Biblioteka




9. Użyteczność stresu


 


     A prawda jest taka, że tylko stresy najrozmaitszego rodzaju, chociażby takie, jak wspomniane przed chwilą, mogą wydobyć z nas coś więcej. Tylko zagrożenia mogą nas zmusić do przekroczenia naszych możliwości fizycznych, naszej wrażliwości, naszych zdolności intelektualnych. Można nawet powiedzieć, że to Pan Bóg nas wciąż pogania – żebyśmy zdobyli się na nowe pomysły, wynalazki, rozwiązania, udoskonalenia proste, z dziedziny życia codziennego. Również i te zawodowe, na skalę naszego zakładu pracy, jak i na skalę tej gałęzi gospodarki, w której pracujemy. Ale i na te najważniejsze odkrycia, które należą do naszej podstawowej ludzkiej mądrości.
     Stres jest potrzebny, żebyśmy się zdobyli na większe poświęcenie, zaangażowanie, na większą miłość, na głębsze przebaczenie, darowanie – na to, czego byśmy się nigdy nie spodziewali po sobie. I po to jest potrzebna trudność – to, co określamy słowem „stres”. Potrzebny jest konflikt, w który popadasz, obciążenie, którym cię obarczają, druga osoba, która ci powie szczerą prawdę w oczy – albo nawet nieprawdę, nawet gdy to będzie fałszywy pogląd na twój temat, ale cię poruszy, podgoni, popędzi jak bicz wlokące się noga za noga zwierzęta, żebyś się ruszył, wydobył całą gamę możliwości, które masz w sobie, tylko nie chciało ci się drgnąć – z przyzwyczajenia, z inercji, obojętności, bezwładu, a może tylko z lenistwa.
     To, o czym mówimy teraz, jest tym samym, co obowiązuje świat przyrody ożywionej i nieożywionej, który jest w stanie iść coraz wyżej tylko dlatego, że żyje w ciągłym stresie. Zastosowaliśmy to do jednostkowego życia człowieczego, przełożyliśmy na konkretną sytuację dnia codziennego, która była wczoraj, jest dzisiaj, będzie jutro. I tak długo, jak długo żyjesz, będziesz narażony na nieustanny stres, który płynie z miłości Bożej ku tobie. Wciąż jest to zgodne z tym, co powiedział Jezus: „Czyż dwóch wróbli nie sprzedają za asa, a żaden z nich nie spadnie bez woli Ojca waszego, który jest w niebie. Drożsi jesteście niż wiele wróbli”.
     Z tym, że wciąż trzeba pamiętać, że Pan Bóg prowadzi nas jednostkowo, indywidualnie. I nie za kołnierz, ale jak przyjaciel, jak opiekun. I trzeba być na to przygotowanym, że w życiu czeka nas jeszcze niejedno, co wstrząśnie naszą egzystencją.
     Może ktoś się zdziwi po raz któryś: „To taka jest Ewangelia, czyli Radosna Nowina Jezusa?”.
     Tak. Bo cierpienie nie jest przez Niego traktowane jako kara Boża. Nawet wtedy, gdyś popełnił grzech. I nie bij się w piersi, mówiąc: „Bóg mnie skarał za moje grzechy”. Pan Bóg nie karze. Jeżeli ktoś karze, to najwyżej człowiek sam siebie. Pan Bóg się nie mści. A tym bardziej nie mści się do siódmego pokolenia. Nie mści się do żadnego pokolenia. Po prostu się nie mści. Pan Bóg nas kocha, nawet gdy jesteśmy w stanie grzechu. Kocha każdego z nas po imieniu, indywidualnie.
     Tego uczył Jezus: przychodził do grzeszników, nie dopiero wtedy, kiedy się nawrócili, ale kiedy byli jeszcze w stanie grzechu, rozmawiał z nimi i jadł z nimi.
     No a cierpienie? Choroba? Bo jeszcze można rozumieć stresy w domu, stresy w pracy. Jeszcze można się zgodzić na to, że są potrzebne. Może ktoś nawet powiedzieć: „Faktycznie, nieraz sobie na ten temat myślałem i zgadza mi się z tym, co słyszę. Ale kiedy przyjdzie choroba i trzeba się położyć? Jeżeli to jest ciężka choroba? To komu to służy?”
     To są takie rekolekcje, które trzeba odprawić raz za czas. Nietypowe, bo może nie w Adwencie ani w Wielkim Poście. Rekolekcje służące temu, żeby się człowiek opamiętał. Podsumował siebie. Zrekapitulował swoje życie. Dokonał syntezy tego wszystkiego, co było dotąd, co się działo przez ten ostatni okres. Kiedy już wszyscy pójdą do pracy i zostaniesz w domu sam. Kiedy leżysz na łóżku szpitalnym i nikt cię nie odwiedza. I bardzo dobrze, że nikt cię nie odwiedza. Bo wtedy możesz popatrzyć sobie w oczy, popatrzyć w życie, które przeszło, w te lata, które masz za sobą, w ten ostatni rok, który minął – i wyciągnąć wnioski. Przyznać się do błędów, do pomyłek, do nieuczciwości. I zbudować plany naprawy swojego życia.