasobów zarówno przyrody ożywionej jak nieożywionej, o bezceremonialne zaśmiecanie świata: wód, powietrza, ziemi, pól, lasów i łąk. Krótko mówiąc, spowodowało przedmiotowe traktowanie otaczającego świata. Traktowanie świata w najgorszym razie jako wrogiego, w najlepszym razie – utylitarnie. Przy tym chętnie powoływano się na wypowiedź Boga z Księgi Rodzaju skierowaną do pierwszych ludzi: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. To dopiero św. Franciszek z Asyżu nazwał tak deszcz, jak i wilka – bratem. Niezależnie od tego, jak on tę wypowiedź traktował, możemy powiedzieć, że to był zwrot kopernikański dla tych, którzy chcieli usłyszeć i przyjąć, iż jesteśmy pokrewni światu nas otaczającemu i należy go traktować z szacunkiem. I to nawet nie dlatego, że ten świat został stworzony przez Boga, ale na zasadzie braterstwa. Ty świecie ożywiony i nieożywiony też żyjesz, czujesz, myślisz, chcesz tak jak ja – człowiek, choć jeszcze nie na tym poziomie, ale jednak…