Biblioteka


Emigracja



 

Emigracja

 Ale czy naprawdę Polska jest najpiękniejszym krajem na świecie? Dla ciebie jest to najpiękniejszy kraj świata. A to tylko świadczy, jak jesteś z nim związany, w nim zakorzeniony – od pokoleń. I uważasz, że ten rytm przyrody – z ciężką zimą, z rozpłakanym przedwiośniem, z kwitnącą i zieloną wiosną, z upalnym latem, ze złotą i brązową jesienią, z mokrym listopadem – to najbardziej naturalny rytm przyrody. A polskie krajobrazy to najbardziej swojskie krajobrazy. Francuz będzie mówił tak o swoim kraju, podobnie Włoch, Hiszpan, Anglik czy Niemiec, Murzyn, Chińczyk, Eskimos czy Polinezyjczyk. Czy to zbiorowe nieporozumienie?. Nie. To nasza ojczyzna, nasza ojcowizna, z którą się identyfikujemy.
 Czy może dojść do wynarodowienia? Może. Najpierw jest przeprowadzka. A więc inne krajobrazy, które uznasz za swoje. Inne pory roku, które zaakceptujesz. Wreszcie – inny język, którym zaczniesz mówić. Najpierw poza domem, a potem powoli coraz częściej w domu. Ale przede wszystkim inna kultura – którą powoli, prawie niepostrzeżenie, zaczniesz uznawać za swoją. Uznasz za swój tamtejszy klub piłkarski i tamtejsze wydarzenia polityczne, gospodarcze i społeczne. Wreszcie prezydenta i rząd. A to z pomocą prasy codziennej, dzienników telewizyjnych i radiowych. Wreszcie twoje staną się wydarzenia kulturalne. I teatr, i film, a co najważniejsze – książka.
 To się nazywa wynarodowienie. Oczywiście, nie idzie to łatwo. Bo to wbrew sobie. Przypomina czasem jedzenie żaby. Wywołuje resentymenty. Bo trzeba wzgardzić przeszłością. A przecież przeszłość to ty sam. Nie jest to łatwo, bo nostalgia ciągnie do pierwszej miłości. I będzie z tobą nieraz tak, jak z latarnikiem Sienkiewicza – bo sumienie wyrzuci zdradę najdroższych wartości. Bo ci coraz przypominają sąsiedzi i niesąsiedzi, żeś ty Ausländer, stranger albo straniero. A to zawsze dźwięczy – nawet nie jak „wygnaniec”, nawet nie „uciekinier”, ale jak „przybłęda”, tak właśnie. Wypomną ci, choć może zmienisz nazwisko. Zawsze ktoś zachichocze, że dawniej inaczej się nazywałeś. A ty z zaciśniętymi zębami będziesz powtarzał: „Ale mam przynajmniej wygodne mieszkanie, mam dobry samochód”. Choć gdyby tak było, bez kłopotów i zagrożeń, to może nie byłoby tego ucisku serca.
 Ale tak naprawdę, to kłopotów tam nie braknie i zagrożeń również. Bo na dobrą sprawę w kraju też mógłbyś mieć to samo. Bo są koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy, którym się powodzi nawet lepiej niż tobie, a są u siebie.
 A są i tacy ludzie, jakich spotkałem choćby w Moskwie, którym wydarto kraj, bo ich na siłę wywieziono w głąb Związku Radzieckiego, bo im zakazano posługiwać się językiem polskim nie tylko na ulicy, ale w domu, i już nie mówią ani jednego słowa po polsku. A przecież czują się Polakami. Chociaż Polski nie widzieli. Uważają, że do tego narodu należą. I nie są wynarodowieni.