Biblioteka




1. Era informacji


 


     Wiek XIX został nazwany „wiekiem pary i elektryczności”. Wiek XX zostanie chyba nazwany wiekiem atomu, energii nuklearnej. A co do wieku XXI – wygląda na to, że będzie nazwany wiekiem informatyki. Mamy do dyspozycji coraz więcej środków służących do przesyłania i otrzymywania informacji. Już nie tylko telefon, radio, telewizor, telefax czy komputer, ale i Internet.
     Tych środków jest tak dużo, że można by siedzieć dniami i nocami, nie mieć czasu na nic więcej, nawet na bezpośrednie kontakty z ludźmi, nawet na nasze potrzeby podstawowe, jak jedzenie i spanie, a tylko utonąć w informacjach.
     I trzeba przyznać, że są to informacje nie byle jakie. Przekazywane nam przez najlepszych z najlepszych. Ekspert od Boliwii, od rosyjskiej łodzi podwodnej, która zatonęła w 2000 roku na Morzu Barentsa, od stosunków rosyjsko-chińskich, od Amazonii, od Sahary, od pajęczaków, od planetoidów, od czakramu.
     Ekspert informuje nas fachowo – badaniom poświęcił wszak niejednokrotnie całe swoje życie. Jak go więc nie słuchać? Jak wyłączyć telewizor? Jak nie zagrzebać się w Internecie, żeby dowiedzieć się wszystkiego, czego dowiedzieć się można?
     Ktoś jednak powinien też zadać pytanie: Ale po co gromadzić informacje? Po co tyle wiadomości? Po co tyle wiedzieć? Odpowiedź, którą możemy usłyszeć, brzmi prosto: Jesteśmy ludźmi, powinniśmy myśleć.
     Tymczasem są to dwie różne czynności: co innego jest wiedzieć, co innego – myśleć. Bo na pewno powinniśmy myśleć. A gdy mówimy: „powinniśmy jak najwięcej wiedzieć”, to z tym ostrożnie. Zagraża nam bowiem niebezpieczeństwo, że z naszego mózgu uczynimy pojemnik na informacje. A nie na to mamy mózg, nie na to jesteśmy ludźmi, żeby tylko zbierać informacje, ale przede wszystkim – żeby myśleć. Informacji potrzebujemy tylko tyle, ile jest konieczne do tego, żeby myśleć. Bo gdy będziemy jedynie zbierać informacje, wtedy braknie czasu na to, aby je skonsumować swoim umysłem, przerobić je na własne przekonania. Jeżeli nasze życie jest skoncentrowane na gromadzeniu informacji, to kiedy będzie czas na myślenie? Dochodzi o tego – i zdarza się tak coraz częściej – że to, co mówimy, jest powtarzaniem ludzkich opinii czy – jak wolimy – zapożyczonych opinii. To nie jesteśmy my. Referujemy informacje, które zdobyliśmy w Internecie czy w prasie, czy w innych środkach masowego przekazu, a nie swoje przekonania. Słyszę wypowiedź:
     – To świetna gazeta, znakomita gazeta. Eksperci tam piszą…
     – Tak, ale ja się nie pytam, co tam jest napisane, ja chcę ciebie słyszeć, a nie powtórzenie informacji, któreś usłyszał, wyczytał czy w inny sposób uzyskał, które ci przekazano. Ja się pytam, co ty na ten temat myślisz.
     – Jak to, co ja myślę? Jeżeli ekspert tak mówi, co ja mam do powiedzenia? Ja nie jestem ekspertem. Dla mnie on jest autorytetem. Jeżeli tak mówi, to tak jest.
     – A co ty mówisz?
     – Ja nic nie wiem, ja mogę tylko przekazać to, co mówią fachowcy.
     – A ja się ciągle pytam o twoje stanowisko, o twoją opinię.
     – Dziennik o godzinie 19.30 podawał taką informację, o 21.00 na innym kanale brzmiała ona nieco inaczej, w radiu w I programie o 24.00 nie wspomniano o tym słowem, w warszawskiej gazecie na pierwszej stronie zamieszczony był duży artykuł na ten temat, w naszej lokalnej prasie krótka wzmianka na czwartej stronie podała inne szczegóły, tygodnik, który kupuję, zapowiada dyskusję.
     Jak z tego wynika, źródeł informacji mamy pod dostatkiem. Wysłuchać wszystkich relacji, przeczytać wszystkie dzienniki, spróbować dowiedzieć się, jak było naprawdę – czy nie dochodzimy do obłędu? A pozwól, że spytam, czy to jest nieodzownie, niezbędnie, koniecznie potrzebne dla ciebie. Czy ty potrzebujesz tak precyzyjnego doinformowania? Czy to jest ci naprawdę potrzebne do życia? Czy ty chcesz się specjalizować w tym problemie? O co w końcu chodzi?
     A poza tym – należy zwrócić uwagę na to, że wypowiedzi kilku ekspertów w tej samej dziedzinie czasem są diametralnie różne. Czasem sobie wręcz przeczą. W zależności od szkoły, z jakiej eksperci się wywodzą, z jakiego kraju pochodzą, jaki światopogląd reprezentują, do jakiej partii politycznej należą.
     A bywa jeszcze i tak, że wypowiedziami ekspertów się manipuluje. Wyrwane z kontekstu fragmenty są sprytnie wykorzystywane do określonych celów. Wystarczy tych przykładów, ażeby wzbudzić podejrzliwość co do informacji, które są nam przekazywane. Czy nie są zafałszowane? Czy ktoś nam nie wciska głupoty z jakichś powodów, dla jakichś celów?
     Stąd nie należy się dziwić, że uparcie powraca pytanie: „Co ty myślisz na ten temat?”. To pytanie ma uzasadnienie. Chociażby na podstawie tych przesłanek, które zostały wymienione powyżej.