Biblioteka




3. Dziecko


 


     Bardzo ważne wydarzenie w życiu rodziny to pojawienie się dziecka. Wtedy rodzice przychodzą do Kościoła, aby je ochrzcić. Warto się przyjrzeć, co to znaczy „ochrzcić” dziecko. Jest to sakrament traktowany na ogół tradycjonalnie, a przynajmniej magicznie. A przecież chrzest jest to decyzja na życie w miłości, tak jak tego uczy Jezus Chrystus. W przypadku noworodka tę decyzję podejmują rodzice, zobowiązując się do wychowywania swojego dziecka w atmosferze miłości. A to nie znaczy, że zawieszą nad łóżeczkiem dziecka obrazek o treści religijnej, nawet nie znaczy to, że nauczą dziecko mówić „Boziu, pa”, ale że wychowają je na człowieka, który chce kochać, i miłość, czyli życzliwość dla ludzi i dla siebie samego, uważa za najważniejsze przykazanie swego życia. Obrzęd tego sakramentu zobowiązuje rodziców, aby wychowywali swoje dziecko w miłości, czyli w atmosferze ciepła, serdeczności, czułości, w której będą trwać rozmowy bez końca, odpowiedzi na wszystkie, nawet najtrudniejsze – bo najprostsze – pytania dziecka, w której będzie trwało inspirowanie dziecka zabawkami, plasteliną, klockami, książkami. I będzie głaskanie, i przytulanie, i kołysanki.
     Stoimy na terenie małej działki w lesie, parę osób. Młoda matka, trzymając swoje drugie dziecko na rękach, mówi: „Ja nie przypuszczałam w chwili ślubu, że po ośmiu latach małżeństwa będę kochała męża tak bardzo, jak kocham go dzisiaj”. Przerwała studia prawnicze – wróci do nich, obiecuje sobie, ale nie w tej chwili. Bo mówi: „Moglibyśmy wziąć jakąś panią do dziecka, a ja mogłabym studiować na uniwersytecie. Ale nie mam sumienia oddać go w ręce nawet najlepszego człowieka. Bo można oddać dziecko w ręce pani, której się zapłaci mniej więcej tyle, ile się samemu zarabia, i nie rezygnować z zawodu. Ale to wtedy będzie nie moje dziecko. Przekonałam się, że gdy wracam po kilku godzinach mojej nieobecności, to już nie jest moje dziecko. A gdy to trwa tygodniami czy miesiącami, to zaczyna się sprawdzać stare polskie przysłowie: >> Nie ta matka, co urodzi, ale ta, co wychowa<<".
     Inny dom, też sprawa malutkiego dziecka. Matka – specjalistka od marketingu. Mąż również. Pytam: „Jak sobie dajecie radę? Przecież oboje pracujecie?”. Słyszę odpowiedź: „Potrafiliśmy na szczęście ułożyć nasze zajęcia zawodowe tak, że albo ja jestem przy dziecku, albo mój mąż”.