Biblioteka


POKOCHAĆ OJCA




POKOCHAĆ  OJCA

Błogosławieni jesteście

    A gdy przychodzi taki czas niechciany, obcy, wraży, trudny, niebezpieczny, to nasuwa się pokusa, żeby jak niedźwiedź zgromadzić sobie górę igliwia, gałęzi, patyków, znaleźć norę ciepłą, wygodną, bezpieczną, zasunąć się tym leśnym przyodzieniem – i przespać. Przespać aż do wiosny: aż ten zły czas się skończy i będzie można żyć normalnie.
    A przecież jest tak, że to Bóg kieruje światem, życiem ludzkości, historią narodu, losem indywidualnym każdego człowieka – twoim też. Jeżeli postawił cię wobec tej nowej, trudnej sytuacji, to nie jest kara, zemsta za twoją głupotę, naszą głupotę, wspólną głupotę, za twoją złość, naszą złość, wspólną złość, narodową złość – ale to jest zadanie.


Jeśli sól zwietrzeje

    To już od jakiegoś czasu zaczęło wiać, nasuwał się mrok, szarzały kolory. To już od jakiegoś czasu robiło się coraz bardziej obco, nieswojo, nie po naszemu. To tak, jakbyśmy zaczęli chodzić po omacku.
    Tylko teraz już wieje huragan, który głowę zdaje się urywać. Tylko teraz już ciemność zapadła taka, że świata nie widać. Tylko teraz trudno na nogach się utrzymać, rozpoznać człowieka, ciężko zorientować się, gdzie jesteśmy i o co chodzi. Jeden do drugiego krzyczy w tej zawiei, jeden drugiego nie rozumie i nikt nie wie, skąd niebezpieczeństwo – z przodu, z tyłu, z boku? Coraz bardziej samotni, coraz bardziej opuszczeni, bezradni, zrozpaczeni.
    Ale tak to jest: Najpierw musi nastać ciemność, przyjść taki huragan, błoto pod nos podchodzić, żebyśmy zatęsknili za światłem. Za czystością. Za pokojem. Za normalnością.

Prorok w swojej ojczyźnie

    Każdy naród powinien mieć swoich proroków. Każdy człowiek powinien mieć swoich proroków. Są to ludzie, którzy lepiej widzą, słyszą, lepiej myślą, przewidują. Trzeba się w nich wsłuchiwać, starać się ich zrozumieć, gdy nawołują, ostrzegają, zapowiadają, kpią, grożą, tłumaczą – nawet gdy ich mowa nie jest zbyt jasna. Może nie zawsze się z nimi zgodzisz. Ale już to, że pobudzają cię do myślenia, do sprzeciwu, do zajęcia własnego stanowiska, jest dla ciebie twórcze.
    Nie tylko powinieneś mieć swoich proroków, ale ty powinieneś być prorokiem. Są ludzie, którzy czekają na ciebie, abyś im pomógł lepiej słyszeć, widzieć, rozumieć – abyś poszerzył ich horyzonty, dodał odwagi do życia, wniósł trochę nadziei.

A ja wam powiadam

    Są ludzie, którzy więcej widzą, więcej słyszą, lepiej rozumieją. Takimi stoi ludzkość, Kościół, naród. Takimi stoi każda mniejsza społeczność: dom, szkoła, zakład pracy, kamienica, blok, dzielnica, miasto. Takimi powinien być ojciec, matka, nauczyciel, taki jest być może twój sąsiad, kolega, czasem ksiądz, czasem biskup, czasem profesor, pisarz, publicysta. Obyś umiał wyciągnąć do nich rękę. Brać z ich głębi, jasności, mądrości, abyś mógł więcej zobaczyć, lepiej usłyszeć, głębiej zrozumieć. Bo wciąż trzeba odkrywać nowe światy, nowe przestrzenie, nowe widnokręgi.

Nawrócą się

    Nawrócić się, to znaczy zachwycić się Bogiem, który jest miłością, ale także zachwycić się rzeczywistością, która jest Jego stworzeniem. Choćby tym, że potrafisz przestać palić lub pić; że potrafisz przebaczyć, machnąć ręką, powiedzieć „nieważne”; zrzucić z ramion pretensje; że potrafisz zachwycić się człowiekiem, zachodem słońca, księżycem, czyimś pomysłem, cudzą bądź swoją bezinteresownością, usłyszanym czy przeczytanym zdaniem, pięknym obrazem, niespodziewanym uśmiechem, uprzejmym słowem.
    Nie ma nawróceń raz na całe życie. Nie wystarczy raz się zachwycić, tak jak nie wystarczy raz się poderwać do pracy – bo lenistwo nie śpi, tak jak nie wystarczy raz przebaczyć – bo pamięć przynosi starą falę urazów.

Ten był Synem Bożym

    Boimy się prawdy. Nie chcemy wiedzieć, widzieć, słyszeć. Zatykamy oczy, zatykamy uszy, odpychamy myśli. Wolimy przytakiwać tym, co gadają. Ale wcale nam się nie chce zdobyć się na swoją opinię, na swoje zdanie, nabrać dystansu, dokonać swojej oceny, spróbować ujrzeć własnymi oczyma, usłyszeć własnymi uszami. Za wygodni jesteśmy: zbyt wysoka poprzeczka. Za tchórzliwi jesteśmy: wtedy trzeba by było przerwać tym, którzy mówią, zaprzeczyć tym, którzy twierdzą, wypowiedzieć swoje zdanie wobec tych, którzy są ważni, możni. Po co się narażać?
    Ale przyjdzie taka noc bezsenna, kiedy zobaczysz jak błyskawicę w ciemności to pytanie, którego się bałeś, kiedy usłyszysz tę odpowiedź, której nie chciałeś. Przekonasz się, że jest w tobie tęsknota za prawdą – za twoją prawdą, za twoją opinią, za twoim zdaniem, za twoim odkryciem, za twoją oceną. Bo i w tobie siedzi odwieczny człowiek szukający Boga, który jest prawdą. I tylko tyle w tobie Boga, ile w tobie prawdy.

Błogosławieni, którzy uwierzyli

    Uwierzyć – to znaczy być zachwyconym. Wszystkim, bo we wszystkim jest Bóg. Być zachwyconym pięknem świata i człowieka, bo przez nie widzisz piękno samego Boga. Twórczością ludzi i swoją, bo przez nią uczestniczysz w Jego dziele stwórczym. Ludzką dobrocią i ludzką mądrością, która jest cząstką Jego dobroci i mądrości. Twoim dorastaniem, bo przez nie zbliżasz się do Niego. Jezusem, Jego nauczaniem i życiem, bo On jest Słowem Boga.

Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę

    Uwierzyć w Boga, to w pewnym sensie uwierzyć w świat, w ludzi, w siebie – to uwierzyć w swój los.
    Uwierzyć w Boga, to dźwignąć się na nogi, podnieść spuszczoną głowę, wznieść opadłe ręce – to wyrwać się z rozpaczy, z rezygnacji, z obojętności.
    Uwierzyć w Boga, to iść naprzód, choć wciąż pod górę. Przebijać się przez zwały przeszkód. Podnosić się nieustannie z niepowodzeń. I dziękować za wszystko.

Do swoich uczniów

    Nauka religii jest po to, żeby nauczyć dziecko życia. Nie wymyślił jej dopiero Jezus ani Stary Testament. Jest nauką życia, zgodnego z naszą naturą – życia w wolności. Jej celem jest pełny rozwój człowieka. Żebyś był twórczy w szkole, w domu, w pracy zawodowej – żebyś wydarł z siebie wszystko, na co cię stać i miał radość istnienia. A żebyś nie wypadł z zakrętu, uwrażliwia cię też na twoje złe skłonności: zazdrość, interesowność, wygodnictwo, tchórzostwo, nienawiść…
    Celem nauki religii jest wychowanie normalnego człowieka. Weź to pod uwagę. Tym bardziej, że tuż za węgłem czyhają na twoje dziecko narkotyki, alkohol, papierosy i cały worek recept na łatwe życie.

Woła cię

    Czasem zdarza się, że w przejściu pomiędzy kuchnią a pokojem, gdy spieszysz się, żeby podać jak najprędzej do stołu, a może na przystanku tramwajowym czy w samym tramwaju… Bywa, że słuchając bezładnej gadaniny ludzkiej albo przy pacierzu rannym czy wieczornym, a może w kościele… Czasem, gdy ktoś mówi coś do ciebie – nagle poczujesz, że ziemia kołysze się pod tobą, wszystko widzisz w innych wymiarach, stwierdzasz w całej ostrości swoją małość, bałaganiarstwo, bylejakość, stertę swoich głupstw, pomyłek, tchórzostw, które zdążyły urosnąć aż pod sufit. I ogarnie cię przemożna tęsknota za twoją pierwotną czystością.
    Uważaj na takie dotknięcie Boga. Bo gdy Go nie przyjmiesz, to potem powiesz tylko: „Tak mi się jakoś dziwnie zrobiło… Ale to nic, przeszło”. A przecież również w ten sposób On chce ci pomóc w budowaniu twojego człowieczeństwa.

Oczy mi się otworzyly

    Bywa, że gdy jesteś w pustym kościele lub w czasie nabożeństwa, a może gdy siedzisz sam w pokoju, nagle – jak za muślinem firanki – poczujesz Jego obecność. Tak wyraźnie, namacalnie, ostro, że już nie chcesz więcej, silniej, bo się boisz, abyś nie zwariował ze szczęścia, ze strachu, z oczarowania. Bywa, że natkniesz się na Niego w dobroci człowieka – tak bezinteresownej, że prawie nieludzkiej. Albo w pracy swojej – tak twórczej, że aż boskiej. Czasem w szumie lasu, w ogromie morza, nieba. Albo idąc ulicą czy jadąc samochodem. Spotykasz Go – On spotyka ciebie. W najbardziej nieoczekiwanych miejscach, sytuacjach, zdarzeniach.
    Wtedy już niepotrzebne ci są cuda, dowody, świadectwa, karty Pisma Świętego. Niepotrzebne ci nic. Wiesz. Nie: wierzysz, ale: wiesz. I jest ci z Nim dobrze. Jak przy matce, jak przy ojcu.
    Nie wstydź się tego przed sobą. To normalne. Przecież On jest twoim Stwórcą. Jesteś z Nim złączony każdą cząstką twojej osobowości, każdym nerwem, każdą tkanką twojej cielesności. On jest w tobie, On jest wokół ciebie.

Ojciec wybiegł mu naprzeciw

    Już tyle razy odchodziliśmy z domu Ojca. Uciekaliśmy albo wychodziliśmy z niego oficjalnie. Opuszczaliśmy go ostentacyjnie albo chyłkiem, tłumacząc się, że to tylko na chwilkę, wyjątkowo. I powracaliśmy. Nawet nie zawsze z miłości. Czasem po prostu było nam źle w tamtym świecie. A On za każdym razem tak samo wychodził do nas z radością. Jakby nie pamiętał o naszej arogancji, głupocie czy podłości. Witał nas, przytulając do serca, jakbyśmy odnieśli sukces.
    Może poczujesz się dotknięty tym opisem i odpowiesz mi: ja nigdy nie odszedłem z domu Ojca. Jeżeli tak, to chwała ci, choć podejrzewam, że się nie zrozumieliśmy. Przecież Syn Boży powiedział kiedyś: sprawiedliwy siedmiokroć na dzień upada. A jeżeli jeszcze powiesz, że nigdy nie narzekałeś na Niego, że przygarnia z taką miłością synów marnotrawnych, to podwójnie ci chwała.

Przymnóż nam wiary

    Przymnóż mi wiary. Bo czas najwyższy. I coraz wyraźniej słyszę szelest sypiącego się piasku w mojej klepsydrze i coraz krótsze dnie, tygodnie, miesiące, lata. Nie dopuść, bym wciąż ograniczał się do suchego stwierdzenia: wiem, że jesteś, tak jak jest krzesło, stół, wazon.
    Wyjdź z obrzeża mojej świadomości, z marginesu mojej uwagi. Stań przede mną, jak stanąłeś przed Mojżeszem w płonącym krzaku. Abym się Tobą zachwycił, abyś we mnie zaistniał ciszą, mądrością, miłością.
    A wtedy przestanę się skarżyć, że życie jest wciąż coraz groźniejsze, obce, samotne.

Wyda owoc

    Idziemy do Boga całym życiem. Ale On nie tkwi gdzieś za horyzontem naszej drogi. Dojdziemy do Niego, jeżeli w każdym dniu On będzie naszym najwyższym celem, najgłębszą treścią, ukrytym nurtem, istotnym sensem naszych myśli, pragnień, oczekiwań, słów i działań. Jeżeli będziesz wciąż sięgał ku Niemu, dążył do Niego, wypatrywał Go, tęsknił za Nim. Za Nim, który jest przyjacielem lepszym niż brat, istotą bliższą niż najukochańszy człowiek, który jest piękniejszy niż najpiękniejsza perła i czystszy niż najczystsza muzyka.
    Ale, abyś nie ustał na tej drodze, objawia ci się w pięknie tego świata i w jego potędze, ukazuje ci się w mądrości ludzi i w ich serdeczności, przychodzi do ciebie w Słowie jako Jezus Syn Boży.

Ujrzeli Jego chwałę

    Taki to już nasz atawizm czy słabość ludzka, że Bóg kojarzy się nam zawsze z obłokami, błyskawicami, gromami, huraganem, z niebiańskim blaskiem i z cudownościami. Inaczej trudno nam uwierzyć.
    A przecież Boga powinniśmy szukać tam, gdzie jest nam najbliższy. Nie w dziwnościach, cudownościach, ale w miłości człowieka, w jego dobroci, przebaczeniu, prawości, w jego mądrości.

Jak jego Nauczyciel

    Uwierzyć, to nie znaczy uznać informację, że Bóg jest, że jest Miłością. Uwierzyć, to zjednoczyć się z Nim, przyjąć Go całym sobą, zachwycić się Nim…
    Tym bardziej wierzysz, im bardziej jesteś oczarowany Bogiem, który jest Ciszą, Pokojem, Światłem, Pięknem, Przebaczeniem, Miłością. Bogiem, którego wyraził Jezus: Jego Słowo.

Nie przestrzegają przepisów

    Czy wytęskniłeś Pana Boga własnym sercem? Czy wychodziłeś Go własnymi nogami? Czy zobaczyłeś Go własnymi oczami?
    A może to tylko pieczątka, klisza, którą otrzymałeś od katechety, od rodziców, z katechizmu, z książeczki do nabożeństwa albo z mądrej książki? Klisza, odbitka, nie twoja.
    A więc idź ku Niemu. Podchodź jak najbliżej. Nie bój się wypatrywać Go z odwagą. Nie myśl, że powali cię swoją potęgą, że oślepniesz Jego widokiem, że ogłuszy cię swoim głosem.

Ja was posyłam

    Ile trzeba mieć przekonania do tego, co Bóg ukazuje. Ile wiary w to, co Bóg objawia. Ile zachwytu i zauroczenia, żeby nie włożyć tego pod poduszkę, żeby nie zostawić tego tylko dla siebie, ale żeby zawołać, wykrzyczeć na cały świat.
    A ty milczysz. Czy dlatego, że ci Bóg nic nie przekazał? Czy dlatego, że nie dowierzasz temu, coś usłyszał, zobaczył, zrozumiał, przeżył – żeś się nie zachwycił.

Trwajcie we mnie

    Uwierzyć w Boga, to nie znaczy wiedzieć, że Bóg jest. Uwierzyć w Boga Stworzyciela, to nie znaczy wiedzieć, że Bóg stworzył świat. Uwierzyć w Opatrzność Boga, to nie znaczy wiedzieć, że Bóg kieruje każdym człowiekiem. Uwierzyć w Miłość Boga, to nie znaczy wiedzieć, że Bóg jest miłością.
    Bo wierzyć – to żyć tym, co się przyjmuje.
    A więc wierzyć, że Bóg jest – to trwać w Jego obecności. Wierzyć, że Bóg jest Stworzycielem – to odbierać świat jako Jego objawienie. Wierzyć w Opatrzność Bożą – to czuć Jego prowadzącą rękę. Wierzyć w Miłość Boga – to znaczy kochać. Tak Boga, jak wszystko, co jest, i wszystkich ludzi.

Jeśli oddasz mi pokłon

    Jesteśmy stworzeniami Boga. Uczestniczymy w Jego życiu. Jego prawo jest naszym prawem. Dzieje się to tak długo, jak długo cię zachwyca dobro, a odrzuca zło. Jak długo cię porywa mądrość, prawość, bezinteresowność, twórczość, a budzi niepokój twoja głupota, nieuczciwość, interesowność, chciwość, pycha, zazdrość.
    I pilnuj, żeby tak zawsze było. Bo istnieje wciąż niebezpieczeństwo, że przestaniesz reagować na dobro i zło, a jako jedyna norma postępowania pozostanie ci twoja interesowność. Wtedy jest rzeczywiste odejście od Boga.

Jestem z wami

    Wierzyć, to przyjmować Boga-Miłość, który idzie ku tobie. Który ci się objawia poprzez potęgę, piękno świata, jego barwność i wielkość, jego bogactwo. Który ci się ukazuje poprzez Jezusa i Jego Ewangelię, przez liturgię Kościoła, zwłaszcza przez Mszę świętą. Który daje się tobie poprzez dobroć człowieka, jego serdeczność, wrażliwość, mądrość.
    Wiara jest przyjęciem idącego ku tobie Boga. Nie tylko przez rozum, ale przez całe twoje człowieczeństwo. Przyjęciem – identyfikacją.
    Wiara jest obecnością Boga w tobie, Boga, który jest Miłością.

Łaski pełna

    Każdego człowieka Pan Bóg stwarza. Każdego indywidualnie. I wyposaża go w te zdolności i umiejętności, w te cechy, których człowiek potrzebuje na drogę, jaką On mu wyznacza.
    Ją też stworzył. I wyposażył na drogę, którą miała iść. Dał Jej dary; te przymioty, te talenty, które Jej były potrzebne, by spełniła misję, którą Jej wyznaczył. Tą misja było: porodzić i wychować Świętego Bożego, Słowo Boże.
    I dlatego Niepokalana, najświętsza z ludzi. Bo On był Jej Synem, Krew z krwi, kość z kości. Ona była prawdziwą Jego Matką – nie tylko dała Mu życie, ale Go wychowała.
    Stajemy przed Jej ikonami, przed Jej posągami, klękamy, kładziemy się krzyżem. Nie Ją wielbiąc, tylko Boga. Nie Jej dziękując, nie Ją prosząc – tylko Boga, który Ją stworzył z miłości ku ludziom.

Abym przejrzał

    Być misjonarzem? Tak jak Jeremiasz, Jonasz, Izajasz? Wrzucić worek na siebie, posypać głowę popiołem i tak wędrować przez kraj, nawołując do pokuty i przestrzegania Bożych przykazań?
    A naprawdę potrzeba, żebyś znalazł Boga jak skarb najdroższy, jak najpiękniejszą perłę. Gdy będziesz szczęśliwy i uspokojony, mądry i radosny, wtedy szukać cię będą jak soli tej ziemi, i iść za tobą, jak za światłem tego świata.

Trwajcie w miłości

    Jak mówić o miłości, skoro nie ma jej definicji, ani nawet precyzyjnego określenia? A przecież napisano o niej całe biblioteki. I będą o niej ludzie pisać, jak długo będą istnieć, bo jest najważniejszą rzeczywistością naszego człowieczeństwa. Tkwi w każdym ludzkim działaniu. Z niej muzyka i słowo, kościoły i chaty, obrazy i rzeźby. Ona w burzy oper i koncertów, w tekstach poetów i naukowców, w tragediach i komediach, w świętowaniu i codziennym trudzie. Z niej chleb i wino. Czasem ukryta, wypaczona, przywalona głupotą, schowana w nienawiść, zazdrość, chciwość, ale zawsze ci o nią chodzi. Za nią tęsknisz, o niej marzysz, ku niej dążysz, przebijasz się do niej przez błądzenia, potknięcia, przez własną i cudzą głupotę, słabość i złość. Dopóki żyjesz, nią żyjesz. Z miłości zrodzony i z miłości umierający.
    Jezus powiedział, że Bóg jest miłością.

W mocy Ducha

    Przyjdź i objawiaj się nam. Bo wciąż nie dowierzamy, że jesteś Miłością. Objawiaj się przez natchnienia, znaki, zachwyty, olśnienia, głosy, wyrzuty sumienia. Żebyśmy zobaczyli Twój świat; usłyszeli drugiego człowieka; odczuli siebie samych. Bo wciąż błądzimy jak głusi i niewidomi. A chcemy żyć jak ludzie, jak bracia: chrześcijanie i niechrześcijanie, wierzący i niewierzący.

Przyszedł z nieba

    A może i ciebie nosi i nie możesz spać, bo nie chcesz się zgodzić z biedą, z głupotą, z niesprawiedliwością? A może i ty masz pomysł, jak zaradzić, rozwinąć, załatwić, pomóc – spróbuj. Skrzyknij jeszcze paru takich jak ty wariatów i weźcie się do roboty.

Nawracajcie się

    Grzech należy do natury człowieka. Bo przecież jesteśmy trochę głupi, trochę słabi, trochę źli. Więc nie denerwuj się ani nie rób z tego tragedii.
    Ale z drugiej strony nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi, że widocznie tak musi być, że nie ma sprawy. Umiej się przyznać do zła, któreś uczynił, i umiej wynagrodzić za nie. Wtedy będzie ono odskocznią w górę, materiałem twórczym przy budowie twojej osobowości.

Królestwo Boże

    Łatwiej przyjąć Boga Stwórcę jako Sprawiedliwość, która za dobre wynagradza, a za złe karze nawet do siódmego pokolenia. Ale trudno przyjąć Boga Stwórcę jako Miłość. I choć ta prawda zawarta jest w Starym Testamencie, to w pełni ukazał ją dopiero Jezus. Ale i potem ona wciąż gdzieś ginęła, a na jej miejsce pojawiała się prawda o Bogu sprawiedliwości.
    Aby przypomnieć prawdę o Bożej miłości, potrzeba było wciąż wielkich myślicieli i świętych, takich jak św. Franciszek z Asyżu, św. Jan od Krzyża, św. Maria Małgorzata Alacoque, bł. Faustyna. Ale i tak owa prawda znajduje zrozumienie z największym trudem. Chyba dlatego, że domaga się od człowieka, aby kochał świat i drugiego człowieka.

Nie nazywam was sługami

    My, pokolenie niepokornych. My, pokolenie, które tak histerycznie broni swej niezawisłości i wolności. Z taką dociekliwością przyglądamy się każdemu, kto się pojawi na scenie publicznej. Patrzymy mu w oczy, czy nie kłamie, czy nie udaje, czy nie ma jakiegoś własnego interesu w tym, że tak mówi i tak działa. I gdy tylko zobaczymy jakąś rysę, gdy tylko przyłapiemy go na jakimś potknięciu, to go odrzucamy i cynicznie kiwamy głowami, że jeszcze jeden okazał się nikim.
    A czy ty jesteś samą uczciwością? Czy ty jesteś niepodważalnym autorytetem? Czy ciebie stać na samą tylko mądrość?
    Jezus powiedział: „Jeden jest tylko dobry – Bóg”. A w nas – tylko Jego odpryski, okruchy. A w nas – On sam pomniejszony przez naszą małość. I tak patrz na ludzi, nawet tych największych. I tak patrz na siebie. I nie gardź nikim, choć zobaczysz, że on nie taki mądry, święty ani wielki, jak ci się na początku zdawało. Ale przyjmuj ten blask Boży, który się w nim objawił. Bierz w siebie tę prawość, głębię, urok, które przed tobą wyrosły.

Chcemy ujrzeć Jezusa

    Chrześcijaństwu ciągle grozi, że będzie religią Chorwatów albo Serbów, Francuzów albo Anglików, Polaków albo Rosjan – zamknie się w kręgu tych kultur i będzie ich nosicielem.
    Na to, żeby uratować się od tego zagrożenia, trzeba pilnować istoty chrześcijaństwa: czyli prawdy o Bogu-Miłości. Wtedy można sprawować liturgię rzymską czy bizantyjską, koptyjską czy maronicką. Wtedy można modlić się po łacinie czy hebrajsku, po polsku, po niemiecku czy po rosyjsku. Wtedy żaden naród nie będzie uważał, że Bóg jest jego prywatną własnością. Wtedy jeden chrześcijanin nie będzie się bał drugiego, choć tamten mówi innym językiem i modli się inaczej.

Przygotowujcie drogę Panu

    Ile w tobie miłości? Ileś jej wkomponował w tkankę twojej osoby, w twój charakter, w twój styl życia?
    Ile miłości potrafiłeś wbudować w twój dom rodzinny? Jest w nim ciepło, miło, przytulnie, wyrozumiale, serdecznie, wybaczająco, przepraszająco, tkliwie, wrażliwie? Dobrze w nim ludziom? Dobrze tobie? Ciągnie cię do niego? Zachodzą ludzie, żeby się ogrzać?
    Ile miłości w twojej pracy zawodowej? Ile solidności, uczciwości, odpowiedzialności? Ile pracowitości, punktualności? Dobra w niej atmosfera? Bez plotek, obmów, podkopywania? Bez nieuczciwej rywalizacji, bez wyścigu o względy dyrekcji?
    Ile twojej miłości w gronie znajomych, kolegów, przyjaciół? Dajesz potrzebującym bezinteresownie swoją pomoc, swój czas, a nawet swoje pieniądze? Służysz radą, słuchasz cierpliwie, lejesz oliwę w rany, karmisz i poisz?

Moje owce słuchają głosu mego

    On sprawia, że jest w tobie poczucie zła: niezadowolenie z siebie, wyrzut sumienia wobec tego, co nieuczciwego zrobiłeś lub powiedziałeś. On jest w tobie tęsknotą za światłem: by wydostać się z tego, w co zabrnąłeś, zaplątałeś się – tęsknotą za czystością, harmonią, uciszeniem, wewnętrznym pięknem, wewnętrzną zgodą.
    Byleś tylko Go nie zakrzyczał.

Przykazania Boże

    Przykazania Boże jawią się nam na tle góry Synaj, w huku piorunów, w ryczącym wichrze i błyskawicach. Odbieramy je jako rozkaz wszechmocnego Boga.
    A przecież to nie jest tak. On, który jest miłością, wskazuje nam przykazaniami drogę, abyśmy się stali Jemu podobni.

Bliskie jest królestwo Boże

    Amen – niech się tak stanie, bym w Tobie widział nie sprawiedliwego aż do okrucieństwa Władcę, Pana, który się mści za nieposłuszeństwo swoich sług, ale bym Cię widział w prawdzie – jako naszego Ojca.
    Amen – niech się tak stanie, abyś przebaczał grzechy moje, grzechy zaniedbania, chamstwa, nieczułości, obojętności. Podobnie ucz mnie przebaczać tym, którzy mnie krzywdzą, potrącają, wciąż, co dzień, obrażają.
    Amen – niech się tak stanie, abym mógł przyjść do Ciebie. Bo wiem, że blisko przy Tobie może się znaleźć tylko to, co jest miłością. Wszelka nienawiść, złość, pogarda nie ma przystępu do Ciebie. Pomóż mi, by było we mnie jak najwięcej światła, prostoty, wolności, dobroci. Teraz i w godzinę śmierci mojej. Amen.

Ulituj się

    Prawdziwy koniec naszego świata nastąpi nie wtedy, kiedy lody skują całą Ziemię albo kiedy zapłonie jak zapałka. Prawdziwy koniec naszego świata nastąpi wtedy, gdy po raz ostatni istota ludzka zdobędzie się na bezinteresowny czyn. A potem zmienimy się w automaty, które nie będą wiedziały, co znaczy miłość. Ani litość, ani przebaczenie. Dla których jedynie ważny będzie interes.