Biblioteka



Papabilis



 


Papabilis


Siedzimy na szczycie rzymskich schodów wiodących do kościoła Santa Maria in Aracoeli. Nawiasem mówiąc, przed najpiękniejszym frontonem kościoła, przynajmniej moim zdaniem.


 


     – Czy Wojtyła w tamtym czasie był papabilis, czyli czy brano go pod uwagę jako następcę Pawła VI?
     – Zwrócono na Karola oczy dzięki jego działalności na synodach biskupich. Coraz to przyjeżdżał do Karola z wizytą jakiś kardynał lub biskup z zagranicy. Bo i wiadomości o pracy Karola na terenie diecezji krakowskiej rozchodziły się po świecie.
     – A jakoś się mało słyszało w Polsce o tej działalności Wojtyły.
     – Był paradoks w tym, że Polska nie dostrzegała Karola. Dla nas jedyną osobowością, w którą były wpatrzone oczy wszystkich Polaków, był kardynał Wyszyński. A więc w Polsce nie był postrzegany jako papabilis. A w Rzymie, a nawet w Kościele, legitymacją Polski był Karol. I można powiedzieć, że dorastał do tego miana. Papież Paweł VI osiągnął 75 lat. Zadawano sobie pytanie, czy ustąpi ze swojego urzędu zgodnie z ustaleniami kodeksu prawa kanonicznego obowiązującego wszystkich biskupów. Jednak nie ustąpił, choć był schorowany. Tak czy owak, trzeba było myśleć o następcy. A trudność polegała na tym, że wśród włoskich kardynałów nie było kandydata wielkiego formatu.
     – Jakie brano pod uwagę parametry, jeśli można użyć tego słowa?
     – Po pierwsze, to powinien być nie urzędnik, ale duszpasterz. Bo nawet trzej włoscy kardynałowie, którzy mogliby być, jak prasa włoska podawała, brani pod uwagę – Benelli, Bertoli i Baggio – mieli jeden podstawowy brak – byli urzędnikami watykańskimi, nie mieli doświadczenia duszpasterskiego, co ich w jakiś sposób dyskwalifikowało. A więc jedynym sensownym wyjściem było wybrać na urząd papieski kogoś spoza Włoch.
     – Czy wszyscy byli tego zdania?
     – Były opory, kardynał Alfrink z Utrechtu miał powiedzieć: „Najgorszy papież włoski zawsze będzie lepszy od najlepszego papieża cudzoziemca”.
     – Bo jakoś tak się utarło, że papież to Włoch.
     – Ostatni papież nie-Włoch to Hadrian VI, urodzony w Utrechcie biskup Tortosy, który sprawował urząd papieża przed 450 laty. Pozostawało pytanie: kogo? A więc po pierwsze, nie urzędnik, ale duszpasterz. Po drugie, to powinien być człowiek środka. A więc nie zatwardziały konserwatysta – jak kardynał Siri, ale nie postępowiec – jak Suenens. Po trzecie, człowiek, który się sprawdził, już się wykazał jakimiś swoimi dokonaniami. Już miał nazwisko, już był znany.
     Pamiętam, że razu pewnego Karol mnie wezwał i powiedział: „Przyjeżdża kardynał Konig z Wiednia na kilka dni na odpoczynek. Chce być w Zakopanem, aby zobaczyć naszą polską zimę i nasze góry. Zwolnij się ze swoich obowiązków i towarzysz kardynałowi. Miejsce w >Księżówce< jest zarezerwowane dla kardynała i dla ciebie". Oczywiście, nie trzeba było sobie zadawać trudu, żeby szukać odpowiedzi na pytanie, po co przyjeżdża: na pogadanie, kogo wybrać na przyszłego papieża. Tylko sprawą otwartą pozostawało, czy Konig sam pretenduje do tej godności, czy chce promować Karola, czy też kogoś trzeciego. Przyjechał uśmiechnięty, serdeczny, z ujmującym sposobem bycia i z wielkim szacunkiem dla Karola. Pojechaliśmy do Zakopanego. Zima była piękna. Głęboki śnieg i mróz. Dużo chodziliśmy i dużo rozmawialiśmy.
     – A niech ksiądz opowie jakieś szczegóły z pobytu kardynała Koniga w Zakopanem.
     – Któregoś dnia zaproponowałem mu Dolinę Kondratową. Zostawiliśmy samochód u wejścia do doliny, potem sankami w głąb, do schroniska. Było słońce, niebieskie niebo. Podobało mu się to bardzo. Zaprosiłem go na drugie śniadanie. Zastrzegł się, że on nie je drugiego śniadania, najwyżej napije się herbaty. Zamówiłem jajecznicę z pięciu jajek na kiełbasie. Ryzykowałem, ale gdy ją podali na stół, gdy zapachniała, patrzyłem z radością, jak kardynał jadł z przyjemnością polską jajecznicę.
     – A czy jest wiadomo, jaką rolę odegrał kardynał Konig w okresie przed konklawe?
     – Na ile mam rozeznanie, na początku próbował sam sięgnąć po najwyższą godność Kościoła katolickiego. Jednak gdy się zorientował, że nie ma szans, dążył do tego, by tę godność otrzymał Karol.
     – Czy orientuje się ksiądz, jak przebiegło decydujące głosowanie?
     – Uprawnionych do głosowania było 111 kardynałów. 15 nie zostało dopuszczonych z powodu przekroczenia granicy wieku 80 lat. Potrzebne były dwie trzecie głosów plus jeden. Karol w ostatnim głosowaniu, jak mówią, otrzymał 99 głosów. Po czym wybuchła owacja całego zgromadzenia.
     – Co dalej się działo?
     – Trzej kardynałowie reprezentujący gremium kardynalskie: Felici – kardynał diakon, Siri – kardynał kapłan i Villot – kardynał biskup podeszli do Karola, który siedział z pochyloną głową. Zapytali go: „Czy przyjmujesz kanonicznie dokonany wybór Ciebie na Najwyższego Kapłana?”. Karol z pochyloną głową siedział w milczeniu. Po chwili odpowiedział: „Będąc posłuszny w wierze Chrystusowej mojemu Panu, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła, pomimo poważnych trudności, przyjmuję”.