Biblioteka


Uczyć się siebie



     Uczyć się siebie: co ci szkodzi, co ci pomaga. Odkryć po raz któryś, a za każdym razem jakoś po raz pierwszy, że istotny wpływ na twoje zdrowie fizyczne mają przeżycia psychiczne. Odkryć po raz któryś, a za każdym razem jakoś po raz pierwszy, że jesteś całością, że podział na ciało i duszę jest zawsze niebezpieczny, że rozpatrywanie człowieka jako jedności jest tylko słuszne.
     Budować w sobie w oparciu o wiarę w Boga pokój wewnętrzny jako bazę nieodzownie potrzebną do normalnego życia, do dynamicznej twórczości. Budować optymizm wychylony do przyszłości. Budować serdeczność wobec ludzi, ciepło i uśmiech, którego i oni, i ty potrzebujecie do życia. Nie zamartwiać się ani sprawami osobistymi, ani sytuacją w pracy, ani w domu czy rodzinie, ani sytuacją materialną, ani niekorzystnymi układami, ani stanem aktualnym, ani ewentualnościami na przyszłość, ani sytuacją w kraju, ani na świecie. Nie pocieszać się jakimś tanim optymizmem, który nie wystarcza na długo. Patrzeć na wszystkie te sprawy – i nieskończenie wiele innych – spojrzeniem człowieka wierzącego, który całą ufność pokłada w Bogu. Zaufać Opatrzności Bożej, kierującej sprawami świata i twoimi.
     Zrozumieć siebie. Wyczuwać swój rytm. Nadsłuchiwać tego, co się w tobie dzieje. Reagować na sygnały, które dochodzą z kolejnych central. Nie popadając w nadwrażliwość i w przesadę, zapobiegać niszczącym procesom. Zachować, wprowadzić do swojego programu dnia elementarne zasady higieny. Nauczyć się ruchu, mieć codzienną porcję gimnastyki. Biegać rano i wieczór, choćby parę minut. Brać tusz rano i wieczór w ciepłej i zimnej wodzie, masując się szorstką rękawicą, wycierając się szorstkim ręcznikiem. Spać przy uchylonym oknie, na twardych materacach.
     Poświecić jedzeniu specjalną uwagę. Jeść rozsądnie. Uważać na rosnący brzuszek. Ważyć się. Odnaleźć sens postu chrześcijańskiego. Odnaleźć sens wady głównej, która nazywa się: obżarstwo. Zachowywać pilnie stare zasady chrześcijańskiej ascezy, która ostrzegała przed dogadzaniem swojemu podniebieniu. Wyeliminować z żelazną konsekwencją wszystkie potrawy, za którymi przepadasz, a których jeść nie powinieneś ze względu na twoją wagę, ze względu na schorzenia, które dają o sobie znać, że względu na twój wiek. Nie pozwalać sobie na żadne ustępstwa, usprawiedliwienia w tej sprawie, nawet z powodu towarzystwa, w którym się znalazłeś, uroczystości, które świętujesz, ze względu na to, że zrobisz przykrość tym, którzy cię zaprosili.
     Przyzwyczaić się do siebie. Wejść w swój rytm, wsłuchiwać się w swoje działanie. Dowiedzieć się, kiedy najlepiej ci się pracuje – wcześnie rano, po śniadaniu, w południe, po południu czy dopiero wieczorem. Godziny, kiedy jesteś w najlepszej formie, wykorzystywać do załatwiania spraw najważniejszych, do wykonywania prac najtrudniejszych, wymagających największego skoncentrowania, fantazji, pomysłowości, inwencji, szybkości. Godziny, kiedy spadasz z formy, przeznaczać na sprawy łatwe, schematyczne. Odpoczywać, gdy jesteś zmęczony. Złapać rytm pracy i odpoczynku. Nie przestawiać, jeżeli to tylko możliwe, naturalnego porządku: nie robić z dnia nocy a z nocy dnia. Nie przyzwyczajać się do pracy nocą a do spania w dzień.
     Wsłuchać się w siebie. Wyłapywać zagrożenia, które narastają, kroki, które cię zbliżają do śmierci. Bronić się. Unikać niepotrzebnych, nic nie dających stresów psychicznych. Nie stwarzać sobie dodatkowych. Przede wszystkim unikać pośpiechu. Pozwalaj sobie na luksus paru minut, który ci zagwarantuje spokojne dotarcie na miejsce, z parominutowym luzem. A więc wychodzić z domu nie w ostatniej chwili, z wytrzeszczem oczu, spanikowany, przerażony, że spóźnisz się do pracy, na pociąg, na spotkanie, do kina czy teatru, bo to cię bardziej wyczerpie niż sama praca, na której się miałeś skupić, niż sama uroczystość, na którą się tak wspólnie cieszyliście. Ten stres nawarstwi się w tobie, powróci wrzodami żołądka, miażdżycą przedwczesną, zawałem – jakąś inną chorobą z której się już nie wygrzebiesz. Nie żyć w ciągłym bałaganie, w świadomości, że masz nad głową całą stertę niezałatwionych spraw, odkładanych bez końca z lenistwa, ze strachu, całą stertę nieodpisanych listów. Zabierz się od jednej, tej najłatwiejszej. Każdy, nawet mały, sukces jest bodźcem do dalszej drogi pracy. Nie zagracać swojego mieszkania gazetami, książkami, częściami garderoby, przedmiotami położonymi na tymczasem a leżącymi tak bez końca. Porządkuj „od ręki”. Kładź na swoje miejsce od razu, choćby ci się bardzo nie chciało.
     Oszczędzać się tam, gdzie się oszczędzać można, ażeby w pełni skoncentrować się, angażować się wtedy, gdy to nieodzowne. Wykonywać mechanicznie to, co nieważne. Nie stawać przed decyzjami, które niepotrzebne. Utworzyć sobie punkty stałe, co do których nie prowadzisz dyskusji: choćby wstawanie wtedy, gdy budzik zadzwoni, bez namyślania się, czy jeszcze trochę nie poleżeć. Tusz ranny bez namyślania się, czy może z tego dzisiaj wyjątkowo zrezygnować. Przestrzegać ustalonej ilości godzin przeznaczonej na spanie. A więc żegnaj się wieczorem nawet z najmilszymi rozmówcami, wracaj do domu nawet przerywając najbardziej interesującą zabawę, wychodź od ludzi, którzy są naprawdę oczytani, inteligentni i serdeczni, a to tylko dlatego, że jutro też będziesz musiał znowu żyć i pracować, a jak zarżniesz kolejną noc, to po prostu braknie ciebie. Oszczędzać swoje nerwy.
     Nie niszczyć siebie bez potrzeby. Uważać na papierosy, alkohol, czarną kawę, leki. Nie chodzić spiętym, wściekłym na siebie, na ludzi, na świat. Nie robić awantur, nie wrzeszczeć, nie krzyczeć, nie mówić podniesionym głosem. Jeżeli uznasz, że tak się musisz zachować, że to jest koniecznie potrzebne, niech to będzie wyjątek w regule. Pamiętać o tym, że jedna awantura zużywa więcej energii, bardziej cię wyczerpuje niż ośmiogodzinny dzień pracy, nie mówiąc o konsekwencjach, o napięciach międzyludzkich, które na skutek awantury pozostają długi czas, a czasem przekreślają współpracę, przyjaźnie. Nie nosić pretensji, uraz, chęci zemsty, wyrównania rachunków z tymi, którzy cię skrzywdzili.
     Być wyrozumiałym. Bądź miłosierny wobec ludzi, którzy ci wyrządzili, wyrządzają przykrość, którzy ci szkodzą, którzy cię krzywdzą, którzy cię systematycznie niszczą. Nie przechodź na ich stronę. Nie stawaj się podobnym do nich, odpłacając im tym samym. Bądź miłosierny na zasadzie współczucia, że tyle w nich zła, że tak zabrnęli w nienawiść. Pomóż im z tego wyjść. Jako zasadę przyjmij, że wszelkie trudne rozmowy, które chcesz przeprowadzić po stwierdzeniu jakichś przestępstw, nieuczciwości, nadużyć, nieprawidłowości popełnionych przez twoich członków rodziny, współpracowników w miejscu pracy, przez twoich przyjaciół, znajomych, gdy tylko to możliwe, nie przeprowadzaj natychmiast. Odczekaj dzień, dwa, trzy, pomódl się w tej sprawie za tych, z którymi będziesz rozmawiał. Powiedz sobie od razu wyraźnie: czy chcesz wyładować swoją wściekłość, czy chcesz pomóc sprawie i ludziom w to wmieszanym. Na tym również polega miłość bliźniego, na której ci przecież najbardziej zależy. A to wszystko na to, żebyś był zdrowy: psychicznie i fizycznie, żeby ci było dobrze ze sobą i z ludźmi, żebyś się cieszył tym największym darem, jakim jest życie. Bo inaczej będziesz nieszczęśliwy i ty sam, i przez ciebie ludzie żyjący z tobą.