Biblioteka




4. Przeorientowanie życia


 


     Taka modlitwa prowadzi nas do przeorientowania naszego życia. Bo wtedy będziemy szli do życia z rozwartymi ramionami. Deszcz pada – Boży deszcz pada. Słońce świeci – Boże słońce świeci. Pochmurno jest – Boże pochmurno jest. Śnieg pada – Boży śnieg pada. Wiatr wieje – wiatr Boży wieje. Innymi słowy, to oznacza: wszystko akceptować, co niesie życie, co niesie konkretny dzień. Bo świat jest Boży, a więc nasz, bo i my jesteśmy Boży, a więc nasze życie jest Boże. I cieszyć się z wszystkiego. Bo to wszystko, co się nazywa światem, jest darem Bożym, jest rzeczywistością Bożą – rzeczywistością, w której obecny jest Bóg.
     Wobec tego nie należy bać się niczego. Nie należy się martwić od samego rana – że pogoda nie taka, że dzień nie taki, że tyle spraw do załatwienia. Bo przecież to scenariusz, który wymyślił nam Bóg. A my mamy go wykonać. Z tym, że On nie zostawia nas samotnych, ale nam towarzyszy i współpracuje z nami. Trzeba więc wchodzić w dzień z otwartymi ramionami i tak podchodzić przez cały dzień do wszystkich zadań, które są nam podsuwane przez Boga do załatwienia, do wykonania.
     A wtedy równocześnie zaistnieje w nas to, czego Bóg się od nas domaga: „Módlcie się, a nigdy nie ustawajcie”.
     „Módlcie się” to jest skrót myślowy. To oznacza: bądźcie świadomi obecności Boga – nie na zasadzie pamiętania, ale bądźcie osobowo złączeni z Bogiem. Upodobnieni do Boga. Tacy, jaki Bóg jest. Identyczni.
     Może to sformułowanie jest na wyrost, przesadne, ale na pewno to jest ten kierunek myślenia. Jeżeli my jako uczniowie, studenci, lekarze, pielęgniarki wykonujemy swój codzienny zawód solidnie, uczciwie, twórczo, z zaangażowaniem, w pełni oddając się tej pracy, którą wykonujemy, to jesteśmy złączeni z Nim, który jest Twórcą. My, gdy jesteśmy mądrzy, należymy do Niego, który jest Mądrością, stanowimy z Nim jedno, jesteśmy Jego słowem, wyrazem. Gdy kochamy, to jesteśmy swoją miłością zjednoczeni z Nim, który jest Miłością. Wtedy żyjemy „po Bożemu” – jakie to znakomite sformułowanie w języku polskim. Wtedy się modlimy, wtedy jesteśmy z Nim złączeni.
     I na tej zasadzie cały dzień trwa nasz dialog z Bogiem. Cały dzień jesteśmy z Nim złączeni – swoją uczciwością, prawością, uśmiechem, serdecznością, tolerancją, przebaczeniem, darowaniem. Wciąż pytamy Go: „Czy jesteś z nas zadowolony? Robimy wszystko tak, jak byś chciał?”
     A rezygnujemy z Niego wtedy, gdy zaczynamy kłamać, oszukiwać, zbywać, lekceważyć, gardzić. Wtedy się od Niego odłączamy, wtedy rośnie między nami a Bogiem mur, przepaść. Bo odchodzimy. Bo zachowujemy się nie po Bożemu.
     Ale na to, żeby żyć po Bożemu, potrzebujemy bezludnej wyspy. Trzeba usiąść w kościele. Albo jeżeli nie w kościele, bo kościół zamknięty, to w pobliżu. Czasem udostępnia się kaplicę, do której wchodzi się przez boczne wejście. Zamknięte kościoły to katastrofa. To zaprzeczenie istoty sprawy. To nieporozumienie. A jeżeli nie w kościele, to wystarczy usiąść nad rzeką, w parku, gdzieś wśród przyrody. Ostatecznie – w pustym mieszkaniu. To także Boży dom. I tak go trzeba odbierać.