Biblioteka


ŚWIĘTEJ RODZINY  (30 XII)



     PIĄTEK  30 grudnia

     ŚWIĘTEJ RODZINY

 

Ewangelia:                                                                                     Mt 2
A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia”. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela.

Mówią Święci:
I dlatego przyjął ciało śmiertelne, aby ono, złączone ze Słowem, które jest ponad wszystko, mogło ze wszystkich ulec śmierci, a przez to zamieszkanie Słowa w ciele, ono z kolei stało się niezniszczalne, a w człowieku ustało skażenie dzięki zmartwychwstaniu. Jako żertwę i ofiarę bez skazy sam przyjął na siebie ciało, aby je wydać na śmierć za wszystkich, a składając siebie w ofierze za innych, zniszczył śmierć panującą nad wszystkimi.
                                                                                   Św. Atanazy (+ 373)

Psalm:                                                                                            Ps 128
Błogosławiony każdy, kto się boi Pana,
kto chodzi Jego drogami.
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu.

Rozważanie:
Zaświecić świeczki na choince, rozłożyć pod nią wszystkie przysłane życzenia, nastawić płytę z kolędami, zapomnieć, że za oknem ciemno i mróz, wtulić się w gałęzie drzewka, wpatrzeć się w jego blaski, światła, kolory i wędrować wraz z Maryją i Józefem do Betlejem, wędrować wraz z pasterzami do Maryi, Józefa i Niemowlęcia, wędrować wraz z trzema Mędrcami do Świętej Rodziny i jak dziecko uwierzyć – jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem – że miłość jest możliwa, że wierność jest możliwa, że poświęcenie jest możliwe, że bezinteresowność jest możliwa.
Bo zaraz trzeba będzie wstać spod choinki, zgasić świeczki i wyjść w ciemność i mróz.

Poezja:
Z burz bitw dach
obrównaj niebieskiej stodoły
i wywiąż zdarte w wiatr chochoły
nam na łbach.

Sowi świr
niech słyszę z żoną u jabłon
i powrót rozkiełzanych koni
z wojny w mir.

Żonie, nić
gdy wlecze z igły w dzień poczęcia,
dla najmilszego daj dziecięcia
chusty szyć.

Ukaż twarz
pogodną na razowym chlebie,
teraz na ziemi, potem w niebie,
Ojcze nasz.
                               J. B. Ożóg, Modlitwa do Boga Ojca