VI NIEDZIELA ZWYKŁA
VI NIEDZIELA ZWYKŁA
„Trędowaty”
Nie ma człowieka, któremu coś nie dolega. Więc przychodzimy do Jezusa, który uzdrawia.
Nie ma człowieka, który by nie był dotknięty złem. Więc przychodzimy do Jezusa, który wypędza złe duchy. My – chorzy, my – nawiedzeni przez złego ducha.
A z wszelkiego opętania najbardziej niebezpieczny dla nas jest trąd smutku. Bo wżera się w nasz duchowy krwioobieg i gasi każdą twórczą myśl, każdą inicjatywę, paraliżuje każdy prawidłowy odruch, normalny rytm naszego życia, powoduje zniechęcenie, zgorzknienie, postawę opuszczonych rąk, utratę zaufania do ludzi, do Boga, do siebie samego.
Powodów smutku jest wiele: Straszą nas złe duchy z telewizora, z radia, z gazet, z rozmów, z wydarzeń, z procesów. Straszą nas ludzie, którzy ukazują swoje drugie oblicze – złe oblicze. Straszą nas wydarzenia coraz bardziej okrutne, brutalne, nieludzkie. Straszą nas procesy – zagmatwane, kłamliwe, powikłane. Straszą nas złowieszcze prognozy, przypuszczenia, zapowiedzi, ewentualności.
Przychodzimy do Jezusa z nadzieją, że nas uwolni od ducha smutku, który nas niszczy, nie daje żyć.
Ale nie można wyrzucić złego ducha i pozostawić pustkę. Bo on powróci. Zaraz, za chwilę, zza proga. I to z większym natężeniem. Wyrzucić można dopiero wtedy, gdy wprowadza się coś innego. Wyrzucić złego ducha można wtedy, gdy się wprowadzi dobrego. A dobry duch, którym nas Jezus obdarowuje przez Ewangelię, to duch mądrości, optymizmu, radości i zaufania. Zaufania Bogu, potem ludziom – mimo wszystko, wreszcie sobie – mimo wszystko. Mimo „wypadków przy pracy”.
Tylko wtedy można żyć. Na co dzień i od święta. Tylko wtedy można cieszyć się wszystkim, co dzień niesie. Tak obowiązkami jak każdym dobrym pomysłem, jak i tym, co ludzie wnoszą w nasze życie.