Biblioteka




6. Środowisko


 


     A jednocześnie jesteśmy świadomi tego, że każdy z nas tkwi w jakiejś kipieli życia. Każdy jest otoczony przez ludzi, którzy napierają na niego. Którzy mówią, przemawiają, udowadniają. Którzy przekonują.
     Każdy funkcjonuje w jakichś instytucjach. Jest sterowany, prowadzony za pomocą jakichś przepisów, które go obowiązują, a które są zbudowane na podstawie jakiejś ideologii.
     Każdy jest otoczony jakimiś ludźmi – kolegami, koleżankami, z którymi współpracuje. Z których każdy ma jakieś swoje przekonania, prezentuje jakieś swoje poglądy.
     Każdy jest podległy jakiemuś kierownictwu, dyrekcji, których instrukcji wysłuchuje i podporządkowuje się im.
     Każdy pozostaje pod wpływem jakichś autorytetów fachowych, towarzyskich, światopoglądowych, religijnych, filozoficznych, politycznych, ideologicznych – z którymi się spotyka poprzez literaturę fachową i beletrystyczną, za pośrednictwem radia, telewizji, uczestnicząc w wykładach. I zwłaszcza gdy któryś z nich bardzo przekonująco mówi, wydaje się mądry, jest wpływowy, trzeba na niego uważać.
     To dotyczy przede wszystkim tekstów, które czytamy. Może to być dzieło naukowe czy popularnonaukowe, humanistyczne, literatura, poezja. Zwłaszcza gdy mamy tekst, który jest bardzo sugestywny, wielki, głęboki, wciągający, należy uważać na niego – aby nie dać się bez reszty oczarować, nie dać się opętać.
     Podobnie jest z wykładem, z przemówieniem, sympozjum, kongresem, w którym uczestniczymy – nie można dać się zafascynować aż do tego stopnia, że wszystko, co w tym względzie dotąd dla ciebie było prawdziwe, ważne, obowiązujące, zostaje przekreślone. A przynajmniej zakwestionowane, podane w wątpliwość, domagające się rewizji.
     To samo dotyczy spektaklu teatralnego, występu estradowego, filmu, który nas porywa, urzeka, arcydzieła malarskiego czy rzeźbiarskiego. Nie wolno dać się totalnie zauroczyć czy nawet „zgwałcić” przez ten tekst, przez to przemówienie, przez ten dialog. Nawet przez ten autorytet. Nawet przez to dzieło sztuki, które wprost zmusza nas do tego, żebyśmy się zgodzili na stanowisko, które ono proponuje, żebyśmy przyjęli, poddali się, podporządkowali, żebyśmy się zgodzili z tym, co nam jest prezentowane.
     Trzeba w każdym wypadku zachować dystans do każdej sprawy, poddać swojej ocenie, wypracować swoje zdanie, swoje stanowisko – żeby pozostać sobą.
     To wcale nie jest takie proste. Nie zawsze się udaje zachować dystans, gdy wszyscy klaszczą, zachwycają się, idą za. Czy potrafię wybronić, uratować swoje stanowisko wbrew wszystkim, wbrew modzie, wbrew powszechnej opinii?
     Nasuwa się jeszcze jedna wątpliwość. A nawet gdybym się tego podjął i zachował swoje zdanie – czy to się opłaca? I tak na drodze naszej samoświadomości staje jeszcze jedno – strach, żeby nie odstawać. Bo kto odstaje, ten jest inny. A kto inny, ten jest obcy. A kto obcy, ten jest wrogi. I czujesz, że na tej drodze grozi ci niebezpieczeństwo, że ludzie zdystansują się wobec ciebie, że zdystansują się wobec ciebie nawet koledzy. Nawet najbliżsi przyjaciele. Grozi ci alienacja ze społeczeństwa, do którego przecież chcesz należeć, na którym ci zależy, w którym żyjesz, z którego wyszedłeś i z którym chcesz iść dalej. I wtedy rodzi się pokusa, żeby dla świętego spokoju kiwnąć głową, podporządkować się, zgodzić się, przyznać rację, najwyżej zamilczeć, nic nie powiedzieć.