Biblioteka


7. NIEDZIELA ZWYKŁA



7. NIEDZIELA ZWYKŁA

Ewangelia:                                                                                    Mt 5
„Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.

Mówią Święci:
Może jednak ktoś powie, że nie takie dziś czasy, abyśmy musieli znosić dla Chrystusa to, co wówczas przecierpieli Apostołowie. To prawda. Nasz Bóg nie żąda niczego ponad to, abyśmy w pokoju pełnili Jego służbę, abyśmy starali przypodobać się Mu przez samo tylko nieskazitelne, czyste postępowanie i niepokalaną świętość życia. Tym więcej winniśmy Mu wiarę i oddanie, że mniej od nas wymaga, a więcej nam daje. Toteż… jeśli nie musimy stwierdzać naszej wiary w zbyt ciężkich doświadczeniach, przynajmniej przez wypełnienie niższych obowiązków powinniśmy bardziej podobać się Bogu. Kto bowiem spełnia doskonale mniejsze zadanie, daje dowód, że potrafi wykonać należycie także trudniejsze, kiedy zajdzie tego potrzeba.
                                                                                       Salvianus (+ ok. 480)

Psalm:                                                                                       Ps 103
Błogosław, duszo moja, Pana
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.
On odpuszcza wszystkie twoje winy
i leczy wszystkie choroby.
On twoje życie ratuje od zguby,
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.

Rozważanie:
Największe zagrożenie płynie dla ciebie nie od twoich nieprzyjaciół, nie ze świata, ale z ciebie samego: że stchórzysz, że zabraknie ci mądrości, wytrwałości, cierpliwości, że ogarnie cię lenistwo, zniechęcenie, że dasz się ponieść gniewowi, nienawiści, zazdrości, fałszywej ambicji – i złamiesz tę linię postępowania, którą, zdawało ci się, na zawsze sobie wytyczyłeś; wyprzesz się tego, w co dotąd wierzyłeś, zgodzisz się na to, przeciwko czemu protestowałeś – zrezygnujesz z wielkości, do której dążyłeś. Największe niebezpieczeństwo grozi ci nie od twoich nieprzyjaciół, ale od ciebie: że zabraknie ci wiary, nadziei, miłości.

Poezja:
Wśród złych moich uczynków, jak wśród traw ospałych,
Płynie Twój strumień, Panie,
Porusza moje ziemie, otwiera moje skały,
Twarde, znieruchomiałe.
Pozwól za tym strumieniem i miodu, i mleka
Ludziom wejść na nie.
O człowieka, o miłość człowieka
Modlę się, Panie.
                                            J. Liebert, Natchnienie bolesne