Wielki Post
I umarł
Tak trudno uwierzyć w swoją śmierć. Nawet żołnierzowi, który idzie na front. Ktoś tam płacze, jakieś kwiaty wręczają, obcałowują. On udaje bohatera, a w głębi duszy myśli: „Przecież nie wszyscy giną”. Aż poczuje tępy ból, dotyka ręką – dziura. „To ja?” – ogromne zdziwienie.
Człowiek ma w sobie głębokie poczucie nieśmiertelności. Nieśmiertelność duszy przenosi na nieśmiertelność ciała. Stąd te złudy.
Aż może kiedyś podczas badania lekarz powie ci, że obserwuje szybkie wapnienie naczyń krwionośnych: „No, nieprędko, ale ostatecznie każdy musi na coś umrzeć – pan chyba umrze z tego powodu”.
Poczułeś, że ziemia zakołysała się pod nogami. Ale już tli w głębi duszy zwycięska myśl: „Do tego czasu na pewno znajdą jakieś środki na te schorzenia”.
Kościół o śmierci mówi bardzo rzadko. Gdy mówi w Popielec – to na początku Wielkiego Postu, a więc w momencie, kiedy zarysowuje się przed nami Krzyż – znak Życia Wiecznego.
Bo tego poganie pilnie szukają
Z daleka widoczne sylwetki ludzi czerpiących z morza wodę. Podchodzisz bliżej i widzisz, że to i młodzi, i starzy, kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta. A potem patrzysz na ich twarze umęczone, zaczerwienione z wysiłku i nagle wzrok twój pada na naczynia, którymi czerpią wodę, i wtedy z przestrachem stwierdzasz, że te naczynia – to sita.
„Niech się ksiądz nie dziwi, że dzieci nie uczą się religii; mają dużo pracy. Gdy my chodziliśmy do szkoły, to tej nauki było mniej. Ale moje dziecko jakoś daje sobie radę, ma wszystkie noty pozytywne. To jest najważniejsze”.
„A tak, to jest bardzo ważne”.
„Nie byłem na Mszy św. w niedzielę, ponieważ wyjeżdżaliśmy na wycieczkę. Wyjazd był zapowiedziany na godzinę siódmą. Ostatecznie wyjechaliśmy o ósmej, no ale kto to wiedział. Wróciliśmy dosyć późno”.
„Rano to naprawdę nie mam kiedy pacierza zmówić. Ledwie się wstanie, już wkładaj ręce do roboty. A wieczorem, to człowiek tak zmęczony, że wystarczy tylko przyłożyć głowę do poduszki i już śpi”.
Umęczeni, zalatani, zapracowani – czerpiący wodę sitami.
Światłość przyszła na świat
Żyjemy w półtonach, w półcieniach, w szarościach. Dobre czyny nakładają się na wątpliwej wartości intencje, z jasnymi zamiarami łączą się fałszywe podteksty, ostrożność rozmazuje się w tchórzostwo, poświęcenie w wyrachowanie, roztropność w spryt, prawdomówność w obmowę, odpoczynek w lenistwo, oszczędność w skąpstwo, szczerość w brutalność, sprawiedliwość w okrucieństwo. I niepostrzeżenie coraz głębiej przesuwa się granica cienia, coraz bardziej szarzeją barwy, zatracamy poczucie zła; dopiero gdy się stanie, uświadamiamy sobie, że to zło, że to od dawna już było zło.
Aż przejdzie obok nas jakiś wielki dobry czyn – jakaś miłość-światło – w którym ujrzymy wszystkie barwy w całym natężeniu i zawstydzimy się naszej szarości.
Ale nas zbaw ode złego
Świat ułudy jest wokół ciebie. Świat tanich efektów, szybkich sukcesów, łatwych przyjemności. Nie musisz się wspinać po nie, są tuż, wystarczy ręką sięgnąć: skłamać, dokuczyć, zlekceważyć obowiązki, przywłaszczyć sobie cudzą rzecz, pracę, sławę… Tylko że ty nie nazywasz tego złem, bo zbyt wielkie jest w tobie drżenie za szczęściem. Zobaczysz zło, gdy będzie za późno i nie znajdziesz możliwości odwrotu, zobaczysz je w jego skutkach: w zniszczeniu siebie, w zniszczeniu drugiego człowieka.
Módl się za nami grzesznymi
Zło, które popełniasz, nie jest przypadkiem wynikłym z nieporozumienia, ze zbiegu okoliczności, z pomyłki, za którą możesz przeprosić, przyrzekając, że na przyszłość już się to nie powtórzy. Zło jest w tobie. Jest z tobą zrośnięte. Zniekształca uczucia, fałszuje sądy, deformuje obrazy przeszłości, nagina decyzje.
Wróci się do was
Wszelkie zło, które popełniasz, uderzy w końcu w ciebie. Najmniejszy błąd, niedociągnięcie, wada, nieuczciwość, krzywda przez ciebie wyrządzona – z bezlitosną konsekwencją, w zwielokrotnionej sile uderzy cię w okolicznościach najmniej spodziewanych.
Jeżeli jest coś pocieszającego w tym fakcie, to tylko to, że również każde dobro przez ciebie spełnione także do ciebie powróci.
Światło wasze
Zamykasz się w sobie. Już nie ufasz. Usiłujesz sam zorganizować sobie życie, polegasz tylko na tym, co sam potrafisz załatwić, przygotować, zapewnić.
Zamykasz się w sobie. Już nie kochasz. Twierdzisz, że nie ma sensu się poświęcać, nie ma dla kogo walczyć o sprawiedliwość. Trzęsiesz się nad swoim zdrowiem, boisz się o swoje pieniądze, o swój czas. Nie przebaczasz, nie darowujesz.
Mówią o tobie, że stałeś się cynikiem, że zmieniłeś się i jesteś samolubny. A w tobie już światło zgasło. Jesteś pusty. Argumenty za istnieniem Boga czy przeciwko Jego istnieniu nie obchodzą cię, są dla ciebie nieważne, bo w tobie Go już nie ma.
Mówią, że się zmieniłeś, że dawniej byłeś inny. Tobie samemu wracają wspomnienia tamtych dni, kiedy żyłeś szeroko, kiedy poświęcałeś ludziom czas, energię, pieniądze. Teraz patrzysz na tamte lata prawie z niedowierzaniem. Że też potrafiłeś tak żyć.
Wtedy było w tobie światło.
Którzy Boga oglądają
Może przyszła taka chwila, gdy spostrzegłeś, że Pan Jezus z Matką Swoją, Aniołem Stróżem i świętymi już daleko od ciebie odeszli, ledwie ich widzieć można; stają się coraz bardziej mgliści, nieziemscy, obcy; wchodzą w ramy i na cokoły. Cały świat nadprzyrodzony z duszą, grzechem, miłością Boga stał się dla ciebie abstrakcją – sztucznym, śmiesznym, dziecinnym systemem, z którego wyrosłeś, wyobcowałeś się.
Dlaczego tak jest? Jaka tego przyczyna? Co robić?
Abyśmy mogli z Panem Bogiem chodzić do pracy i na zabawę, aby cały świat nadprzyrodzony był dla nas rzeczywistością, a nie majakiem, żeby nie skamieniał – grzech musi być dla nas nie stanem, lecz tragicznym wypadkiem.
Doskonały
Jeżeli nie spotkasz się z krytyką, to jeszcze nie dowód, że jesteś doskonały i nieomylny. To może świadczyć tylko o tym, że ludzie nie mają odwagi czynić ci uwag, bo się przekonali, że ich nie przyjmujesz. Doświadczyli, że uważasz się za doskonałego i nieomylnego.
Jeżeli nikt cię nie upomina, to znaczy, że jest z tobą bardzo źle.
Ten mnie zdradzi
Nie wyrzekaj, że przez swoją uczciwość nie awansujesz, mało zarabiasz; bo nie mogłeś wbrew swemu przekonaniu dać łapówki, wziąć łapówki, postawić kolacji, pójść na kolację – tak postępować, jak postępuje tylu, jak postępują ci.
Jeżeli tak mówisz – jesteś na skraju zdrady.
Panie, dziękuję Ci, że nie jestem jako tamten
Łatwiej nawrócić się wielkiemu grzesznikowi.
A najtrudniej o nawrócenie sprawiedliwym: tym, którzy na gruncie kiedyś otrzymanej Łaski budują swój świat, na nic już więcej nie czekając. Rozumny, uzasadniony, precyzyjnie zamknięty – świat swojej wygody i bezpieczeństwa, dokładnie wysterylizowany z miłości.
Przełożeni wasi
To twoja również wina, że tacy są twoi przełożeni; to twoja również wina, że nie znają prawdy o sobie ani o swoim postępowaniu. Bo za głęboko im się kłaniasz, za uprzejmy jesteś, za wiele pięknych słów powiedziałeś im z okazji rozmaitych uroczystości, za często potakujesz, wyrażasz swoje uznanie, pochlebiasz.
Więc nie dziw się, jeśli ani z tobą, ani z nikim poważnie się nie liczą, skoro dochodzi do nich tylko to, co potwierdza ich zdanie, jeśli upokarzanie ciebie i innych swoich podwładnych uważają za środek wychowawczy. Więc nie dziw się, jeśli nie dyskutują, tylko twierdzą, nie mówią, a przemawiają, jeśli odzwyczaili się dziękować i przepraszać, jeśli nie żyją, a celebrują, jeśli nie zachowują się normalnie.
Nie zapomnij jeszcze o jednym: nie tylko masz przełożonych, ale sam jesteś również przełożonym.
Komu więcej dano
Nie usprawiedliwiaj się postępowaniem innych ludzi. Nie zasłaniaj się ich czynami. Usuń motywacje swoich czynów typu: „Jak on się nie przejmuje, to co ja się mam przejmować”, „Jeżeli im wolno, to dlaczego mnie nie?” Będziemy sądzeni indywidualnie, bo otrzymujemy indywidualnie. Jeżeli dostrzegłeś, to jesteś tym, który więcej dostał.
Nigdy nie porównuj się z innymi ludźmi. Nie wiesz, ile otrzymali. Wiesz tylko, ile ty sam otrzymałeś. I za to jesteś odpowiedzialny.
Który wisiał po Jego prawej stronie
Nie gardź sobą. Bo wtedy będzie ci wszystko jedno. Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś, chociaż się już przekonałeś, że nie jesteś genialny. Zaakceptuj siebie, chociażbyś nawet popełnił zło.
Tylko wtedy potrafisz zachować swoją godność. Tylko wtedy potrafisz walczyć o to, żeby być człowiekiem.
I sprawiedliwy siedmiokroć na dzień upada
Niech twoje grzechy nie przesłonią ci dobrych uczynków.
Niech twoje wady nie przesłonią ci prawości, która jest w tobie.
Uwierz w wartość swojej pracy, swego trudu.
Tylko wtedy możesz normalnie żyć.
Jak siebie samego
Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.
W przeciwnym razie zamkniesz sprawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym – że jesteś zły.
I dotknął go
A jeżeli ktoś nie widzi zła, które w nim jest? A jeżeli ktoś nie widzi krzywdy, którą wyrządza, a jest nawet głęboko przekonany, że ma rację, że postępuje właściwie?
Czy jest możliwe, żeby Pan Bóg go tak zostawił?
Na pewno go dotknie. Chyba, że i tego dotknięcia nie będzie chciał zauważyć.
Czyniąc dobrze
Trzeba sobie to w końcu powiedzieć: Bóg chce od nas nie tylko walki ze złem, chce przede wszystkim czynienia dobra. Etyka Chrystusowa nie żąda, abyś wyszukiwał w sobie coraz to nowe wady, ale żebyś stawiał sobie realne cele i konsekwentnie je realizował. W urzeczywistnianiu planów będą ci stawały na przeszkodzie twoje wady, które będziesz starał się przezwyciężać. Spowiedź powinna być także oskarżeniem się z niespełnionego dobra, z zaniedbanych obowiązków, z nieosiągniętych celów.
Może powiesz: „To jest przecież to samo”. Nie, te postawy są tak różne, jak różna jest ofensywa od defensywy.
Grzechy wasze
Świadomość grzechu jest tylko tam, gdzie jest miłość. Grzech jest zawsze odejściem, niewiernością, czyjąś krzywdą. Jeżeli nie poczuwasz się do żadnych grzechów, przestałeś kochać. Wtedy niepokój nie jest przeżyciem winy, ale obawą przed konsekwencjami, jakie mogą cię spotkać za popełniony błąd.
Oddalił się na osobność
Każdy z nas jest jak dziecko, które idzie przez miasto. Dużo ulic, masa wystaw. A na jednej radia, a na drugiej pajac, a na innej cukierki. Przy krawężniku stoi samochód, jakiś nowy model. Na płocie plakat kolorowy. Wielkimi literami wypisane zawody sportowe. Ale czy wiesz, po coś wyszedł i dokąd idziesz? Może być i sport, i samochód, ale czyś nie stracił celu z oczu?
Każdy z nas jest jak turysta. W oddali ośnieżony szczyt, gdzieś szemrze potok, na stoku wśród lasu polana. Ale czyś nie zgubił szlaku? Może być i potok, ale czy dobrze idziesz?
Poszcząc przez czterdzieści dni
Dochodzą do ciebie takie słowa, jak „suche dni”; ktoś kiedyś, mówiąc o dawnych zwyczajach, twierdził, że ludzie już od „siedemdziesiątnicy” surowo pościli, i to nie tylko od mięsa, ale i od mleka, że jedli, bywało, tylko raz dziennie. Dlaczego, po co?
Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, masz dzisiaj furtkę postnej dyspensy; nawet nie furtkę – bramę. Tylko nie mów, że posty są nieludzkie, że były może zrozumiałe dawniej, gdy ludzie byli silni i zdrowi, nieosłabieni cywilizacją, niewyniszczeni wojnami. Nie mów tak, bo to nieprawda. Nie znam wypadku, aby któryś z wielkich pustelników czy pokutników umarł z głodu, natomiast gazety raz po raz przynoszą wiadomości o śmierci kogoś, kto zbyt surowo stosował dietę odtłuszczającą, wyłącznie w celach kosmetycznych.
Ale post, umartwienie, ślub zakonny, asceza religijna są dla człowieka współczesnego trudniejsze do pojęcia. Bo daleki cel mają na widoku – miłość Boga.
Komu jest dane
Chrześcijaństwo nie jest samokształceniem ani szkołą charakterów, która miałaby na celu zbliżyć wiernych do Boga. Bo Boga poprzez ludzkie wysiłki osiągnąć nie można.
Wypełnianie obowiązków, opanowywanie złych skłonności, dobre uczynki, modlitwy, pokuty, praktyki religijne – wszystko to, co mieści się w słowach „życie chrześcijańskie”, jest tylko naszą odpowiedzią na Łaskę.
Bił się w piersi
To taki prosty gest: uklęknąć przy konfesjonale i wyznać grzechy. Trwa to czasem dwie minuty, czasem trochę dłużej. A trudno się nań zdobyć; dlatego, że trzeba przyznać się do winy. O to łatwiej jeszcze dziecku. W miarę upływu lat ucymy się ostrożności: nie przyznawać się przed nikim, nawet przed bliskimi, bo oni mogą tę słabość kiedyś wykorzystać i uderzyć w to miejsce. Nie przyznawać się przed ludźmi do niczego i umieć znaleźć wytłumaczenie. Nie przyznawać się do zła nawet przed sobą, bo przyznanie się przed sobą jest połową przyznania się przed innymi.
Wkładasz maskę powagi, obojętności, cynizmu, żartobliwości. Wkładasz maskę przed ludźmi. Wkładasz maskę przed sobą. Nie zdejmujesz jej. Masz ją na sobie bez przerwy. Coraz bardziej cię ona usztywnia, odczłowiecza. A to jest nieludzkie, nienaturalne. Nie wyciągaj z tego wniosku, że masz jej nie mieć, że masz ją przed każdym ściągać. Nie. Ale musisz wiedzieć, że to maska. Musisz mieć ludzi, przed którymi jej uchylasz. Musisz mieć Boga, przed którym ją zdejmujesz.
Wyszedł naprzeciw Niego
Nie tłumacz się, że wrócisz, gdy staniesz się Go godny: gdy wyzwolisz się ze swych nałogów, gdy zwalczysz wady, gdy rozwiążesz swoje problemy życiowe. Nie chciej się nawracać sam – nie starczy ci życia. On tego wcale od ciebie nie żąda. Nie żąda nawet pierwszego kroku; wystarczy nieśmiałe podniesienie głowy.
Idź i nie grzesz więcej
Już dobrze wiesz, że Bóg przebacza grzechy w sakramencie pokuty, ale nie wolno ci zapominać o tym, że Bóg przebacza grzechy zawsze – gdy tylko za nie naprawdę żałujesz.
Bóg ci przebaczy, gdy się opowiesz za Dobrem, czyli gdy zechcesz do Niego wrócić. On cię przyjmie na pewno. Wyjdzie naprzeciw, jak ewangeliczny Ojciec wyszedł naprzeciw synowi marnotrawnemu.
Jadał z grzesznikami
Mamy tendencje do rozwiązań generalnych. Lubimy sprawę ustawiać, zajmować stanowisko, decydować się, załatwiać nieodwołalnie. Albo, albo: albo zwierzę, albo anioł. Dobrze, gdy chodzi o założenia, a nie praktykę: bo rzeczywistość jest bardzo skomplikowana; to tylko zasady są proste.
„Chciałem wreszcie zerwać ze swoim dawnym życiem. Przychodzę do spowiedzi i wstyd mi. Wciąż prawie te same grzechy. Jak mogę traktować na serio postanowienie poprawy, skoro wiem, że znowu upadnę?”
Pan Jezus powoływał nas do wielkiej świętości – to jeżeli chodzi o zasady; a jeżeli chodzi o praktykę, powiedział: „sprawiedliwy siedmiokroć na dzień upada”.
Bo nasza droga w górę jest drogą człowieczą – poprzez upadki.
A on niósł krzyż
Najłatwiej zobaczyć krzyż na ramionach Jezusa. Trudniej już u bliźniego. Ale najtrudniej jest zobaczyć swój krzyż. Zobaczyć i uwierzyć, że może stać się naszym zbawieniem.
Niósł go za Jezusem
Ostatecznie zawsze wrócisz na drogę krzyżową.
Nie uchroni cię przed cierpieniem największa miłość, dach rodzinny, sala kinowa. Przyjść ono może w chwili największego szczęścia. Nagle, jak podmuch wiatru.
Ostatecznie zawsze wrócisz na drogę krzyżową. Ale tu spotkasz Jezusa idącego ze swoim krzyżem.
Dobrze nam tu być
Na Mękę Pana Jezusa nie należy patrzeć tylko poprzez Ogrojec ani poprzez słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Trzeba patrzeć również poprzez Przemienienie na górze Tabor. Przyjście Syna Bożego na świat i Jego ofiara na krzyżu nie była jakimś tragicznym gestem, ale aktem pełnym miłości, połączonym z najgłębszą radością: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, by każdy, kto weń uwierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
Na męczenników nie należy patrzeć tylko poprzez rozpalone kraty, obcęgi, krzyże, na których ich męczono. Na świętych nie należy patrzeć poprzez puste, zimne korytarze klasztorne, trupie czaszki, biczowania, posty, umartwienia, nocne czuwania, heroiczne akty poświęcenia w miłości ku bliźnim. Na życie chrześcijanina nie należy patrzeć tylko poprzez jego walkę ze złem, wyrzeczenie się grzesznych przyjemności, codzienny trud podejmowania pracy z miłości ku drugiemu człowiekowi, ale również p9oprzez przypowieści Chrystusa: o perle, którą człowiek nabywa sprzedawszy wszystko; o skarbie w roli, którą nabędzie kosztem największych wyrzeczeń.
Chociażby ci się ogrom wartości nadprzyrodzonych odsłonił tylko na mgnienie oka, chociażby miało to trwać tylko tak krótko, jak na górze Tabor.
Na to przyszedłem na świat
Jak wyrazić swoją miłość do drugiego człowieka? Czy wystarczy mu to wyznać? Czy ktoś potrafi uwierzyć w miłość ku sobie, gdy usłyszy słowa?
Jak miał Bóg powiedzieć człowiekowi o swojej wielkiej miłości ku niemu? Czy człowiek byłby w stanie uwierzyć w to, że Bóg go kocha?
Dlatego Syna dał.
Bili Go po twarzy
Tak trudno było ujrzeć Syna Bożego w tym zbitym, oplutym, sponiewieranym człowieku.
Czy to ten sam, o którym cała Palestyna mówiła, że jest cudotwórcą? Do którego docisnąć się było trudno? Któremu sukcesów zazdrościło tak wielu? Teraz podchodzili, aby niegdyś uwielbianemu okazać swą wyższość, patrząc na Jego poniżenie.
Jakże trudno mieć wtedy wierność Weroniki. Otrzeć Jego twarz i uznać Jego wielkość.
Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Słowo „analogia” jest za słabe na oddanie tego, co łączy życie Jezusa z życiem Kościoła.
Łatwo byłoby wierzyć, przyjemnie byłoby szczycić się przynależnością do Kościoła, gdyby zawsze szedł w glorii Niedzieli Palmowej.
Ja jestem Królem
To nie Piłat sądził Pana Jezusa, choć wszystkie pozory zdawały się o tym świadczyć. To Piłat był sądzony. Nawet gdy wydał wyrok. Dał mu o tym Pan Jezus znać w słowach: „Ten, kto mnie wydał tobie, większy ma grzech”.
To Pan Jezus był Królem Piłata. Piłat stał przed swoim królem.
Nie bądź śmieszny. Nie sądź Pana Boga. Nie żądaj od Niego, by się przed tobą tłumaczył, dlaczego dał ci takie życie, dlaczego zesłał ci cierpienie. Nie buntuj się. Nie odgrażaj. On jest twoim królem. On powołał cię do życia, nie pytając o twoje zdanie, On tobą kieruje według własnej woli, chociaż zdaje ci się, że jest przeciwnie. On cię też odwoła niezależnie od twego życzenia.
Nie bądź śmieszny. Nie żądaj, aby się tłumaczył, dlaczego stworzył taki świat, dlaczego tyle na nim cierpienia. On jest królem świata. Powołał go do istnienia, kieruje nim wedle woli, odwoła, gdy zechce.
Nie jest uczeń nad mistrza
Jesteśmy wyznawcami Jezusa Chrystusa – tego Ukrzyżowanego.
Jeżeli tak, to nie dziw się, że Pan Bóg nie przysyła ci hufców anielskich, które by pognębiły twoich nieprzyjaciół. Bo Jemu też nie przysłał. Nie spodziewaj się, że za twoje uczciwe życie, codzienną pracę i poświęcenie będzie ci się dobrze powodziło. Nie myśl, że za twoje chodzenie do kościoła i modlitwę On będzie dbał, żebyś długo i wygodnie żył.
Jesteśmy wyznawcami Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.
I naigrawali się z Niego
A może czujesz się zawiedziony, że nie dostajesz dodatku do pensji za to, że jesteś chrześcijaninem? Może masz żal do Pana Boga, że żyjesz w tak trudnych czasach, nie sto lat wcześniej albo sto lat później? Może masz nawet z tego powodu trudności religijne?
Gdy będziemy wychodzili w Wielki Czwartek z kościołów, gazety będą podawały jak zwykle osiągnięcia przemysłu, będą cytowały wypowiedzi czołowych osobistości, będą podawały wyniki zawodów sportowych.
Czy myślisz, że inaczej było w Jerozolimie, gdy apostołowie wychodzili z wieczernika?
Gdy będziemy wychodzili w Wielki Piątek z kościołów, miasto będzie szumiało gwarem zakupów przedświątecznych.
Kiedy wyznawcy Chrystusa wracali spod krzyża, było podobnie.
Wisiał obok Niego
Nikt ci niczego nie wyrzuca, nie wypomina; tylko Pan Jezus wisi na krzyżu – i wszystko jest jasne. Bez kazania. Tylko wisi, a ty nie śmiesz oczu podnieść i popatrzeć na Niego. Bo czujesz, że jesteś podły, fałszywy, że okłamujesz innych, że jesteś leniwy, ordynarny, bardzo mały.
Dałem wam przykład
Chodziło Mu o człowieka. Niezależnie od tego czy był prosty – jak rybacy, czy możny – jak Nikodem, czy był święty, czy grzeszny. W imię człowieka występował przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości, obłudzie, zakłamaniu, nieuczciwości, tchórzostwu; niezależnie od tego, czy krzywdy dokonywane były przez prostych ludzi, czy wysoko postawionych. Gdy stal się groźny, postanowiono położyć kres Jego działalności; wiedział, że uniknie śmierci tylko wtedy, jeśli przestanie nauczać. Ale nie wycofał się. Zdradzony przez ucznia, opuszczony przez przyjaciół, postawiony przed sąd – nie wyparł się niczego. Skazany na śmierć, ukrzyżowany – modlił się za tych, którzy Go skrzywdzili. Chwałę swoją objawił małej grupie najbliższych Mu ludzi.
Czy znajdziesz w tym krótkim szkicu jakieś podobieństwo do siebie – do swego życia i swego losu?