Biblioteka


Zły przykład



 

Zły przykład

 Możemy stwierdzić, że stało się coś złego w naszej kulturze współczesnej. Nawet wręcz niebezpiecznego. Nie reagujemy na zło. Nie odbieramy zła jako zagrożenia dla siebie czy dla drugiego człowieka, a nawet społeczeństwa. Przestały się pojawiać w nas sygnały ostrzegawcze, że coś źle się z nami dzieje. Znikł niepokój, poczucie zagrożenia. Został zachwiany system obronny. Człowiek dokonuje samobójstwa – idzie w śmierć moralną. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że to śmierć. Jest podobny do żołnierzy na froncie, którym przed szturmem dostarczano cysternę wódki, a dowódca wydawał rozkaz: „Pijcie, chłopcy”. Człowiek pijany ma przytępiony zmysł samozachowawczy i w ogóle wszystkie zmysły – choćby bólu, który ostrzega przed zagrożeniem.
 Tę funkcję wódki spełnia obecnie cały szereg czynników. Również twoje otoczenie, które sam sobie zafundowałeś. Albo które ci się narzuca, nie pytając nawet, czy tego sobie życzysz. Może największe zagrożenie istnieje w domach akademickich.
 Czy jesteś mieszkańcem domu studenckiego? Na jaki trafiłeś pokój, na jaką koleżankę, z którą mieszkasz, na jakiego kolegę, którego ci przydzielili? Na jakich sąsiadów czy sąsiadki?
 Jakich masz kolegów? Jakie koleżanki? Pytam według starej zasady: Pokaż mi swojego kolegę, a powiem ci, kim jesteś. Masz przyjaciół?
 Bo bywają pokoje, których mieszkańcy spijają się do upadłego. A przy tej okazji dzieją się wszelakiego rodzaju ekscesy – od narkotyków do wyuzdania seksualnego. I to jest dla mieszkańców takiego pokoju jedyny ważny i wielki, i interesujący temat. Tylko ten. Niezależnie od tego, czy to pokój chłopców, czy dziewcząt.
 Dla dziewcząt i dla chłopców, którzy dopiero wchodzą w środowisko studenckie, najbardziej niebezpieczna, nawet druzgocąca, zwłaszcza dla słabych, jest drwina: „Coś ty, głupia, przecież wszystkie tak robią, nie bądź ze wsi”.
 Doktor Nathanson, który przyjechał ze Stanów Zjednoczonych, aby walczyć z aborcją, przyznał się, że przed swoim nawróceniem, kiedy to usuwał poczęte dzieci, dążył również do tego, aby aborcja stała się w Stanach dopuszczalna. Przyznaje się, że w tym celu fałszował dane statystyczne. Jeżeli stan faktyczny mówił na przykład o 400 wypadkach usunięć ciąży w roku, on podawał 100 tysięcy. Nie pamiętam dokładnie liczb, ale mniej więcej w takich proporcjach.
 Metoda była prosta: wmawiać ludziom, że wszyscy tak robią. A jeżeli ty tak nie postępujesz, to jesteś do tyłu – przestarzały, starodawny, niemodny. I doktor Nathanson stwierdza w swoich wywiadach i wyznaniach, że skutki były sprawdzalne rok po roku. Że pod wpływem tego typu kłamstw liczba usuwanych ciąż rosła błyskawicznie.
 „Wszyscy tak robią. Nie obcinaj się, stary, nie bądź ze wsi. Po to przyszedłeś tutaj, żeby się nauczyć inaczej żyć, tak jak ludzie”.
 Do tego pomagają ostentacje i manifestacje swojej samobójczej postawy. A więc iść z butelką piwa przez miasto razem z chłopakami – to tak dla szpanu. Pić z nimi wódkę. Albo nawet tylko z dziewczętami. „To tak fajnie być na rauszu. Człowiek nie bardzo wie, co mówi, co robi. Później ludzie opowiadają, jak się wygłupiałam”.
 Dwaj synowie – 16 i 17 lat – których samotnie wychowuje matka według najlepszych wzorów, na jakie ją stać, dając sobą przykład godnego życia, w którymś momencie oświadczyli: „Tyś jest złym kapitanem na naszym okręcie. Trzeba być brutalnym, bezwzględnym, bo się inaczej do niczego nie dojdzie. Tak jak ty do niczego nie doszłaś. Źle nas wychowujesz”. „Ale przecież nic wam nie brakuje – matka odpowiedziała – macie wszystko, nie głodujecie, jesteście ubrani, chodzicie do liceum. A jeżeli mam czasem kłopoty finansowe, to w końcu nie jest najważniejsze”. Ta rozmowa odbyła się po wizycie ojca, który przed laty dom opuścił, założył nową rodzinę, ma już trzecią żonę z kolei i najnowszy model samochodu, którym przyjechał.