Biblioteka


Wiara w Jezusa Chrystusa  - cd.



WIARA W JEZUSA CHRYSTUSA  – cd.

11. 5.  Zrekapitulujmy to, co było powyżej powiedziane na temat: jaki jest stosunek wiary w Chrystusa do wiary w Boga w ogóle. Najpierw trzeba stwierdzić: nie ma dwóch różnych wiar – jest tylko jedna wiara w Boga. Ta zaś w egzystencjalnym sensie jest otwarciem się na dobro, prawdę, piękno i legitymuje się czynem bezinteresownym: czynem podejmowanym nie dla swojej korzyści, ale dla samego dobra. I tym jest również (wciąż w rozumieniu egzystencjalnym) wiara w Chrystusa: ona posiada wszystkie elementy istotne dla tego zjawiska, jakie określamy słowem „wiara”. Gdzie jest więc jej specyfika? Właśnie w tym, że w przekraczaniu swojego egoizmu, w wychodzeniu ze strachu przed śmiercią, w poświeceniu się dla dobra czy powinności wzorem jest Jezus.
 11. 6.  Przy omawianiu tych zagadnień nasuwa się problem funkcji, jaką pełnią w społeczności kościelnej ludzie uznani za świętych. Trzeba zauważyć, że Kościół nie wynosi na ołtarze wszystkich tych, którzy umarli w męczarniach za wiarę, ani wszystkich całkowicie oddanych duszpasterstwu, ani wszystkich zakonnic żyjących zgodnie z regułą i wypełniających dokładnie swoje obowiązki, ani wszystkich świętych matek, ani wszystkich świętych ojców. Święci kanonizowani są to w zasadzie ludzie w jakiś sposób przełomowi, rewolucyjni, ustawiający na nowo – tak teoretycznie jak praktycznie – zagadnienie miłości; ludzie, którzy potrafili w oparciu o wzór Chrystusa popatrzeć prawdzie swoich czasów w oczy i podjęli się jej realizacji. Stali się dla swojej epoki jakimś wstrząsem, punktem wyjścia; odwrócili bieg czasów, poszli po linii potrzeb ówczesnych społeczności, wskazali nowe drogi. Ludzie, którzy wielką kontemplację związali z wielkim aktualnie potrzebnym czynem i w ten sposób – jeśli tak można powiedzieć – Chrystus znalazł w nich swój, aktualny dla danej epoki, kształt.
 Na zasadzie oczarowania ich osobowością formowały się szkoły, tworzyły się grupy ludzi, którzy uznali ich za swoich mistrzów i brali od nich ich wielkość poprzez kontakt bezpośredni czy potem przez ich dzieło. Tak powstawały zakony. Na zasadzie przyjaźni osobistej, uznania przez uczniów tych wartości, dla których mistrzowie poświęcali swe życie; z tą myślą, aby dołączyć się do ich dzieła.
 Święci więc nie są kanonizowani po to, aby ich jakoś biernie podziwiać (mówimy „jakoś”, ponieważ w prawdziwym akcie podziwu kryje się zaangażowanie i przemiana), ale aby zapalać się ich intencjami, aby one uruchamiały w chrześcijanach strukturę wiary w Chrystusa. Innymi słowy: oni pozwalają nam lepiej zrozumieć, co to znaczy być chrześcijaninem. I z tą intencją ludzie pamiętają ich dzień śmierci, przychodzą do miejsc, gdzie przechowywane są ich relikwie, do domów, gdzie mieszkali, do miejsc, gdzie tworzyli, cierpieli czy umierali. Starają się ich zrozumieć. A przez to lepiej zrozumieć Chrystusa i swoją rolę w konkretnych uwarunkowaniach.

 12.  Na koniec przejrzyjmy niektóre teksty Pisma Świętego dotyczące aktu wiary.
 Chrystus jest nie tylko źródłem inspiracji intelektualnej – „Bo któż poznał myśl Pańską, by móc go pouczyć. Lecz my posiadamy zmysł Chrystusowy” (1 Kor 2, 16) – ale i źródłem nowych przeżyć i decyzji. Ogarnia całego człowieka: rozum, wolę, działanie: „Alem ja przez Zakon umarł dla Zakonu, abym żył dla Boga, a z Chrystusem przybity jestem do krzyża. I żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. A o ile teraz żyję w ciele, to żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Ga 2, 19-20). Jeżeli człowiek żyje wiarą w Niego – jeżeli Chrystus żyje w nim: „Chrystus mieszka przez wiarę w waszych sercach” (Ef 3, 17) – to przestaje żyć własnym egoistycznym życiem, w którym tylko argumenty własnego interesu odgrywają rolę. I wtedy dopiero człowiek może zwrócić się do Boga jako swojego Ojca: „Jak długo byliśmy nieletni, żyliśmy w niewoli elementów tego świata (…) Zadaniem Jego (Syna) było odkupić (…) A dowodem na to, że jesteście synami, jest to, że Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc naszych, który woła: »Abba, Ojcze«” (Ga 4, 4-6). Wtedy dopiero może żyć, podobając się Bogu. Ma prawdziwy pokój z Bogiem: „Pragnienie ciała wiedzie do śmierci, pragnienie zaś ducha do życia i pokoju. Bo pragnienie ciała wrogie jest Bogu” (Rz 8, 6).
 W ujęciu autorów Nowego Testamentu wiara jest decyzją radykalną. Nie jest szeregiem aktów, lecz postawą, która obejmuje całego człowieka i nadaje całemu życiu kierunek. „Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, a kto nie zgromadza ze mną, rozprasza” (Łk 11, 23; por. Mk 9, 43-47). Wypływa z głębi wolności człowieka wezwanego przez łaskę. Zakłada w sposób konieczny pragnienie zbawienia, a więc pokutę i chęć czynienia dobrze. „Jeżeli ręka twa staje się powodem do grzechu, odetnij ją. Lepiej dla ciebie wejść do żywota kaleką, niż mając obydwie ręce pójść do piekła w ogień nieugaszony” (Mk 9, 43). Osiąga swoją pełnię, gdy jest realizowana przez dobry czyn. „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić” (Mt 15, 30). Ale czyn bezinteresowny, który podejmujemy dla niego samego – „bo tak trzeba”, a nie z myślą o rewanżu, który nas za niego czeka: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 15, 40). Gdy wierzący przyjmuje Słowo Boże całą swoją istotą, wtedy życie chrześcijańskie staje się konsekwencją wiary: „Na cóż przyda się, bracia moi, jeśli ktoś powie, że ma wiarę, lecz nie będzie mieć uczynków? Czyż wiara zdoła go zbawić?” (Jk 2, 14). Stanowi jej autentyczną realizację w człowieku. Dopiero przez działanie uznaje człowiek w pełni rzeczywistość tajemnicy Boga. „I choćbym miał wiarę taką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, niczym jestem” (1 Kor 13, 2).
 Duch Chrystusowy panuje więc nie tylko w sferze pamięci, ale rozciąga się na uczucie i wolę człowieka. „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój wobec Boga zachowajmy przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu mamy również przystęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy i chlubimy się nadzieją chwały synów Bożych. Ale nie tylko, bo chlubimy się i z ucisków, wiedząc, że ucisk sprawuje cierpliwość, a cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję. A nadzieja nie zawodzi, gdyż miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (Rz 5, 1-5). Zależność wiary i miłości jest wzajemna. Nie tylko wiara prowadzi do miłości, ale i odwrotnie: miłość prowadzi do pogłębienia wiary i tak „bez miłości nie ma chrześcijańskiego poznania” (Rz 1, 15-19). „Bo usprawiedliwienie, które działa Bóg, w niej się objawia: zrodzone przez wiarę i wiedzie ku wierze, tak jak napisano: Sprawiedliwy z wiary żyje” (Rz 1, 17).
 Wiara nie jest dziełem człowieka; Chrystus nie jest  dzieckiem jego ducha. W tym znaczeniu wierzyć w Chrystusa to raczej znaczy być uchwyconym przez Chrystusa, niż Chrystusa uchwycić: być Nim wypełnionym. „Bo tych, których znał od wieków, przeznaczył także, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego” (Rz 8, 29). Wiara została człowiekowi dana: „Oto myśmy nie otrzymali ducha tego świata, lecz Ducha, który od Boga pochodzi, aby móc zrozumieć, co Bóg nam w swojej łaskawości darował (1 Kor 2, 12). Ona pochodzi od Ojca: człowiek ma Ducha Bożego. „Wiem zaś, że posłuży mi to ku zbawieniu dzięki waszej modlitwie i dzięki pomocy Ducha Jezusa Chrystusa” (Flp 1, 19). Jest skutkiem mocy Bożej: „Bo wiara nasza nie miała się opierać na mądrości ludzkiej, lecz na Bożej mocy” (1 Kor 2, 5).
 Obecność w człowieku Ducha Świętego, którego zesłał Chrystus uwielbiony, Pismo Święte określa jako wolny akt dobroci Bożej – „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i przewidującymi, a objawiłeś je maluczkim” (Mt 11, 25) – jako Boże przyciąganie – „I słuchała pewna niewiasta imieniem Lydia, z miasta Tiatyry, prozelitka sprzedająca purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że skłaniała się do tego, co mówił Paweł (Dz 16, 14) – które sprawia, że człowiek staje się uległy wobec tajemnicy Chrystusa – „Jezus rzekł mu (…) nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go Ojciec, który mnie posłał, nie pociągnie” (J 6,44) – jako wewnętrzne oświecenie, które otwiera ludzkie serca na Ewangelię – „Bo ten sam Bóg, który rzekł: »Niech światłość zaświeci w ciemności«, rozświecił tę światłość w sercach naszych, aby rozjaśnić światło poznania chwały Bożej w obliczu Jezusa Chrystusa” (2 Kor 4, 6) – jako nowa mądrość – „Ażeby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia dla poznania Go” (Ef 1, 17) – jako nowe objawienie – „Błogosławionyś, Szymonie Bar Jona, bo ciało i krew nie objawiły tobie, tylko Ojciec mój, który jest w niebiesiech” (Mt 16, 17) – jako zdolność poznania, która przysposabia człowieka do wspólnoty życia z Chrystusem – „Bo wszyscy, których Duch Boży prowadzi, synami Bożymi są. Toć nie otrzymaliście ducha niewoli, aby żyć znowu w bojaźni, lecz otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym wołamy: »Abba, Ojcze«. Tenże sam Duch daje świadectwo naszemu duchowi, że jesteśmy synami Bożymi” – jako wewnętrzne doświadczenie synowskiego zaufania do Boga.
 Wiara jest więc odpowiedzią na łaskę: jest dziełem łaski. Jest to oddanie się Bogu w zaufaniu i posłuszeństwie: powierzenie Jemu swojego istnienia. „Któż tedy odłączy nas od miłości Chrystusowej? Utrapienie czy ucisk? Głód czy nagość? Niebezpieczeństwo, prześladowanie czy miecz?… Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez Tego, który nas umiłował” (Rz 8, 35-37); por. Rz 8, 24).
 Ale człowiek wierzący nie pozostaje samotny – „A was, którzy niegdyś z powodu waszych złych myśli i uczynków staliście z dala jako wrogowie, pojednał teraz przez śmierć Syna poniesioną w ludzkim ciele, aby uczynić was w oczach swoich świętymi, niepokalanymi i bez winy” (Kol 1, 21-22) – łączy się z tymi, którzy żyją podobnie jak on – że i poganie są współdziedzicami, współczłonkami w ciele i współuczestnikami obietnicy w Jezusie Chrystusie przez Ewangelię” (Ef 3, 6) – tworząc społeczność Chrystusową – „Nie okłamujcie się wzajemnie. Zwlekliście przecież z siebie »starego człowieka« z jego uczynkami, a przyoblekliście »nowego człowieka«, który odnawia się nieustannie ku głębszemu poznawaniu Tego, który go stworzył. Nie ma tam już poganina ni Żyda, obrzezania ani nieobrzezania; nie ma barbarzyńcy ni Scyty, niewolnika ani wolnego człowieka; nie, Chrystus jest wszystkim we wszystkich” (Kol 3, 9-11). Tak powstają społeczności wierzących. „Teraz wszakże złączeni z Chrystusem, wy, co niegdyś byliście dalekimi, staliście się bliskimi przez krew Chrystusową” (Ef 2, 13; por. Ef 3, 6). Wszyscy mają przystęp do Ojca – „Przez Niego mamy jedni i drudzy przystęp do Ojca w jednym Duchu” (Ef 2, 18). Wszyscy są współbraćmi. Stanowią Ciało Chrystusa „dla doskonalenia świętych w dziele posługiwania ku budowaniu ciała Chrystusowego” (Ef 4, 12) – to znaczy Ciało, którego głową jest Chrystus. Tworzą świętą świątynię wspanialszą i większą niż jerozolimska. „Nie jesteście już więc obcymi i przychodniami, ale współobywatelami świętych i domownikami Boga, wzniesieni na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Jezus Chrystus. W Nim wszystko budowanie z sobą spojone rośnie w Kościół święty w Panu, do którego i wasza budowa należy na mieszkanie Boże w Duchu” (Ef 2, 19-21).
 Dla pierwszej wspólnoty Jezus był tym, który całe swoje życie spełnił w miłości: oddał Bogu jako swoją ofiarę. To była doskonała forma ofiary. Dzięki Niemu zostało zawarte nowe przymierze pomiędzy ludzkością a Bogiem. Jest On nazwany Najwyższym Kapłanem. „Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby stać się miłosiernym i wiernym arcykapłanem w rzeczach należących do Boga, dla przebłagania za grzechy ludzkie” (Hbr 2, 17). W Nim wypełnia się izraelska tradycja najwyższego kapłaństwa. On składa ofiarę. Nie ma On potrzeby, jak inni arcykapłani, składać codziennie najpierw ofiary za swoje grzechy, a potem za grzechy ludzi. To bowiem uczynił już raz na zawsze ofiarowawszy samego siebie (Hbr 7, 27), w posłusznym wypełnieniu woli Bożej (5, 7; 10, 7) przez przezwyciężenie prób i cierpień (5, 8), a wreszcie ofiarowując siebie samego w śmierci (7, 27; J 17, 19; Ef 5, 2). I tak jak zadaniem najwyższego kapłana starotestamentowego była pokuta w wielkie święto pojednania, tak Chrystus dokonał pokuty (2, 17), oczyszczenia (9, 14) i uświęcenia (9, 13). Ponieważ Chrystus jako człowiek znajdował się w podobnej sytuacji jak inni ludzie (2, 18; 4, 15) jako ich brat (2, 15), jest kapłanem, który wszystko rozumie, może współczuć (Rz 8, 34) i pomagać (Hbr 2, 17). W tym układzie nie ma miejsca w chrześcijaństwie na inne autonomiczne kapłaństwo oprócz kapłaństwa Chrystusowego. Przez Chrystusa, który jao Najwyższy Kapłan wszedł do miejsca świętego, składa Kościół Bogu ofiarę chwały” (Hbr 13, 15). Jezus stał się jedynym kapłanem, pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi. Każdy z ludzi w jakiś sposób uczestniczy w Jego ofierze. „Przystało bowiem, abyśmy mieli takiego Najwyższego Kapłana: świętego, niewinnego, niepokalanego, odłączonego od grzeszników i wyniesionego nad niebiosa, który nie ma potrzeby codziennie jak kapłani składać ofiary najpierw za swoje, a potem za ludu grzechy, bo to uczynił raz, złożywszy ofiarę z siebie samego” (Hbr 7, 25-27).

 13.  Po tych systematycznych rozważaniach pozostaje na koniec do wyjaśnienia stanowisko teologii Zachodu i teologii Wschodu odnośnie roli, jaką Jezus spełnia względem ludzkości, którą to rolę określamy słowem: zbawienie. Jest bowiem wiadomo, że teologowie Wschodu i Zachodu prowadzili swoje rozważania w oparciu o dwa różne systemy filozoficzne. Nasuwa się więc wątpliwość, czy wobec tego punkt docelowy tych rozważań mógł być taki sam. Innymi słowy – czy to, co powyżej ukazaliśmy, sprawdzać się może w obydwu wypadkach.