Biblioteka





Został nam w oczach Jezus cierpiący,
skrzywdzony, obity, powieszony na krzyżu. A przecież
nie to było treścią Jego życia. Powiedział sam o sobie:
„Jam się na to narodził i na to przyszedłem na świat,
aby świadectwo dać prawdzie”.


I dawał świadectwo prawdzie.
Sobą i słowem. Aż do użalenia się nad grzesznicą.
Aż do „Błogosławieni pokój czyniący”.
Aż do wyganiania powrozami
kupczących ze świątyni. Aż do „Biada wam,
faryzeusze obłudnicy, rodzaju jaszczurczy”.


Czy przyznajemy się do takiego Mistrza? Co my
chrześcijanie zrobiliśmy z Jego „błogosławieni” i
„biada wam”? Przechowujemy je w świętych księgach. Co my
zrobiliśmy z Jego powrozami? Zawiesiliśmy
na ścianach kościołów jako relikwie. Czy naprawdę
nie ma do kogo już mówić „błogosławieni”,
„biada wam”? A może już
w tobie nie ma zachwytu dobrem, oburzenia na zło?
Sfilistrzałeś. Już nie jesteś taki
głupi, żeby mówić prawdę. Najwyżej
czekasz, aż kto inny
ją powie. Aż kto inny
chwyci za powrozy.