Biblioteka


Wyrwać się z Jerozolimy wraz z dwoma uczniami Jezusa do Emaus.



     Wyrwać się z Jerozolimy wraz z dwoma uczniami Jezusa do Emaus. Odchodzić od tej tragedii, która się co dopiero zakończyła: od śmierci krzyżowej Mistrza. Odchodzić wraz z tymi, którzy już nie potrafią, już nie chcą w nic uwierzyć. Już mają dość wszystkiego. Cudów, uzdrowień, wskrzeszeń, zwycięstw i klęsk, spraw wielkich, zasadniczych, w których Judasze i Piotry, Annasze, Piłaty i Herodowie. Już mają dość. Odchodzisz z nimi. Bo i ty w którymś momencie maz pokusę, aby uciec od aniołów i świętych, zjawień i objawień, krzyżowania i składania do grobu. Chcesz zacząć normalnie żyć rytmem zjadacza chleba, z jakimś ideałem „uczciwego człowieka” w herbie. Wracać do Emaus z dwoma uczniami. Będą uprawiali pietruszkę i koper, siali i zbierali pszenicę. Będą wstawali ze wschodem i z zachodem szli spać, jak każdy spokojny człowiek. Ale to ideał. Teraz jeszcze podsumowują to, co przeżyli. Jeszcze się kotłują w nich wydarzenia, słowa, reakcje, zachowania. Jeszcze w nich trwa szok.
     Oni, uczniowie uwielbianego przez cały lud Cudotwórcy, stali się poszukiwanymi przez władze przestępcami, a na ich Mistrzu został wykonany wyrok śmierci. Jeszcze chcą w tym, co się stało z Nim, z nimi, znaleźć uzasadnienie dla dalszego swego postępowania. I wtedy dołącza do nich On. Czekałeś na to niecierpliwie, niewiele się interesując nawet tym, o czym Kleofas z towarzyszem rozmawiają. Czekałeś jak co roku, żeby przyszedł wreszcie ten Nieznajomy, którego znasz. Chcesz iść z Nim jak najdłużej po tej białej drodze, jak co roku, w tym wielkim słońcu, w otoczeniu gór. Nawet gdyby nic nie mówił. Iść obok Niego w modlitewnym milczeniu, jakie można mieć tylko wtedy, gdy się Jezusa spotka na swojej drodze – gdy Jezus ciebie spotka na twojej drodze. Oni nie poznają Go – On chce, aby Go nie poznali. Pyta, jak ktoś obcy, o czym tak rozmawiają. Ma w sobie tyle spokoju, łagodności i ciszy, że Go podejrzewają, że nic nie wie, co wstrząsnęło Jerozolimą w ostatnich dniach. A więc to nie tylko ty Go tak odbierasz, oni też. I ich też uderzył ten pokój i ta łagodność nie z tego świata, która w Nim trwa. I zapamiętale opowiadają Mu o Jezusie Nazarejczyku, proroku potężnym w czynie i mowie. O tym, jak to arcykapłani i przywódcy żydowscy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”. A więc wciąż to samo? Tyle się z Nim nawędrowali, tyle się nasłuchali, tyle się napatrzyli i wszystko na nic. Im tylko w głowie wyzwolenie Izraela. Nic nie pojęli z tego, czego nauczał, a jeżeli pojęli, to wszystko pod jednym i tym samym kątem widzenia, że to się przysłuży sprawie narodowej. Jeżeli On tego nie zrealizował, to się nie liczy w ogóle. Faktycznie można powrócić do łowienia ryb albo uprawy owsa. Czy nie najwyższy czas, żeby Jezus zrezygnował z takich uczniów. A On idzie teraz z nimi i zaczyna im tłumaczyć. Znowu? Od początku? Jeżeli Mu się to nie udało przez trzy lata swojej nauczycielskiej działalności, to uda Mu się to teraz w ciągu paru godzin? Iść z Jezusem – dobrym Pasterzem, który poszedł za swoimi owieczkami, aby nie zginęły. Aby ich przyprowadzić do swojej owczarni. Iść i słuchać Go, jak mówi do nich i do ciebie, znowu od początku, choć mówił do ciebie od twoich lat dziecinnych, choć czasem zdawało ci się, że Go świetnie rozumiesz, że wreszcie wiesz, o co Mu chodziło i chodzi. Słuchasz Go i zdaje ci się, że po raz pierwszy w życiu, że odkrywa przed tobą nowe światy. Zbliżacie się do miasteczka. Nie chcesz się z Nim rozstać. Wraz z towarzyszami twymi prosisz Nieznajomego: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Przychyla się do prośby. Wchodzi do gospody. Zajmuje miejsce przy stole. Rozpoczyna się wieczerza, a On „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On im zniknął z oczu” (Łk 24,30-31). Poznałeś Go? Poznajesz Go przy Łamaniu Chleba? Jest dla ciebie Eucharystia spotkaniem z Nim? Być z apostołami w wieczerniku, którzy się tu zamknęli, w miejscu, gdzie nikt nie może się domyślić, że oni tam się znajdują. Czy nie mówiły im kobiety o pustym grobie? „Nie wierzyli kobietom, ich słowa wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary” (Łk 24,11). Bali się, że po zabiciu ich Mistrza przyjdzie kolej na nich samych. Zamknęli się. Jakby to coś pomogło. Rozumiesz ich strach. Sam się z nimi boisz. Przeciwnicy Jezusa chcą niszczyć Jego aktywnych wyznawców. Niby ci aktywni wyznawcy są pożałowania godni i w niczym nie zasługują na miano ani wyznawców Jezusa, ani aktywnych. Ale o tym przeciwnicy nie muszą wiedzieć. Żal ci ich, wstydzisz się za nich – tak jak ci żal samego siebie i wstydzisz się za siebie, żeś taki tchórz, i czekasz z najwyższą niecierpliwością, żeby przyszedł jak najprędzej i uratował ich i twoją godność. Wpatrujesz się w zamknięte drzwi, przez które przejdzie. Już słyszysz: „Pokój wam”. Widzisz Go już przy stole. Ten sam – nie ten sam. Taki sam a inny. A więc: „Pokój wam. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana” (J 20,20). Co sobie pomyśleli? Czym się uradowali? Że wstał jak Łazarz i powróci dawne życie, tylko teraz już zwycięskie? Że uwierzą w Niego nie tylko tłumy ale i faryzeusze i kapłani? I wreszcie nadejdzie upragniony przez nich czas, że Jezus założy oczekiwane królestwo? Tak? Bo nawet potem, przy wniebowstąpieniu, gdy zapowiadał im, że ześle na nich Ducha Świętego, „zapytywali Go: Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1,6). A więc tak. Wciąż tak. Bez przerwy na to liczyli, że Jezus będzie królem. Ich pokusa – twoja pokusa – wszystkich chrześcijan pokusa? Żeby wreszcie na świecie zapanował porządek Chrystusowy. Być jeszcze raz w wieczerniku, gdy Jezus przychodzi dla Tomasza. Dla Tomasza – dla ciebie – dla wszystkich niedowierzających, którzy mówią: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”. Być w wieczerniku, gdy Jezus mówi Tomaszowi – mówi tobie: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do boku, i nie bądź niedowiarkiem lecz wierzącym”. Stać zawstydzonym przed Jezusem, wzruszonym Jego miłością i troską, i odpowiedzieć: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,25-28). Na koniec spotkać Go nad Jeziorem Genezaret z apostołami, którzy wypłynęli na połów ryb. Przysłuchiwać się Jego rozmowie z Piotrem. Rozmowie – zleceniu, rozmowie – posłaniu. „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” Pytanie do niego – pytanie do ciebie. „Odpowiedział Mu: – odpowiedz Mu – Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję”. „Rzekł do niego – mówi do ciebie: – Paś baranki moje” (J 21,15).