Biblioteka


BOŻE NARODZENIE



 

 

Boże Narodzenie

 

Nadszedł czas rozwiązania i porodziła

  Nie wystarczą życzenia wszystkiego najlepszego, wszelkiej pomyślności, aby rodzicom dzieci się dobrze chowały i aby dzieci miały bogatych rodziców. Nie wystarczy stół wigilijny z siankiem i białym obrusem, ani łamanie się opłatkiem, nie wystarczy nawet choinka i kolędy.
 Nieustannie drąży nas przeświadczenie, że to jeszcze nie to, że to wszystko symbolizuje jakąś rzeczywistość, która jest tak realna jak opłatek łamany w wigilię, ale z drugiej strony nieuchwytna jak wspomnienie. Powstaje niepokój, że może przejść obok nas, że staniemy się jakoś ubożsi nie zetknąwszy się z nią.
 Chyba, że wmawiać będziemy sobie i innym, że nie ma żadnej tajemnicy, a jedyną rzeczywistością są właśnie te zabawki na choince, ten kawałek ryby, ten strój świąteczny.
 

Gwiazda znikła im z oczu

  W drugi dzień Bożego Narodzenia, w św. Szczepana, pierwszego męczennika, spotkaliśmy się u Danki. Tyle mieliśmy sobie do powiedzenia. Po podwieczorku porozsiadaliśmy się wygodnie, mówiąc o tym i o owym. Danka zapaliła świeczki na choince. Ktoś podszedł i zgasił światło. Migocące zabawki na tle ciemnego świerku, zapach świeczek. Któraś z dziewcząt rozpoczęła „Lulajże Jezuniu”. Inni podchwycili.
 I wtedy, gdzieś po drugiej zwrotce, Danka powiedziała: „przed samymi świętami zdarzył się u nas bardzo tragiczny wypadek. Asystentka z drugiego roku odebrała sobie życie”.
 Zapanowała cisza. Słowa powoli przeciekały do świadomości. Potem ktoś cicho zapytał: „dlaczego?” „co się stało?” i jeszcze ktoś: „czy nie zostawiła jakiegoś listu?”
 „Tak, zostawiła. Do matki. Dziękowała za opiekę. Do profesora. Jeszcze trzeci, jak gdyby wyjaśniający, najkrótszy, że popełniła samobójstwo, ponieważ nie znalazła celu życia”.
 A więc wstawała rano, myła się, jadła śniadanie, szła do pracy; potem – może do kina, może do teatru. Podobno była bardzo dobra dla studentów. A wszystko na tle wielkiej pustki, ciemności, bezsensu.
 Było to w dzień św. Szczepana, pierwszego męczennika, który uznał cel swego życia za tak wielki, że mógł życie swoje za niego oddać.
 

Poszedł za Nim

  W drugi dzień Bożego Narodzenia czcimy świętego Szczepana, ponieważ wiara w Jezusa, to nie interesująca teoria, to nie tylko zajęcie pozycji.
 Drugi dzień Bożego Narodzenia Kościół oddaje świętemu Szczepanowi, ponieważ wiara angażuje człowieka tak bardzo, że ma on obowiązek świadczyć ją nawet życiem swoim.
 

Że się wam dziś narodził Zbawiciel

  To nie: „Jezus narodził się w Betlejem”, ale: „Jezus narodził się w Betlejem dla ciebie”. I nie: „aby nas zbawić od grzechu pierworodnego”, ale: „aby ciebie zbawić”. Od wszystkiego: od ciebie samego, od świata, od śmierci, od zła. I dlatego zaufaj Mu bezgranicznie. We wszystkim: w twoich kłopotach ze światem, w twoich kłopotach ze sobą i z ludźmi.
 

Była noc

  Jest noc. Bezruch. Z daleka dobiega szum miasta, gwizd odchodzących pociągów, na niebie łuna świateł.
 Pijesz kawę. Odbierasz podawanego papierosa. Siedzisz nad swoją robotą. Dobiegają do ciebie rozmowy, śmiechy. Ktoś o czymś z ożywieniem opowiada. A y sobie nagle uświadamiasz, że ciebie to już nic nie obchodzi. Jesteś tym, który „już wie”, jedynie pewnym faktem jest dla ciebie śmierć. Patrzysz ze zdziwieniem na ludzi, którzy potrafią żyć normalnie, pytasz: „jak długo tak jeszcze będą trwać w niewiedzy?” Czasem sprawy i kłopoty twojego dnia zdają się zrywać z ciebie skorupę, ale to tylko pozór, który cię tym bardziej rozdrażnia i złości. Czasem na chwilę włączysz się w nurt życia, aby potem popaść w tym głębszą odrętwiałość. Łapiesz się na jakichś próbach zabezpieczenia i stwierdzasz, jak jesteś śmieszny. Uciekasz w szalone prace, w interesujące hobby, i wiesz, że to wszystko nie ma sensu.
 Ale może będzie ci dane, kiedy tak trwasz na stanowisku swoich obowiązków, jak pasterze czuwający nad trzodą, że w ciszy dobiegnie cię śpiew Aniołów. Ale może będzie ci dane, że w swojej ciemności ujrzysz gwiazdę trzech Mędrców. Wtedy idź za nią. Przełam bezwład. Na pół po omacku, bez pewności, czy się nie mylisz, ryzykując błąd, potykając się o zeschłe trawy i sterczące kamienie. Byleś tylko nie dał w sobie zagłuszyć śpiewu. Byłeś tylko nie odwrócił oczu i nie stracił światła gwiazdy. Idź za nią, aż znajdziesz Jezusa leżącego w zimnie i nagości na sianie. I złóż Mu swój dar, na jaki cię stać.
 Idź za nią, aż znajdziesz człowieka samotnego, bezradnego, skrzywdzonego, opuszczonego, któremu nie ma kto pomóc, któremu możesz pomóc tylko ty. Idź za nią. Aż znajdziesz się wobec sytuacji krytycznej, sprawy beznadziejnej, na którą wszyscy patrzą z obojętnością, której już wcale nie widzą, a jeżeli nawet widzą, nie ma tego, kto by chciał zaryzykować, kto chciałby się poświęcić. To jest twój czas. Wołanie do ciebie. Daj, jak pasterze, na co cię stać. Nie wahaj się, bo to ostatni może raz usłyszałeś ten śpiew.
 

A oto Anioł Pański zjawił się przy nich

  Pasterze dowiedzieli się o Jezusie od aniołów. Mędrcom wskazała Go gwiazda. Święty Piotr odkrył Jezusa przez cudowny połów ryb, jawnogrzesznica – przez słowa przebaczenia, niewidomy – przez cud odzyskania wzroku. Nikodemowi tłumaczył Jezus prawdy nadprzyrodzone w długich nocnych rozmowach. Mateuszowi powiedział po prostu: „Pójdź za mną”.
 W rozmaity sposób objawia się Bóg ludziom. Na innej drodze znalazłeś Go ty, na innej twój brat. I nie to jest ważne „jak”. Ważne, że do Niego doszedłeś.
 

Bo nie było miejsca w gospodzie

  Mówią, że miejscem charakterystycznym dla Francuzów jest kawiarnia, dla Anglików – klub, dla Niemców – piwiarnia. My ciągle myślimy o domu rodzinnym.
 W święta Bożego Narodzenia Anglicy ozdabiają ulice i frontony kamienic, Francuzi urządzają popisy cyrkowe na placach. U nas w pierwszy dzień świąt najchętniej do nikogo się nie chodzi.
 My, naród, którego granice przesuwano bez końca, naród żołnierzy-tułaczy, mający swoje groby po wszystkich kontynentach. My, u których przy wigilii jedno krzesło tak często bywa puste, puste – nie tylko dla symbolu.
 Nam jest bliska Matka, której przyszło rodzić w podróży, która szuka miejsca, gdzie by mogła swoje Dziecko ułożyć. Tak łatwo Jej współczujemy, gdy ucieka ze swym Maleństwem w obcy kraj. Rozumiemy Ją, gdy z utęsknieniem czeka na powrót.
 My, którzy dobrze rozumiemy słowo rozstanie, Boga-Człowieka ujrzeliśmy na tle rodziny.
 

Którego nie znacie

  Dzisiaj nie musisz się bać Boga. Leży na sianie i płacze. Nad Nim głowa osła i wołu. Dzisiaj nie musisz się bać Boga. Możesz podejść i pogłaskać Go. Ale powiedz: czy ty naprawdę wierzysz, że to Dziecko jest Bogiem? Czy ty naprawdę wierzysz, że to Dziecko jest twoim Bogiem?
 Cofnąłeś się wewnętrznie przed takim sformułowaniem? Ale przypomnę ci: miałeś podobne przeżycie, gdy ci mówiono, że Bóg to jest Byt absolutny, Sam ze Siebie, bez początku i końca, Który zawsze jest, dla Którego nie istnieje czas.
 W myślach o Bogu musisz uwzględniać zawsze poprawkę na Jego nieskończoność, z powodu której nigdy Go w pełni ogarnąć nie potrafisz.
 

Przynosimy wam wesele wielkie

  Czy naprawdę przynieśli ci wesele wielkie? Czy cieszysz się z tego, że uwierzyłeś w Jezusa, że jesteś chrześcijaninem? Czy przyjąłeś wiarę jak cenny dar? Czy jest dla ciebie jak znaleziony skarb, jak perła najdroższa? Czy jesteś szczęśliwy?
 

I ujrzą Syna człowieczego przychodzącego w obłokach

  Znów minął rok.
 Nie mów: „odwalony”. W nim było dużo dobra i to niewątpliwego dobra. To nie tylko krok w czasie. To był twój krok w drodze do Boga. Tyle miłości, tyle przełamywania swego egoizmu.
 Może powiesz: „To, co mówisz, jest dla mnie krępujące. Nie widzę wcale tego dobra”.
 A więc popatrz: tyle rannego wstawania, pośpiechu, by się nie spóźnić, przepracowanych solidnie godzin, uczciwości, pomocy w domu, troski. Tak, tyle miłości.
 Pan Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy. To znaczy przede wszystkim, że nie zapomni najmniejszego dobrego uczynku, najprostszego słowa, najdrobniejszej życzliwej myśli.
 

Nazwali Go imieniem Jezus

  Zanim twoją księgę życia, roku, który przeszedł, na półki złożą, poproś jeszcze o nią na chwilę. I przerzuć kartki. Jest tyle spraw, które odłożyłeś, bo przyszły inne, ważniejsze. Wynotuj je i zapisz jako pilne na samym początku nowego roku.
 Już ci nową książkę podali. Białe, czyste karty – jest ich 365. Na pierwszej napisz: „W Imię Boże!”
 Co ten rok przyniesie?
 Czy się na nim ludzkość nie zawiedzie? Wielki znak zapytania, Sfinks. Niewiadoma losów świata, losów kraju, losów rodziny, losów twoich. Ale nie zapominaj, napisałeś: „W Imię Boże!” Oddałeś się Bogu. Zaufaj Mu.
 A także zaufaj sobie. To bardzo trudne. Tyle razy zawiodłeś się. Niejedna nieuczciwość ciąży na twoim sumieniu. Wiesz, że nie ma grzechu, do którego nie byłbyś zdolny. I dlatego tak trudno ci zaufać sobie, ale musisz: jesteś dziełem Bożym, masz w sobie dużo dobra. Dla tego dobra Bóg cię kocha. Zaufaj sobie.
 

Jego gwiazda

  Patrzmy w gwiazdę betlejemską, żeby oczy nasze nabrały blasku, żeby nabrały jej światła. Przychodźmy do żłóbka Jezusa, żeby ręce nasze się ogrzały. Śpiewajmy kolędy, żeby serca nasze odtajały, żeby się stały bardziej czułe na wszystko, co się wokół nas dzieje.
 

A oni Go nie poznali

  „Jak święta?”
 „Galareta nie chciała się zsiąść, ale za to sernik się udał. W drugi dzień najpierw byliśmy sami, a potem przyszli goście”.
 „Ale jak twoje święta?”
 „Owszem. Było bardzo miło. Śpiewaliśmy kolędy i rozmaite stare piosenki. Okazało się, że mamy masę wspólnych znajomych”.
 „Ale jak twoje święta Bożego Narodzenia?”
 „Dziękuję, dobrze, tylko szkoda, że nie ma takiej pogody, jaka być powinna w nasze polskie Boże Narodzenie. Powinien mróz skrzypieć pod nogami, powinno być dużo śniegu. I pełne słońce. I dalekie dzwonienie sanek”.
 „Ale jak twoje Boże Narodzenie?”
 Nie – nie mów: cała ludzkość czekała, nie mów: gdzieś w Betlejem narodził się dla ludzi.
 

Trzej Mędrcy ze Wschodu

  Ktoś zawołał po imieniu.
 Oglądasz się. „Czy to o mnie chodzi?”
 Ktoś zapukał do drzwi twego mieszkania.
 „Czy to po mnie?”
 Jest obraz Caravaggia, tego tajemniczego malarza-pirata: przy stole, na którym dużo pieniędzy, grupa celników. Nachyleni liczą. Ale nie wszyscy. Lewi, przyszły św. Mateusz, zdaje się pytać: „Czy to o mnie chodzi?” Bo we drzwiach anioł wskazuje ręką na niego. „To ja mam iść? A może któryś z nich?” Anioł uporczywie wskazuje na niego: „Nie, nikt inny, tylko ty”.
 Czy tylko trzech Mędrców ujrzało gwiazdę? Czy wszyscy mędrcy, którzy ją ujrzeli, poszli za nią?
 Jest faktem, że przyszło tylko trzech.
 Często mówi się, że w człowieku leżą skrajne możliwości: świętość i zbrodnia. Jest jednak i trzecia – najczęstsza: pospolitość. Jak do tego dochodzi, że człowiek ostatecznie ustala ten właśnie styl życia?
 Już powinieneś wstać, a nie wstajesz: „Jeszcze chwilę; ostatecznie potem pośpieszę się z myciem i śniadaniem, zdążę”. Równocześnie rośnie niepokój. Świadomość ta jest jak kamyczek, który dostał się do buta i uwiera. Wpadłeś w potok słów. Porwało cię podniecenie. Dajesz się ponosić fali gniewu. Ale jak daleka  piosenka dźwięczy ostrzeżenie.
 Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że się zaprzesz, powiesz, że nie wiesz, czy to do ciebie, że nie wiesz, o co chodzi, że to nie dla ciebie znak.
 

I ujrzeli gwiazdę

  W święto Trzech Króli, którzy poszli za gwiazdą i znaleźli Jezusa, weź kredę i napisz na drzwiach +K+M+B. Nie po to, aby inni widzieli, że jesteś taki ortodoksyjny katolik, ale dla siebie: żebyś pamiętał, że należysz do nich, do ich towarzystwa, że jesteś gotowy, tak samo jak oni, iść za gwiazdą.
 Masz plany życiowe, tak jak oni je mieli. Masz plany na każdy rok, na każdy dzień. Ale jak oni musisz być przygotowany w każdej chwili przyjąć nakaz Boży. Nie chodzi tu tylko o jakieś wielkie posłannictwo. Chodzi o codzienność: niesłuszną naganę, wizytę nie w porę, opiekę nad zdziecinniałą osamotnioną ciotką, chorobę, kłopoty mieszkaniowe, które ci krzyżują plany.
 Przyjmuj to wszystko tak, jak oni przyjęli gwiazdę.
 

I przynieśli Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę

  Tylko tak można Boga spotkać – ze złotem, kadzidłem i mirrą: ze złotem miłości aż do całkowitego oddania się, do zupełnego poświęcenia; z kadzidłem zachwytu aż do oszołomienia; z mirrą cierpienia, smutku, poczucia grzechu.
 Tylko tak można spotkać Boga – tylko tak można siebie spotkać. Siebie jako małego człowieka wobec ogromu Rzeczywistości, do której dochodzi się przez miłość, zachwyt i cierpienie.
 

Który Jest

  My, pokolenie energii nuklearnej, lotów kosmicznych i przeszczepiania serc; my, którzy jak żadne pokolenie poznaliśmy potęgę i małość człowieka; którzy walczymy o pokój, a równocześnie dokonujemy tylu gwałtów, okrucieństw, mordów; my, którzy tak wysoko niesiemy sztandar humanitaryzmu, a patrzymy ze spokojem, jak ludzie codziennie mrą z głodu; my, którzy tak udoskonaliliśmy środki przekazu, aby znać prawdę, a kłamiemy, wypaczamy fakty, oszukujemy się; my, którzy jak żadne pokolenie dotąd poznaliśmy wielkość i ograniczoność człowieka – pochyleni nad żłóbkiem Jezusa odkrywamy na nowo tę nieprawdopodobną rzeczywistość, że Bóg nas wszystkich i każdego z osobna kocha.
 

Jakoś uwierzył, niech ci się stanie

  A naprawdę nie było w stajni aniołów. Byli, ale u pasterzy, którzy stali na straży.
 A naprawdę gwiazda wiodła trzech Mędrców, ale w mieszkaniu, gdzie przebywało Dziecię, żadne cuda się nie działy.
 Wkrótce potem Syn Boży będzie uciekał przed zazdrosnym, marionetkowym władcą małego państewka. Potem trzydzieści lat pracy ciesielskiej w nijakiej mieścinie i zaledwie parę lat działalności publicznej, w czasie której czynił cuda, podobnie zresztą jak prorocy i inni wybrańcy Boży Starego Testamentu.
 Człowieka nie można zmusić do wiary i miłości, nawet gdyby tej wiary i miłości chciał od niego sam Bóg.
 

Ojca nikt nigdy nie widział

  Chociaż jest tak prosty, że nawet dziecko potrafi Go przyjąć, to jednak jest tak trudny, że nawet największe umysły są wobec Niego bezradne.
 Chociaż jest tak blisko, że w każdej chwili możesz się z Nim złączyć modlitwą, jest równocześnie tak daleki, jakby Go od nas dzieliły światy.
 Chociaż jest tak miłosierny, że nawet największy grzesznik może u Niego znaleźć przebaczenie, jest zarazem tak sprawiedliwy, że nawet największy święty nie może mieć pewności swojego zbawienia.
 Chociaż narodził się, żył i umarł jak człowiek, pozostanie zawsze dla nas tajemnicą; pozostanie zawsze nietknięty, nieosiągalny, niepojęty – bo dzieli nas od Niego szczelina Jego nieskończoności.
 

Z radością wielką

  Wszystko, co pozostało w nas z dziecka, co jest czystością, prostotą, jasnością – pragnieniem bez miary, tęsknotą niezaspokojoną, czego dotykamy w najgłębszym wzruszeniu, w serdeczności przyjacielskiej, w spotkaniu z pięknem. To co płynie u dna naszego bytu, co jest bardziej tobą niż ty sam, ale co pozostaje zawsze Nieodgadnione –
– To przyszło do nas w Słowie, które stało się człowiekiem.
 

Po co przyszedł

  Celem przyjścia Chrystusa na świat nie było wyrzucanie przekupniów ze świątyni ani uzdrawianie chorych, ani wypędzanie czartów, ani dyskutowanie z faryzeuszami, ani uwolnienie narodu żydowskiego spod rzymskiej przemocy, ani nawet nauczanie.
 Celem Kościoła nie jest przebudowa ustrojów społecznych i gospodarczych, ani zakładanie szpitali i żłobków, ani budowa świątyń.
 Celem człowieka nie jest robienie pieniędzy ani zakładanie rodziny, ani rozwój intelektualny, ani postęp techniczny.
 Celem człowieka jest dopełniać miary człowieczeństwa, którego wzór ukazał i pozostawił Chrystus.
 

Miłość przyszła na świat

  Wiemy, że jesteś miłością, ale nam łatwiej nieść Tobie kwiaty i świece, modlitwy i pieśni. Więc gdy dzisiaj patrzymy w Ciebie narodzonego, prosimy: daj nam łaskę, byśmy zrozumieli, że być z Tobą to znaczy przebaczać, pracować, być dobrym – to znaczy: kochać.
 

Panie, naucz nas

  On nam się objawił, ale to nie znaczy, że wszystko nam o sobie powiedział, i że wystarczy tylko głębiej postudiować czy spytać teologów, aby Go poznać.
 On się dla nas narodził i umarł na krzyżu, ale to nie może nas uprawniać do jakiejś wobec Niego poufałości.
 Ustanowił Kościół i sakramenty, ale nie może nam się zdawać, że łaską zamkniętą w tych symbolach możemy dowolnie dysponować.
 Pozostaje dla nas Tajemnicą. I to jest najpewniejsze, co o Nim wiemy.
 

I wrócił do Nazaretu

  Pismo Święte nie mówi prawie nic o trzydziestoletnim pobycie Jezusa w Nazarecie, bo po prostu w tym okresie nie wydarzyło się nic szczególnego. To było całkiem zwyczajne życie w małym mieście. Zwyczajne wschody i zachody słońca. Zwyczajne przebudzenia, modlitwy, posiłki, prace, wypoczynki. Zwyczajne wiosny, lata, jesienie i zimy. To była matka, ojciec i syn, sąsiedzi, ludzie, u których cieśla Józef wraz ze swoim synem Jezusem pracowali.
 To było zwyczajnych trzydzieści lat – na to, żebyśmy uwierzyli w wartość zwyczajnego ludzkiego życia przed Bogiem.
 

Słowo Boże

  Ważne jest nie tylko, co mówił, ale przede wszystkim – jakim był. On jest Słowem Bożym, bo swoją osobowością wypowiedział Ojca: wcielił w życie to, co jest istotą Boga. Przez życie dla innych, przez oddanie się ludziom aż po śmierć – objawił, że Bóg jest miłością.
 

Wiara twoja

  Czasem cuda Jezusa kryły się pod pozorem prymitywnego leczenia. Wkładał palce do uszu głuchoniemego, niewidomemu mazał powieki błotem, poślinionym palcem dotykał języka. Czasem odpowiedzi Jego były żartobliwe: „Nie umarła dzieweczka, ale śpi”. Tym, którzy doznawali cudownego uzdrowienia, nakazywał, aby milczeli. Gdy zarzucano Mu, że w szabat uzdrawia, sugerując, że czyni to sposobami naturalnymi, po prostu jako znachor, przytaczał przypowieść o wole, który wpadł do studni w dzień szabatu. Tylko od ludzi proszących Go o uzdrowienie żądał wiary. Uzdrowionym mówił wprost, że stało się to dzięki ich wierze.
 

Pięć chlebów jęczmiennych

  Mogłoby być tak: „Proszę usiąść”. Pięć tysięcy mężczyzn siada. „Jestem Synem Bożym. To może się wam wydać nieprawdopodobne, dlatego na potwierdzenie moich słów uczynię cud. Patrzcie na swoje prawe kolano. Jest na nim chleb?” A pięć tysięcy mężczyzn odpowiedziało: „Nie ma chleba na prawym kolanie”. „A teraz popatrzcie na swoje lewe kolano. Są na nim ryby?” A pięć tysięcy mężczyzn odpowiedziało: „Nie ma ryb na lewym kolanie”. A teraz uwaga. Chwila ciszy, ręce wyciągnięte do góry, wzrok wzniesiony ekstatycznie w niebo. Aaaa… Na prawym kolanie każdego mężczyzny pojawił się chleb, a na lewym ryby.
 A było zupełnie inaczej. Pan Jezus wziął parę bochenków chleba, połamał, pobłogosławił, powkładał do koszów, do tego dołożył parę ryb i powiedział apostołom, żeby poszli rozdawać. – Wielki to trud rozdawać paru tysiącom ludzi. – Jak przeżywał każdy ze zgromadzonych ten fakt? Po prostu widział, że uczeń Mistrza z Nazaretu podaje mu z kosza chleb i rybę.
 

I uradowali się ujrzawszy Pana

  Ażeby Pana Boga pokochać miłością ludzką, musisz uwierzyć, że ciebie kocha Jezus Chrystus. Nie ludzkość, nie cały świat, ale ciebie kocha Jezus Chrystus – Bóg Człowiek.
 Drogą dla naszej miłości jest droga pasterzy, Jana, Marii Magdaleny, łotra – ludzi mających z Nim bezpośredni kontakt.
 Aby pokochać Jezusa miłością ludzką, trzeba czekać na Jego przyjście, trzeba cieszyć się, że się narodził, uciekać z Nim do Egiptu, żyć z Nim w Nazarecie, chodzić po Palestynie, współczuć w Jego męce, cieszyć się Jego chwałą.
 

Dar twój

  Przynosimy kwiaty, śpiewamy, na uroczyste spotkania z Nim ubieramy się odświętnie. Jego wyobrażenie wieszamy na głównym miejscu w naszych mieszkaniach, ku Niemu zwracamy pierwszą myśl po obudzeniu, Jemu ofiarujemy ostatnią chwilę przed zaśnięciem.
 Czasem w odruchu wdzięczności oddajemy Mu rzeczy cenne: odznaczenia wojskowe, sznur korali, pierścionek zaręczynowy albo obrączkę ślubną. Ojcowie nasi ofiarowywali woły, barany, pierwociny plonów; poświęcali domy, płachty siewne, pola w czasie dni krzyżowych. My przynosimy Mu w każdą niedzielę nasze spracowane ręce, nasze umysły, wolę i uczucia, ażeby je wraz z ofiarę swego Syna przyjął jako dar.
 

Będziesz miłował

  Pan Bóg nie musiał stać się człowiekiem. Nie musiał w stajni się rodzić ani umierać na krzyżu. Tak jak nie musiał nas stwarzać i wprowadzać w swoje życie. Te fakty, jak i wszystkie inne, znajdują wytłumaczenie w ogromie Bożej miłości.
 Ale ten porządek miłości odnosi się również i do nas.
 Nie musimy spełniać bardzo wielu rzeczy, a jeżeli je wykonujemy, to na uzasadnienie mamy to jedno: miłość. Kto jej nie potrafi przyjąć, nie zrozumie ani siebie, ani ludzi, ani Boga.
 

Jednemu dał pięć talentów, innemu dwa

  Nie wszyscy zostali apostołami. Tylko ci, którym Pan Jezus powiedział: „Pójdź za mną”. Nie wszystkie jawnogrzesznice odmieniły swój tryb życia, tylko ta, której Pan Jezus powiedział: „Odpuszczają ci się grzechy, idź i nie grzesz więcej”. Nie wszyscy celnicy porzucili swój zawód, tylko ten, któremu Pan Jezus powiedział: „Zacheuszu, zstąp z drzewa, bo dzisiaj u ciebie podoba mi się być”.
 Inna była droga św. Jana, inna św. Piotra, inna Nikodema, Weroniki, Marii Magdaleny…
 Nie wszyscy ludzie obecnie żyjący są chrześcijanami. Nie wszyscy chrześcijanie gorliwie praktykują. Nie wszyscy gorliwie praktykujący są zakonnikami.
 Każdy ma swoją drogę, którą mu wyznacza Łaska.
 Najważniejsze, żeby człowiek, nawet tak doskonały jak młodzieniec ewangeliczny, nie odmówił pójścia za nią.
 

Pójdź za mną

  Na innej drodze objawił się Jezus Piotrowi, na inne Zacheuszowi, na innej Magdalenie, na innej Nikodemowi, na innej tobie. I to nie raz. Bo na przykład Piotrowi: przy cudownym połowie ryb, na dziedzińcu pałacu arcykapłana, po zmartwychwstaniu nad brzegiem jeziora.
 Chrześcijaństwo to nie jest mundur, który wkładasz. Chrześcijaństwo to jest Chrystus, który ci staje na drodze, albo któremu ty stajesz na drodze.
 

Jestem z wami

  Od dwóch tysięcy lat Jezus jest między ludźmi. Zostanie z nami do końca świata. Tak jak wtedy, tak zawsze przychodzą do Niego pasterze i mędrcy; Janowie są bezgranicznie wierni, Magdaleny poznają Go w pokucie, Nikodemowie prowadzą z Nim filozoficzne rozmowy, Piotrowie zapierają się Go ze strachu, ale w końcu umierają za Niego; chorzy proszą o uzdrowienie, tłumy chodzą za Nim, czekając na sensację cudu; tłumy wołają: „Ukrzyżuj”, nie bardzo wiedząc dlaczego; Judaszowie sprzedają Go, Piłaci skazują na śmierć; są Weroniki, Marie, Cyrenejczycy, łotrowie dobrzy i źli, setnicy, Józefowie z Arymatei, strażnicy grobu, są Tomasze chcący Go dotknąć, zanim uwierzą.
 W tym szeregu postaci spróbuj odnaleźć siebie.
 

Twoje Królestwo Boże

  Żeby znaleźć sens życia. Żeby wiedzieć, po co być uczciwym, po co pracować, wychowywać dzieci – po co żyć.
 Pan Jezus powiedział, że Królestwo Boże jest podobne do perły drogocennej, którą człowiek znalazłszy, sprzedał wszystko, co miał, aby ją kupić. Że jest podobne do skarbu ukrytego w roli, którą człowiek kupił, sprzedawszy całą majętność.
 Królestwo Boże otworzyło się przed Zacheuszem, gdy zobaczył krzywdę wyrządzoną przez siebie; i przed tobą się otwiera, gdy ujrzysz krzywdę, którą wyrządziłeś.
 Królestwo Boże otworzyło się przed jawnogrzesznicą, gdy upadła do nóg Jezusa i płakała, ale otwiera się i przed tobą, gdy ujrzysz swoje grzechy.
 Tylko żeby tej łaski słońce nie wypaliło, żeby jej chwasty nie przydusiły, żeby ptaki nie wydziobały, żebyś sobie nie wytłumaczył, że nie ma sensu tak postępować, bo ludzie to hieny, że aby żyć między nimi, trzeba być takim jak oni.
 Nie, nieprawda; dziewczyna wyskoczyła z drugiego piętra, bo nie chciała być zgwałcona; kolejarz rzucił się  pod nadjeżdżający pociąg, aby uratować dziecko na torze; zawodnik podczas slalomu na mistrzostwach świata zgłosił, że ominął bramkę, czego nie zauważyli sędziowie. To nie z czytanek dla dzieci, to z gazet.
 Bierz poszczególne kamyczki łaski: czerwone – miłości, zielone – nadziei, złote – uśmiechu, które ci Pan Bóg podaje i układaj je w twoją mozaikę Królestwa Bożego. Niech się w tobie rozrośnie, jak ziarno gorczyczne w wielkie drzewo.
 

I będą słuchać głosu mego

  Nie można ciągle chodzić w krótkich spodenkach
 Nie można wciąż wyobrażać sobie Pana Boga jako dobrotliwego Dziadzia z siwą brodą, wokół którego aniołowie z wielkimi skrzydłami deklamują: „Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów”. Nie można wciąż modlić się: „do Ciebie Boże rączki podnoszę”.
 Nie można ograniczyć Adwentu do św. Mikołaja, Bożego Narodzenia – do choinki, Wielkiego Postu – do pieczonych ziemniaków w Wielki Piątek, a Wielkanocy – do szynki.
 Każdy musi znaleźć swoją drogę do Boga, odpowiednio do swego wieku. Inna jest droga dziecka, inna młodego chłopca czy dziewczyny, inna człowieka dojrzałego, inna starca.
 Każdy człowiek musi znaleźć drogę do Boga odpowiednią dla swoich czasów. Ona nie może być anachronizmem, nie może być wyobcowana z podłoża innych przeżyć.
 

Wzięła Go na swoje ręce

  Gdy wilki podchodziły pod zagrody, gdy burza szalała nad domami, przodkowie nasi oddawali się pod opiekę Matki Bożej, paląc gromnice.
 Nam już wilki nie grożą.
 Nam już nie wilki grożą.
 Nam już pioruny nie grożą.
 Nam już nie pioruny grożą.
 W święto Matki Boskiej Gromnicznej prośmy o to, aby nas wzięła w swoją opiekę. W opiekę przed ludźmi gorszymi niż wilki, przed nieszczęściami bardziej niespodziewanymi niż piorun.
 

W rękach waszych

  Tak jak ci, którzy w Gromniczną ze świecami wracają do domu, strzegąc, aby płomień nie zgasł – przez jednych wyśmiewani, przez drugich podziwiani, przez innych obserwowani z ciekawością, sami nie zwracają uwagi na to, ale cieszą się, że mają światło, ale radują się, gdy potrafią je donieść do domu.
 Tak i ty idziesz z wiarą w Boga przez życie, osłaniasz ją, aby nie zgasła, korzystasz z jej światła – przez niektórych wyśmiewany, przez innych podziwiany, cieszysz się, że wierzysz i pragniesz tylko donieść wiarę swoją do domu Ojca.
 

Zbawienie wasze

  Nie wystarcza uwierzyć, że Bóg jest.
 Trzeba, żebyś uwierzył, że Bóg jest twoim Zbawicielem. Trzeba, żebyś uwierzył, że Bóg może cię wybawić od bezsensu życia, od zła, od cierpienia, od śmierci.
 Dokonać się to może najprościej wtedy, gdy włączysz się w nurt życia Kościoła, gdy będziesz uczestniczył w tajemnicach narodzenia, życia, śmierci, zmartwychwstania Chrystusa; gdy uwierzysz, że w święto Bożego Narodzenia On dla ciebie się rodzi, w Wielkim Poście dla ciebie cierpi, w Wielkanoc dla ciebie zmartwychwstaje, w Zielone Święta tobie zsyła Ducha Świętego, że w niedzielnych Ewangeliach ciebie poucza. Wtedy rzeczywiście On będzie kształtował twoje doznania, świat twoich myśli, uczuć, twoje postępowanie: stanie się twoim Zbawicielem.
 

Effeta to znaczy otwórz się

  Kto jest prawdziwym wyznawcą Chrystusa?
 Czy ta pani w czerni, która codziennie przychodzi do kościoła? Ksiądz odprawiający Mszę świętą? Zakonnik z brodą, w brunatnym habicie, przewiązany sznurem? Może dopiero karmelita bosy odcięty od świata ciężką klauzurą? Albo trapista zamknięty wiecznym ślubem milczenia?
 Kto jest dzisiaj prawdziwym wyznawcą Chrystusa?
 A ty stoisz przed lustrem w nowej sukni i czeszesz włosy. I z radością stwierdzasz, że podobasz się sobie. Czy myślisz, że bardzo jesteś pogańska?
 A ty jesteś zakochany, ciągle marzysz o swojej dziewczynie, tęsknisz za nią. Czy wstydzisz się oczy podnieść do Pana Boga?
 A ty rozmawiasz z kolegą, jakby tu dorobić do pensji poza godzinami pracy. Czy uważasz, że dzieli cię tak wiele od ideału ubogich duchem?
 Albo nie pozwalasz, aby ci wyrwano twoją własność, którą posiadasz, i włóczysz się po sądach. Czy boisz się, że przez to odszedłeś od Jezusa?
 Byli tacy, którzy uważali małżeństwo za grzech. Byli tacy, którzy potępili alkohol i nawet do Mszy świętej używali wyłącznie wody.. Byli tacy, którzy żądali, aby każdy prawdziwy wyznawca Chrystusa sprzedał wszystko co ma, rozdał ubogim i żył w ubóstwie.
 A czy tobie nie grozi jakiś błąd?
 

Stojący na rynku

  Jaką wartość stanowi chrześcijaństwo dla współczesnego człowieka? Jaką wartość stanowi chrześcijaństwo dla ciebie?
 Odsuń na chwilę historię Kościoła, kler i hierarchię, dekalog i przykazania kościelne, liturgię i obrzędy.
 Chrześcijaństwo to przyjaźń z Chrystusem. Chrześcijaństwo to twoja przyjaźń z Chrystusem – to Chrystus, który wyciąga do ciebie rękę. Do ciebie, który ostatecznie zawsze jesteś samotny, nawet gdy cię otacza rodzina i przyjaciele, który jesteś smutny, skrzywdzony, rozczarowany, bezradny.
 

Będziesz miłował Pana Boga twego

  Dopiero wtedy w pełni spostrzeżesz siebie, wtedy odnajdziesz swoje miejsce, gdy odkryjesz, że On traktuje cię jak osobę, interesuje się tobą, kocha cię: cieszy się tym, że jesteś i że jesteś  t a k i;  przyjmuje wszystko, co twoje, mimo że dalekie jest od doskonałości; wybacza ci twoje wady, gdy zdobywasz się przynajmniej na gest przeproszenia.
 Dopiero wtedy jesteś w stanie dać wszystko z siebie, gdy Go pokochasz: gdy ci będzie zależało, żebyś się nie skompromitował w Jego oczach, żeby On się na tobie nie zawiódł, gdy ważne dla ciebie będzie jedynie Jego zdanie o tobie.
 

Cieśla z Nazaretu

  Gdy byłeś mały, chciałeś być sławny. Nie wiedziałeś jeszcze z jakiego powodu, ale wierzyłeś, że będą o tobie pisali w gazetach wielkimi literami. Czy ciągle na to czekasz?
 Tak, chcemy, aby nas zauważono, aby nas proszono, dziękowano, aby nas uznawano, szanowano.
 Jest w Ewangelii św. dużo postaci zarysowanych bardzo wyraźnie. O św. Józefie mało wiemy. Zapisano wiele słów nie tylko apostołów, ale faryzeuszów, celników, grzesznic. Jego słowa nie ma ani jednego. Nikomu nie przyszło do głowy, aby spytać, co On mówił, jakie było Jego zdanie.
 Nie wiemy nawet, kiedy umarł.
 Nie zauważono go.
 Chciał odejść, gdy poznał, że Maria jest w ciąży. Został z polecenia anioła. Z polecenia anioła uciekł do Egiptu z Marią i Dzieciątkiem. Z polecenia anioła wrócił do Palestyny.
 Spełnia polecenia, chociaż nie zawsze rozumie, jaki jest ich cel. Pracuje na utrzymanie Matki i Syna. Umiera chyba wtedy, gdy jest już niepotrzebny, po dojściu Jezusa do pełni sił.
 Patron tych, którzy nie są kierownikami, którzy pozostają w ukryciu, którzy są jak powietrze niezauważalni, ale tak jak ono potrzebni.
 

Królestwo Boże w was jest

  Nie wiemy, co będzie po naszej śmierci. Wiemy tylko na pewno, że tam jest świat miłości. I tam żyć będziemy tylko wtedy, jeżeli tutaj kochaliśmy. Żyć na tyle, na ile tutaj kochaliśmy.
 To wszystko. Ale to dużo.