Biblioteka


PERŁA MIŁOŚCI



 

PERŁA MIŁOŚCI

     Był piękny Książę. Kiedyś poznał i pokochał Księżniczkę niebywałej urody i gorącego serca. I pokochała Księżniczka niebywałej urody i ogromnej dobroci Księcia pięknego. Książę pojął ją za żonę i żyli szczęśliwie. Kraj cieszył się spokojem pod rządami pięknego Księcia i pod opieką dobrej jego żony, wrażliwej na każdą ludzką biedę i każde nieszczęście.
     I wtedy, kiedy bajka mogłaby się już kończyć, bajka się dopiero zaczyna. Bo Księżniczka w krótkim czasie poważnie się rozchorowała. Zrobiono wszystko, żeby powróciła do zdrowia. Sprowadzono najwybitniejszych lekarzy. Ci zastosowali najlepsze lekarstwa. Ale nic nie pomagało. Księżniczka pogrążała się w coraz cięższą chorobę. Nie dało się jej uratować. I umarła.
     Kraj okrył się żałobą. Na pogrzeb zeszły się niezliczone tłumy ludzi. Księżniczka została pochowana w najpiękniejszym miejscu ogrodu. Wszyscy płakali jak po śmierci najlepszej matki, najdroższej siostry. Książę ogłosił żałobę w całym kraju. Ale nawet gdyby nie ogłosił, to ludzie i tak by żałobę nosili, bo bardzo kochali Księżniczkę za jej dobroć. A Książę był niepocieszony. Ubrał się w szaty żałobne i codziennie przychodził na grób swojej żony z kwiatami. Mądry doradca tłumaczył mu:
     – Bądź sprawiedliwy i dobry jak ona, a spotkasz się z nią po śmierci. Śmierć przecież po ciebie przyjdzie niezadługo, bo choćbyś nawet żył sto lat, to cóż to jest wobec wieczności. Pamiętaj o niej w modlitwach, przecież ona wciąż jest przy tobie.
     I tak postępował Książę.
     Aż kiedyś któryś z grona jego doradców powiedział mu:
     – Zrób coś dla tej ukochanej żony. Wybuduj wokół jej grobu mauzoleum i nazwij je: „Perła Miłości”. Niech to będzie najpiękniejsze mauzoleum świata – dla najpiękniejszej Księżniczki na świecie.
     – Jak ty sobie to wyobrażasz? – spytał zaciekawiony Książę.
     – Zaproś najsłynniejszych architektów, którzy by mogli zaprojektować to mauzoleum. Niech przyjadą najwspanialsi malarze, rzeźbiarze do ich dyspozycji. Niech budowla będzie ogromna. Marmurowa. Ozdobiona złotem, diamentami i innymi drogimi kamieniami. Sprowadź najpiękniejsze marmury, najdroższe kamienie półszlachetne i szlachetne. W oknach niech będą witraże bajecznie kolorowe. Niech żyrandole kryształowe zwisają z sufitu i oświetlają wnętrze.
     I tak się stało. Lata płynęły – Książę budował mauzoleum. Coraz piękniejsze, coraz wspanialsze. Coraz bardziej mieniące się wszystkimi barwami tęczy, dzięki diamentom, rubinom, szmaragdom, szafirom, którymi utkane były ściany, filary i dzięki bajecznie kolorowym witrażom.
     Gdy budowa mauzoleum zbliżała się do końca, któryś z doradców podsunął Księciu myśl:
     – Warto by było na otwarcie tego mauzoleum zorganizować uroczystość w tym pięknym wnętrzu.
     – Jaką? – spytał zaciekawiony Książę.
     – Może koncert symfoniczny? Operę? Albo występ baletowy? Ale nie powinno to być już istniejące dzieło któregoś ze znanych twórców – zapalał się sługa. – Należałoby zamówić utwór oryginalny u któregoś z wybitnych kompozytorów, dramatopisarzy. I wtedy sprosić najznakomitszych gości, a zadziwimy świat.
     – Świetny pomysł! – wykrzyknął Książę. – Zlecam ci przygotowanie tej uroczystości.
     I tak się stało. W dzień otwarcia mauzoleum jego wnętrza zapełniły się najznakomitszymi gośćmi. Panie były ubrane w najwspanialsze kreacje, ale i mężczyźni nie ustępowali kobietom. Potem był wspaniały koncert. Utwór został skomponowany na cześć „Perły Miłości” – mauzoleum. Chociaż niektórzy złośliwcy podśmiechiwali się, że w utworze nie było mauzoleum, tylko Książę. Ale niezrażony Książę już w czasie koncertu dowiedział się od swojego doradcy, że na pierwszą rocznicę otwarcia mauzoleum przygotowywany jest utwór baletowy, również zupełnie nowy, do którego zostaną zaproszone najsłynniejsze primabaleriny. Książę był zachwycony.
     Na tym inauguracyjnym koncercie okazało się, że ogromne mauzoleum ma świetną akustykę. Zaczęto więc organizować koncerty. Najpierw z okazji rozmaitych państwowych i niepaństwowych uroczystości, a potem w każde święto. Wreszcie – z każdej okazji. Koncertowały chóry z dziesiątkami a nawet z setkami chórzystów, równie liczne orkiestry. Występowali najsłynniejsi soliści. Również opery i zespoły teatralne znalazły tu swoje miejsce. Spektaklom przyglądał się chętnie ze swojego wspaniałego tronu również Książę.
     W czasie obchodów następnej rocznicy po balecie miała miejsce wspaniała uczta, z najbardziej wyszukanymi potrawami, na której podano po raz pierwszy tort nazwany: „Perłą Miłości”. Lokaje krążyli ze znakomitymi napojami podawanymi w przepięknych kryształowych pucharach. Trwał przytłumiony szum głosów, w którym od czasu do czasu dawał się słyszeć perlisty śmiech pań. Goście bawili się znakomicie, do tańców przygrywały świetne orkiestry.
     Aż razu pewnego Książę powiedział do swoich doradców:
     – Coś mi tu przeszkadza. No zaiste, mauzoleum jest wspaniałe. Te marmury drogie, kamienie szlachetne, to złoto i srebro. Ale coś mi tu przeszkadza w ustawianiu chórów, w inscenizacji sztuk teatralnych. Ale nawet jest jeszcze coś ważniejszego – Książę mówił ostrożnie. – Coś łamie atmosferę koncertów, oper, baletów, przyjęć. Klimat nie jest tak radosny, jak być powinien. A już całkiem na koniec, wciąż nie ma korzystnego miejsca dla mego tronu. Ludzie chcą mnie widzieć, chcą mnie oklaskiwać. I ja lubię patrzeć na zebrane tłumy. Każ to usunąć.
     – Panie, czy to chodzi o grób twojej żony? – spytał z niepokojem dobry doradca.
     – No tak – powiedział Książę zezłoszczony. – On mnie zasłania!
     – Ależ przecież tam jest złożone jej ciało! – wykrzyknął zdumiony.
     – Ale on naprawdę tu przeszkadza. Może trzeba znaleźć inne miejsce dla niego w samym mauzoleum, w jakiejś bocznej sali.
     – A może przeniesiemy go na cmentarz, to jest miejsce dla zmarłych – podsunął zły doradca.
     – Usuńcie. Trudno, życie ma swoje prawa.
     I przeniesiono ciało najpiękniejszej Księżniczki o bardzo szlachetnym sercu na miejski cmentarz.
     I na tym by się bajka skończyła. Tylko razu pewnego przyszedł do Księcia dobry doradca i powiedział do niego:
     – Nie wiem, czy doszło do ciebie, Panie, że na grobie twojej małżonki wciąż są świeże kwiaty i płoną znicze, świeczki. Ile razy tam poszedłem, zastałem ludzi modlących się.
     Książę zamarł, zaskoczony. Ale po chwili już oprzytomniał, myśl nienawistna wypełzła jak wąż: „On kłamie, to jest niemożliwe. Zresztą zawsze podejrzewałem go o złośliwość wobec mnie”. Popatrzył na sługę przenikliwie, ale nie spostrzegł w jego oczach żadnego podstępu. Mimo to podjął decyzję:
     – No to chodźmy na cmentarz.
     – Czy może raczej pojedziemy? To dość daleko.
     – Nie, pójdziemy pieszo. Każ podać mi zwyczajne odzienie, takie jakie ludzie noszą na ulicach.
     I gdy się przebrał, wyszli w drogę. Nie pamiętał, żeby kiedyś coś takiego uczynił. Nikt go nie rozpoznał. Nie było pokłonów, okrzyków, wiwatów. Ludzie przechodzili obok, nie zwracając na niego uwagi.
     Droga była daleka, bo cmentarz znajdował się na obrzeżu miasta. Nie czuł się zmęczony, choć nie był przyzwyczajony do takich długich marszów. Uskrzydlała go ciekawość, czy sługa mówił prawdę, czy kłamał.
     Ale w miarę jak czas płynął, zjawiła się niepewność, wstyd i niepokój sumienia. „A jeżeli to prawda? A jeżeli zastanę przy grobie ludzi? Jak ja się pokażę? Przy żonie, którą tak uwielbiałem, a teraz zapomniałem o niej”.
     Wróciły wspomnienia. Zobaczył ją taką, jak wtedy, gdy po raz pierwszy spotkał się z nią w życiu, gdy pokochał ją bezgranicznie. Stanęła mu przed oczami w całej swej piękności, wrażliwości, mądrości, pełna wdzięku, uroku, a zarazem prosta jak dziecko, jak dziecko ufna, oddana, wierna, troszcząca się o naród, zwłaszcza o dzieci, ubogich i ludzi starych. I bajeczne małżeństwo. „Jak mogłem o tobie zapomnieć? Przecież kocham cię jak dawniej. Jak mogłem od ciebie odejść? Jak doszło do tego?” I myśl jak błyskawica rozrywająca ciemności: „Wszystkiemu winno mauzoleum. Ono mi przysłoniło ciebie”.
     – To tutaj – niespodziewanie wyrwał go z zamyślenia głos sługi.
     Był na cmentarzu. Zobaczył tłumek ludzi przy jakimś grobie.
     – To grób Księżniczki? – spytał.
     – Tak, panie.
     Dopiero teraz uświadomił sobie, że dotąd nie był na jej grobie. „A więc sługa nie kłamał” – przebiegła mu myśl na moment, ale to już nie było ważne. Patrzył na mały, skromny nagrobek pokryty całkowicie kwiatami. Z przodu płonęła płaszczyzna świeczek i zniczy.
     Panowała cisza modlitewna. Ludzie prawdziwie się modlili. Zauważył wciśnięte w kwiaty karteczki. Niektóre udało mu się odczytać: „Dziękujemy Ci za Twoją dobroć”. „Dziękujemy za Twoją opiekę”. „Dziękujemy za Twoją pomoc”. Ale były też i inne: „Dziękuję, że wyprosiłaś u Boga uzdrowienie mego dziecka”. „Dziękuję za nawrócenie”. „Dziękuję za uratowanie mnie od nałogu pijaństwa”.
     Książę uklęknął tak jak inni. Szeptem zwrócił się do swojego towarzysza:
     – Masz przy sobie jakąś kartkę?
     – Tak – szukał w zanadrzu, wyciągnął kartkę z portfela.
     – Masz coś do pisania?
     – Tak.
     Książę niezgrabnym pismem, drżącą ze wzruszenia ręką, napisał jedno słowo: „Przepraszam” i wsadził w najbliższy bukiecik.
     Gdy wracali od grobu, Książę powiedział do swojego towarzysza:
     – Rozkażę zburzyć mauzoleum. To przez nie zapomniałem o żonie.
     Sługa aż przystanął z wrażenia:
     – Panie, nie czyń tego. Ono dobrze służy ludziom. Przecież sam widzisz, jak ludzie chętnie przebywają w tych wspaniałych wnętrzach. A koncerty, a teatr, a opera – gdzie znajdą lepsze miejsce?
     – To przeniosę z powrotem ciało mojej żony do mauzoleum. Umieszczę w sarkofagu zbudowanym ze złota i diamentów. Sarkofag ustawię w centralnym miejscu mauzoleum.
     – Panie, nie rób tego. Nie odbieraj tych relikwii prostym ludziom. Oni nie odważą się wejść do mauzoleum. A tu przychodzą bez żadnych oporów.
     I tak zostało. Tylko ludzie na cmentarzu zauważyli, że w każdą niedzielę o zmierzchu przychodzi na grób Księżniczki dwóch mężczyzn podobnie ubranych. I w cieniu drzew długo się modlą. Mówiono, że jeden z nich to chyba Książę – mąż zmarłej. A jeżeli nawet nie Książę, to ktoś do niego bardzo podobny.
 

 KONIEC