Biblioteka


 Żyć z telewizją.



     Żyć z telewizją. Mieć za sobą fascynację telewizorem. Mieć za sobą okres, kiedyś spędzał przed tym pudełkiem parę godzin dziennie, zarywając noce, zaniedbując swoje święte obowiązki, kiedyś nie mógł się od niego oderwać. Mimo to, żeś coraz stwierdzał, że to strata czasu, bo poziom denny, problematyka nudna – a nie byłeś w stanie zamknąć tego pudełka. Usprawiedliwiałeś się nadzieją, że za chwilę skończy się to i zacznie się coś innego, lepszego, co zrekompensuje twój stracony czas. A gdy to nie następowało, pozostawałeś przed telewizorem już z czystego uporu, dla zasady, bez żadnego uzasadnienia. Chodziłeś na drugi dzień po świecie jak zaczadzony, z roztrzęsionymi nerwami, wściekły na siebie i na ludzi, wybuchający z byle jakiego powodu, aby po powrocie do domu znowu przekręcić gałkę tego szatańskiego urządzenia, które dzień za dniem demolowało porządek twojego życia, odzwyczajało cię od pracy, skupiało twoją uwagę na sprawach nierealnych, które nic nie wnosiły, które coraz bardziej pogrążały cię w stan bliski nienormalności psychicznej. Gdy ci się telewizor zepsuł, chodziłeś po świecie jak narkoman, któremu odebrano codzienną dawkę jego narkotyku. Nie wiedząc, co robić, czym się zająć, choć przecież rosły sterty niezałatwionych  spraw. Aż wreszcie stał się cud. Już nie pamiętasz, jak do tego doszło. Czy ci choroba pomogła, czy wyjazd za granicę. Fakt, że się skończyło.
     Nauczyć się żyć z telewizją. Zdawać sobie sprawę, co masz w domu, jakie zagrożenie, jakie niebezpieczeństwo dla siebie i dla twoich domowników. Obserwować ten fenomen, wyczulić się na niego. Zachodzić do domów zaprzyjaźnionych, aby podpatrywać, jak sobie ludzie tobie bliscy dają z nim radę. Wyczulić się na niego. Patrzeć z przerażeniem, że są domy – jak kiedyś twój – gdzie telewizor idzie non stop. Nawet wtedy, gdy nikt przed nim nie siedzi – „bo może w nim być coś ciekawego”. Patrzeć na ludzi, którzy przestali rozmawiać w domu, którzy wygaszają rozpoczynającą się rozmowę, aby usłyszeć jeszcze coś, co płynie z telewizora. Patrzeć z przerażeniem, jak giną w tych domach kontakty międzyludzkie. Jak nie ma kiedy zwrócić się dziecko do ojca czy matki, nie ma kiedy ojciec czy matka porozmawiać ze swoim dzieckiem, bo nawet podczas posiłku telewizor idzie. Jak bywa, że telewizor nie jest wyłączany nawet gdy goście przychodzą i już nikt w tym domu nie dostrzega, że jest to szczytem nietaktu i chamstwa. Obserwować domy, gdzie dzieci się sadza przed telewizorem, żeby mieć od nich święty spokój. Gdzie dzieci – te najmniejsze, oglądając programy „specjalnie dla nich przygotowane”, przerażone płaczą i zrywają się po nocy ze snu. Stwierdzać, jakie potworne ilości czasu są marnowane przed telewizorem. Że wszystek czas, który zaoszczędziła człowiekowi nowoczesna technika – łącznie z maszyną do pisania, telefonem, odkurzaczem, nie mówiąc o poczcie, o komunikacji – został zagarnięty przez telewizję. Ale nawet i tego czasu za mało. Wobec tego likwiduje się wszelakiego rodzaju dotąd praktykowane zwyczaje. Likwiduje się wychodzenie do teatru, do filharmonii, do kina, na stadiony sportowe. Likwiduje się – a przynajmniej ogranicza się do minimum – wizyty u krewnych, znajomych. A to wszystko na to, aby ten czas przeznaczyć na telewizor. Likwiduje się albo ogranicza się do minimum uroczystości domowe, a nawet niektóre z nich obchodzi się z telewizorem – choćby Sylwester. Słuchać bezradnym tłumaczenia, że z pomocą telewizora można oglądać jeszcze lepiej sztukę teatralną, mecz sportowy czy koncert, że się to lepiej zobaczy – co właściwie kończy rozmowę. Najwyżej stwierdzić, że twój rozmówca nie ma zupełnie wyczucia autentyku, że nie ma wyczucia atmosfery, którą stwarzają odbiorcy zgromadzeni w teatrze, na stadionie czy w sali widowiskowej.
     Zastanawiać się, co się stało przez telewizor, jaka zmiana nastąpiła, jaka transformacja jednostki i społeczeństw. Czy sobie zdawali z tego sprawę wynalazcy telewizora. Czy sobie zdają sprawę z tego obecni menagerowie telewizyjni. Czy zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich działań. Bo przecież wygląda, że nie. Klasycznym przykładem na to jest zapychanie dziur za pomocą filmów ekranowych przestarzałych, wycofanych mniej lub bardziej dawno z obiegu.
     Żyć z telewizją. Nie odżegnywać się od niej jak diabeł od święconej wody. Są spektakle wartościowe – czy to z dziedziny sztuki, czy popularnonaukowe, czy transmisje sportowe. Spróbować rozumieć, na czym polega niebezpieczeństwo telewizji. Że odpowiedź jest zawarta w problemie: Czy kotlet schabowy szkodzi zdrowiu? Nie szkodzi, jeżeli się zje jednego, ale szkodzi, gdy się zje pięć, jeden po drugim. Niebezpieczne jest to „przeżarcie się” telewizją. Być przekonanym, że telewizja oglądana codziennie przez parę godzin nie jest tylko stratą czasu, nawet nie tylko niszczy życie w tej najmniejszej komórce społecznej, jaką jest rodzina, ale niszczy jednostki tak intelektualnie jak moralnie. Źródłem jest nieopanowana ciekawość ludzka. Ciekawość dla ciekawości. Ustawienie się na zbieranie, gromadzenie, napychanie w siebie obrazów, informacji, wiadomości – do niemożliwości. Do niemożliwości by je jakoś przyjąć, przyswoić, przerobić, ustosunkować się po ludzku, znaleźć dystans człowieczy, mieć chwilę, aby się zastanowić nad tym, co doszło do ciebie. Odkryć, jak jest zupełnie czym innym iść do teatru albo do kina. Wtedy człowiek jest nastawiony na odbiór, a więc i na dialog, na ocenę, na kontrolę. A co innego jest oglądanie telewizora przy równoczesnym jedzeniu obiadu, rozmowie z domownikami, załatwianiu rozmaitych spraw. Wtedy nie bardzo jest czas, nie bardzo starcza uwagi i sił, by aktywnie ustosunkowywać się, oceniać, zachowywać postawę krytyczną.
     Człowiek nie ma możliwości na swoją ciszę wewnętrzną, która jest potrzebna do jego wewnętrznego dojrzewania. Nie jest w stanie, nie ma czasu, nie ma dystansu, by zdobyć się na własne zdanie, na własną opinię, na własny osąd. Telewizja świadomie do tego nie dopuszcza. Telewizja przez to zmasowanie ilości spektakli, właśnie dlatego, że to trwa tak długi czas, pokonuje człowieka. Widz już nie wytrzymuje. Jest już zmęczony. Już nie ma siły bronić się, ustosunkowywać się, oceniać. Już tylko biernie pochłania, nie kontrolując co. Obrazy zapadają pod próg naszej świadomości jako balast, jako śmieci, dezintegrując naszą psychikę. I właśnie to jest najbardziej niebezpieczne. To jest to pranie mózgu, to jest ładowanie ludzkiej podświadomości, kształtowanie jej, które ma zasadnicze znaczenie dla całego dalszego życia.
     Telewizja jest kierowana przez coraz lepszych fachowców nie tylko od strony jakości przekazu samego obrazu i głosu, ale przez fachowców psychologów, artystów, którzy są na usługach właśnie tych wielkich menagerów telewizyjnych, a ich zadaniem jest budować tak spektakle, by były absolutnie przekonywające. By odbiorca mógł się w pełni identyfikować z nimi. I to już jest manipulacja człowiekiem doskonała.