Biblioteka


Instytucje religijne



 

INSTYTUCJE RELIGIJNE


 1. 1. 
Zastosujmy podane wyżej podziały do religii w ogóle a w szczególności do religii chrześcijańskiej.
 Jak już powiedzieliśmy, religia zaczyna się od chwili, kiedy człowiek wierzący – człowiek, który odkrył prawdę, piękno, dobro i doświadczył tej rzeczywistości przez akt zaufania w czynie bezinteresownym, chce ją jakoś uczcić, zapamiętać za pomocą specjalnych instytucji, rzeczy, słów. One mają mu pomóc przy realizowaniu dalszego życia w wierze.
 Chrześcijanin, czyli człowiek, który uwierzył w Jezusa Chrystusa: uznał, że Bóg wyraził się w sposób – w kategoriach ludzkich – doskonały w Człowieku Jezusie Chrystusie, ma do dyspozycji instytucje wprowadzone przez Kościół. Instytucje służące do tego, aby w Jezusie Chrystusie oddawać Bogu cześć, a z drugiej strony, by pamiętać o Chrystusie i w ten sposób czerpać siłę do życia w wierze na Jego wzór. Powtarzamy: religia chrześcijańska jest w swej istocie zbiorem słów, rzeczy, instytucji świątecznych, i to przede wszystkim rocznicowych.
 Świąteczne instytucje chrześcijańskie, które wyrosły ze struktury wiary w Chrystusa, a równocześnie których istotną funkcją jest uruchamianie wiary w Chrystusa, służyć więc mają temu celowi, żeby człowiek był w stanie żyć tak jak Chrystus.
 Zgodnie z tymi założeniami należałoby oczekiwać, że chrześcijanie wpatrzeni w Jezusa Chrystusa – swój wzór, powinni być w społeczeństwie, w którym żyją, praworządnymi obywatelami pracującymi uczciwie w miejscach swej pracy. Odnośnie do zagadnień ogólnospołecznych: chrześcijanie powinni być ludźmi, którzy walczą o prawdę, występują przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości, nieuczciwości tak na terenie swojej pracy zawodowej, w środowisku, w którym mieszkają, jak i w skali ogólnonarodowej czy ogólnoświatowej. Chrześcijanie powinni być wciąż elementem krytycznym – „niespokojnym” w tym pozytywnym sensie, stanowić w społeczeństwie źródło postępu rozumianego najszerzej. To są założenia. Przyjrzyjmy się bliżej ich konkretyzacji.
 1. 2.  Jak to potwierdza historia Kościoła, władcy wczesnośredniowieczni widzieli w Kościele czynnik pomocny w budowaniu praworządnego społeczeństwa. Chętnie Kościół popierali i jego przedstawicieli włączali w grono ludzi będących odpowiedzialnymi za losy państwa. Ale co w tym jest dla nas bardzo ważne: w jakiś sposób zastrzegali sobie utrzymywanie status quo. Często ograniczali i kontrolowali Kościół. To samo możemy obserwować w czasach józefinizmu i febronianizmu, gdzie bywało, że księża wygłaszali kazania w formie odczytywania tekstu kontrolowanego przez cenzora państwowego. Rządy te dążyły do tego, ażeby nauka, którą księża głosili – nawet nauka, która by nie była skierowana bezpośrednio przeciwko władcom – nie podważała panującej monarchii. A że te obawy nie były bezpodstawne, możemy stwierdzić np. analizując przyczyny wybuchu rewolucji francuskiej. Analizy takie wykazują, jak wielką rolę odegrali tutaj nie tylko księża, którzy wprost byli zaangażowani w przygotowanie rewolucji, ale księża głoszący zwyczajne nauki na temat zasad Ewangelii po wiejskich i miejskich kościołach w całej Francji.
 Stwierdzamy jednak także coś wręcz przeciwnego: w historii Kościoła mogliśmy obserwować fakt, że niejednokrotnie duchowieństwo dawało się wciągać w popieranie niesprawiedliwego ustroju państwowego, jak to bywało w czasach nazistowskich, gdy część duchowieństwa niemieckiego zaakceptowała hitlerowski reżim.

 2. 1.  Instytucje religijne również, podobnie jak instytucje świeckie, mają początek w wynalazku. Ktoś kiedyś po raz pierwszy złożył Bogu na ofiarę zwierzę, zabijając je i paląc na stosie, ktoś kiedyś złożył Bogu na ofiarę płody rolne, ułożył i zaśpiewał Bogu pieśń czy też psalm, na znak pokuty i żalu za swoje złe czyny ubrał wór pokutny na siebie, posypał głowę popiołem i wstrzymał się od jedzenia i picia – a to wszystko jako spontaniczny akt podziwu, uwielbienia, prośby, przeproszenia. Kiedyś w jakiś sposób społeczność te wynalazki zaakceptowała, uznała za swoje i wdrożyła, ustaliła ich ryt, skodyfikowała, zobowiązała wszystkich członków do ich zachowywania i przestrzegania lub tylko zaleciła jako wskazane, wyznaczyła ludzi, którzy byli odpowiedzialni za te instytucje. Bywało, że społeczność zapożyczała instytucje religijne od innych ugrupowań – chronologicznie ją poprzedzających lub też współczesnych. Modyfikowała je częściowo, nadawała im własne treści i uznawała za swoje. W miarę upływu czasu coraz trudniej było mówić o jakichś absolutnych wynalazkach w tym względzie. Zawsze można było się dopatrzyć – nawet w instytucjach zupełnie podstawowych dla danej społeczności religijnej – pewnych wpływów, powiązań, zależności.
 Podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o religię chrześcijańską. Napotykamy tutaj instytucje zapożyczone od innych religii, jak np. post. A nawet Eucharystia, którą nam Jezus dał jako podstawową instytucję świąteczną, jest modyfikacją żydowskiego posiłku ofiarnego.
 2. 2.  Musimy stwierdzić, że na podstawie procesu instytucjonalizacji dochodzi łatwo do tego, że poszczególne instytucje religijne uzyskują szybko autonomię, niezależność – zaczynają stanowić cel sam dla siebie. Znika ich sens, jakim jest stymulowanie wiernych do życia w wierze, a uczestniczenie w instytucjach religijnych przekształca się w świętowanie dla samego świętowania.
 Dzieje się to na tej zasadzie, że instytucje świąteczne zaczyna się uważać za ważniejsze niż życie świeckie. Jak widzimy na przykładach, które miały miejsce w historii Kościoła, zaczyna się uważać za jedynie godne człowieka tylko nabożeństwa, pokuty i posty, a życie świeckie, a tu przede wszystkim prace związane z potrzebami bytowymi, traktuje się jako malum necessarium, konieczne tylko do tego, by człowiek mógł się oddawać w pełni życiu duchowemu: „życiu z Bogiem”(10).
 Ale największe zagrożenia płyną dla instytucji świątecznych od strony samego człowieka wierzącego. Człowiek jest wygodny i leniwy i woli świętować – świecić świeczki, śpiewać pieśni pobożne, a nawet przychodzić na obojętne dla niego nabożeństwa, które pobudzają go do wielkości. I nawet te najbardziej go wstrząsające stara się oswoić, uczynić je ważne same dla siebie. Chciałby, żeby religia stanowiła coś pomiędzy zabobonem a magią, co spowoduje w nim bez jego osobistego udziału jakąś zmianę. Typowym przykładem jest tutaj człowiek określony słowem „bigot”, ten który traktuje nabożeństwa, jeśli tak można powiedzieć, od strony estetycznej, a nie egzystencjalnej. Chodzi na nabożeństwa, ale z tego chodzenia nic nie wynika dla jego życia wewnętrznego, a tym samym dla jego życia codziennego: życia świeckiego.
 Dzieje się tak nawet wśród księży. I oni, ulegając często swojemu wygodnictwu i wygodnictwu swoich wiernych, podobnie traktują instytucje religijne, którym przewodniczą. Sami po prostu nie wytrzymują ogromu rzeczywistości, którą sprawują, nie potrafią lub nie chce im się żyć na najwyższym poziomie. A po wtóre, oni sprawują te instytucje zbyt często, stąd rodzi się rutyna, zaczynają się z nich psychicznie wyłączać, biorą w nich udział tylko rąbkiem świadomości, przestają być duchowo obecni z tymi, z którymi je świętują. Ich starania ograniczają się czasem do skrupulatnego przestrzegania przepisów rytualnych. Następuje tu znowu sprowadzenie – tym razem ze strony celebransa – tego, co miało być autentycznym przeżyciem, do rzędu magii i zabobonu.
 Instytucje religijne uprzedmiotawiają się w tempie niesłychanie szybkim. Co było wyrazem społeczności wierzących, autentycznym przeżyciem, formą, która oddawała spontaniczne uniesienie, kamienieje w anachronicznych kształtach. To, co zostało stworzone przez ludzi i reprezentowało strukturę ich wiary, nabiera w ich pojęciu nietykalnych wręcz cech Boskich. Instytucje religijne zaczynają żyć własnym życiem. Coraz bardziej stanowią wartość samą dla siebie w oderwaniu od struktury wiary. Jeżeli w wypadku instytucji świeckich może stać się to przeszkadzające i nudne, to w społeczeństwach religijnych przybiera formy niszczące istotne treści. Instytucja przesłania rzeczywistość reprezentowaną: nabożeństwo – samego Boga. Człowiek, spełniając jej reguły, czuje się zwolniony od dojścia do istoty rzeczy. Zasłania się nabożeństwem przed Bogiem samym, biorąc udział w obrzędzie religijnym, uważa, że wypełnił swoją powinność wobec Boga i nie realizuje w codziennym życiu tego, co jest treścią obrzędów religijnych.
 Jak te procesy instytucjonalizacyjne narastały w Kościele pierwotnym w oparciu o wzory najpierw starotestamentowe a potem grecko-rzymskie, pokażemy w następnym rozdziale.
 

 PRZYPISY:

(10) Taką właśnie sytuację zastał Jezus Chrystus w społeczeństwie żydowskim; za ten stan obwinił kapłanów – co omówiliśmy szeroko w rozdziale o wierze w Jezusa Chrystusa.