Biblioteka


Spotkać Boga



     
     S
potkać Boga wtedy, gdy rozbijesz twój ukochany, najmilszy samochód, a przynajmniej uszkodzisz. „Na szczęście tylko blacha” – ktoś cię pociesza. A tobie się świat zawalił i już najchętniej byś się tego grata pozbył i kupił nowy, by był zawsze nietknięty, nienaruszony. Spotkać Boga, gdy zobaczysz, że wyszedł nowszy model od tego, który ty masz. Ma już udoskonalenia, ulepszenia. Jest oszczędniejszy, wygodniejszy. A więc znowu przeskakiwać na nowy model, chociaż twój niewiele ma kilometrów przejechanych? Kiedy twój magnetofon, radio, aparat fotograficzny jest już starszy, już nie taki jak te najnowsze. Jest już lepsza lodówka, pralka, suszarka. Spotkać Boga, gdy twoja sąsiadka, znajoma, najlepsza przyjaciółka ma najmodniejszą spódnicę, bluzeczkę, sukienkę, sweter, buty, płaszcz, korale, pierścionek. A ty jesteś w sukience, która była szczytem twoich marzeń, a teraz stoisz przy swojej przyjaciółce jak sierotka Marysia, jak Kopciuszek przy królewnie z bajki, a ona ci jeszcze mówi: „Wiesz, moja kochana, musisz też trochę zadbać o siebie, teraz już się takich rzeczy nie nosi”. A ona, ta twoja druga sąsiadka, pokazuje ci szafę, stół, krzesła – prawdziwy „ludwik filip”: „Kupiłam te graty całkiem przypadkowo i to naprawdę za grosze”. A ty masz w pamięci twój skromny stolik, którym się tak dotąd szczyciłaś.
     Spotkać Boga. Odkryć z całym przerażeniem, z trwogą, żeś błądził wśród manowców zamiast iść prostą drogą, żeś stracił mnóstwo energii, czasu na głupstwa, zamiast zajmować się sprawami istotnymi. Odkryć, że to wszystko, za czym goniłeś jak ćma za światłem świecy nie było warte ani ciebie, ani twojego wysiłku, że twoje życie nie może na tym polegać, z tego się składać, że ci rzeczy nie mogą przysłonić świata. Spotkać Boga, gdy opuszczą cię ludzie, gdy tobą wzgardzą, gdy się od ciebie odwrócą ci, na których tak liczyłeś. Spotkać Boga w ciszy nocnej. Spotkać Boga, gdy wszyscy w domu śpią, a ty jesteś sam ze sobą. Gdy nie ma nikogo, kto by się do ciebie odezwał, uspokoił, pocieszył, wytłumaczył. Gdy przychodzą na ciebie, patrzącego w ciemność pokoju, doznane od ludzi krzywdy, niesprawiedliwości, oszukaństwa, niewierności. Gdy stają przed twoimi oczami krzywdy, które ty ludziom wyrządziłeś, niewdzięczności, zapomnienia, przeoczenia, niedotrzymane zobowiązania, szorstkości, brutalności. Spotkać Boga w oczekiwaniu nieszczęścia. Będąc pewnym, że twój spokój pryśnie jak bańka mydlana, że rozsypie się jak domek z kart, że zniknie jak sen. Spotkać Boga w klęsce, w nieszczęściu, w śmierci swoich najbliższych, w swojej śmierci, która się zbliża coraz szybszymi krokami. Spotkać Boga w ludzkiej dobroci. Gdy ktoś ci w twoich kłopotach niespodziewanie okaże jakąś bezinteresowną uprzejmość, pomoc. Na kogo zupełnie nie liczyłeś, albo jeżeli nawet, to nie w takim zakresie, nie z taką serdecznością, nie z takim zaangażowaniem. Gdy poświęci swój czas, swoje siły, pieniądze, żeby tylko ciebie uratować z tej trudnej sytuacji, w której się znalazłeś.
     Spotkać Boga w ludziach, w ich pięknie, mądrości, w porządku. Zachwycić się nimi, zauroczyć. Iść za nimi, stawać się podobnym do nich. Stwierdzać zawstydzony, ile ci brakuje do ich pełni, do ich piękna, do ich doskonałości. Spotkać Boga w ludziach złych, samolubnych, interesownych, fałszywych, pokręconych. Żałować, jak się żałuje rozbitego dzbana, wypalonego garczka, pogniecionego papieru, uszkodzonego obrazu. Spotkać Boga w człowieku, który przychodzi do ciebie, prosząc, abyś mu pomógł. Pomagać człowiekowi, który przychodzi do ciebie – lekarza, abyś go wyleczył, który przychodzi do ciebie – taksówkarza, abyś dowiózł go na miejsce, który przychodzi do ciebie – sprzedawcy, abyś go nakarmił, napoił, przyodział. Pomagać człowiekowi, którego nie widzisz, który jest dla ciebie anonimowy za górami papierów, za lasami paragrafów i przepisów, za morzami słów, a ty jesteś po tej drugiej stronie nachylony nad deskami rysowniczymi, nad biurkami, nad komputerami, nad maszynami do pisania, nad taśmami produkcyjnymi, nad maszynami, obrabiarkami. Wyrosnąć ponad zarabianie pieniędzy, zdobywanie przez pracę sukcesów i nagród, stanowisk i sławy.
     Spotkać Boga w ludzkim pięknie, do którego człowiek potrafił się wznieść. Zasłuchać się w Bachu, Chopinie, Mozarcie, Ravelu, Beethovenie, Bartoku. Zapatrzeć się w Rembrandta, Moneta, fra Filippo Lippiego, Rouaulta, Leonarda da Vinci. Zapatrzeć się w wiejskie domy, kościółki, gotyckie katedry, ich wspaniałe witraże, w zamki wiszące na skałach, błądzić po wąskich ulicach starych miasteczek. Wysłuchać, wypatrzeć, wyczuć ludzką tęsknotę za pięknem, piękno samo, które ci się objawiło, Boga który jest pięknem.
     Spotkać Boga w świecie, w tajemnicy tego świata, w tajemnicy, którą stanowi On sam. Spotkać Boga w polu, w lesie, nad morzem, w deszczu albo w słońcu, we mgle albo w nocy, gdy niebo ciemne albo rozgwieżdżone a ty wpatrzony w jego nieskończoność, w wichrze albo w ciszy, gdyś pochylony nad kolejnym cudem świata: zwyczajnym kwiatkiem, motylem, mrówką, skamieliną, w której odciśnięta jest muszka sprzed bardzo dawna. Gdy leżysz na piasku zasłuchany w szum fal morskich. Nachylić się nad tą rzeczywistością materii czy ludzkiej wspólnoty, praw przyrody czy praw regulujących współżycie społeczeństw. Spotykać Mądrość, Prawo, Porządek, które nam, ludziom, trzeba tylko odgadnąć, poznać, wmyśleć się w nie, złączyć się z nim, zjednoczyć. Spotkać Boga w sobie, w tym co w tobie światłem, jasnością, czystością, prawością. W tym co w tobie tęsknotą, dążeniem – by iść wyżej, dalej, głębiej, by znaleźć równowagę. W tym co w tobie chybotliwe – by uzyskać uspokojenie, w tym co w tobie burzliwe – by wyjść na płaszczyzny zielone, w kwitnące sady, pod grzmiące wodospady, ponad szczyty gór aż do samych gwiazd. Znaleźć Boga w swojej ciszy, pokoju. Znaleźć Boga w swojej służbie ludziom, gdy poderwiesz się do ratowania człowieka znajdującego się w potrzebie. Na terenie swojego domu, pracy zawodowej. W przebaczaniu, w darowaniu, w wyrozumiałości, w cierpliwości. Znaleźć Boga w uporczywym trzymaniu się tego, co jest naprawdę ważne w twoim życiu, czyli w miłości.