Biblioteka





MODY W MIŁOŚCI


                                                                             
                                                                              Jest czekaniem 
                                                                              na niebieski mrok 
                                                                              na zieloność traw 
                                                                              na pieszczotę rzęs


                                                                              Czekaniem na kroki 
                                                                              szelesty 
                                                                              listy 
                                                                              na pukanie do drzwi


                                                                              Czekaniem 
                                                                              na spełnienie
                                                                              trwanie zrozumienia
                                                                                            (Małgorzata Hillar)


     Miłość niejedno ma imię: u każdego człowieka przebiega inaczej. U każdego człowieka oznacza ona co innego. Dzieje się tak również dlatego, że człowiek jest istotą bardzo niedoskonałą.
     Na to, aby tę sprawę wyjaśnić, podzielmy sferę przeżyć człowieka na trzy płaszczyzny: na płaszczyznę duchową – czyli racjonalno-wolitywną – po drugie – uczuciową i po trzecie – zmysłową, która tutaj będzie się identyfikowała z grupą doznań erotycznych czy seksualnych. W klasycznym wypadku słowo „miłość” oznacza przeżycie ogarniające równomiernie wszystkie te trzy sfery. Ale tych klasycznych wypadków jest niewiele. Na ogół miłość rozwija się w ludziach nieharmonijnie. I często kończy się katastrofą, tragedią albo przynajmniej nieszczęściem.
     Bo bywa, że wybucha w człowieku przeżycie erotyczne, eliminując, przygłuszając, nie dopuszczając do głosu pozostałych dwóch sfer. Człowiek cały jest wpatrzony w tego, który go podnieca pod względem erotycznym. On objawia mu się jako idealny partner, by mu dostarczyć maksimum przyjemności zmysłowych – stąd to pożądanie – chce się z nim jak najprędzej złączyć, posiąść go. Nic go więcej nie obchodzi, nic więcej nie jest ważne, nie liczy się. Cały świat wiruje przed oczami, wyobraźnia dostarcza karkołomnych kolorowych obrazów angażując człowieka totalnie. Wszystkie myśli, wszystkie działania na tym są skoncentrowane, by dojść do celu swoich pożądań. Zupełne szaleństwo albo jeszcze dokładniej: opętanie. Bo opętanie to zawsze jakaś jednostronność, jakieś zafałszowanie rzeczywistości. Aż dojdzie do spełnienia pragnień. I faktycznie może się tak zdarzyć, że kontakt z takim obiektem pożądania dostarczy wymarzonych przyjemności erotycznych. Aż dojdzie do jakiegoś nasycenia, wyrównania, uspokojenia. I wtedy ma szanse obiektywna ocena swojego partnera. I może się okazać, że ten, który był obiektem pożądania, szaleństwa, upojenia rozkoszy jest po prostu nie do wytrzymania, że z nim nie da się żyć, że jest beznadziejnie głupi albo obrzydliwie egoistyczny, ze w życiu na co dzień ma zachowania się nie do przyjęcia, że denerwuje każdym słowem, poruszeniem, całym sposobem bycia. Że w gruncie rzeczy nigdy go nie kochałeś, bo nie byłoby co kochać. A wszystko to, co między wami było dotąd, nie było żadną miłością, a tylko żądzą. Że w końcu jak można było być takim idiotą, żeby tego wszystkiego nie widzieć. Jak można było się łączyć z kimś tak niemożliwym.
     Może być zupełnie przeciwnie. Może być dwoje ludzi, którzy się znakomicie rozumieją w sferze intelektualnej. Obydwoje bardzo inteligentni, obydwoje stwierdzają pokrewieństwo duchowe. Mają podobne zainteresowania. I faktycznie bez końca rozmawiają na tematy ich interesujące. To mogą być matematycy, fizycy, geografowie czy botanicy, turyści, krajoznawcy, samochodziarze. Uważają to za specjalne zrządzenie losu, że spotkały się ich drogi, chodzą razem w góry czy badają skały. To mogą być społecznicy, politycy, zaangażowani oboje w tę robotę, poświęcający tym sprawom wszystkie swoje siły. I stwierdzają jako rzecz najbardziej oczywistą – małżeństwo. I bywa, że dochodzi do tragedii, bo się okazuje, że ci ludzie zupełnie sobie nie odpowiadają np. pod względem seksualnym. Że pod tym względem nic do siebie nie czują. Dwie kłody zimnego drewna. Rozpacz.
     Może być wreszcie trzecia ewentualność: miłość uczuciowa. Wtedy człowiek jest zafascynowany urokiem drugiego człowieka, jego pięknem, jego sposobem obcowania z ludźmi – wszystko w nim jest takie ładne. Ma takie piękne oczy i tak potrafi głęboko patrzeć w człowieka aż się świat kręci przed oczami. Ma takie piękne usta i włosy mu się tak naturalnie układają. Ma taki miły timbre głosu. Gdy on tylko zaczyna mówić, ładny się staje cały świat. Ładny jest cały świat, nawet gdy nie mówi, a tylko w nim się pokaże. Jest samą poezją, melodią. Z tym człowiekiem najlepiej jest chodzić do teatru, do kina, na koncert, do kabaretu, tańczyć. W jego towarzystwie można by spędzać całe dnie. Zauroczenie, zafascynowanie, które eliminuje tamte dwie inne sfery życia. I bywa, że dochodzi na tej fali do małżeństwa. Ale wtedy najczęściej współżycie seksualne jest odebrane jako akt brutalności i barbarzyństwa, który burzy tamten wyśniony obraz spędzania życia na łące, wśród kwiatków, nad potoczkiem. Życie codzienne jest z kolei katorgą i mordęgą niegodną normalnego człowieka. Gdy już jednak nie ma innego wyjścia, pozostaje życie w smutku i rozpaczy, w rozczarowaniu i żalu do tego człowieka, który tylko wtedy był cudny, a dziś jest brutal i groszorób. Tęsknota za tamtymi latami, które już nigdy nie wrócą, bo i wrócić nie mogą.
     Gdy już stwierdziliśmy ten fakt niedoskonałości człowieka i jego nieharmonijnego przeżywania miłości, powiedzmy jeszcze coś więcej: zwróć uwagę na to, że każdy z tych trzech wymienionych typów miał swój czas – był w pewnym okresie modny w kulturze świata. Był czas romantyków, był czas erotyki, był czas intelektualistycznych kochanków. Piszę „był”, jakby to był czas przeszły dokonany. Nie, to jest ciągła fluktuacja. Pojawia się jedna fala, trwa jakiś czas i ustępuje miejsca następnej.
     Na koniec jeszcze i to jest do zauważenia, że istnieje pewna osobliwość – i tak: chłopcy w okresie dojrzewania są najbardziej podatni na zmysłowe traktowanie dziewcząt; dziewczęta w okresie dojrzewania angażują się uczuciowo. Intelektualne związki z partnerem to najczęściej sprawa lat późniejszych.
     To wszystko, co miałem do powiedzenia na temat tego zjawiska. A teraz trzeba by podać środki zaradcze. Z nimi najtrudniej. Odwoływać się u człowieka opętanego do rozsądku, to sprawa prawie beznadziejna. Za czasów Pana Jezusa opętani mieli dobrze, bo po prostu ratował ich Pan Jezus. Ale do dzisiejszego dnia ten sposób jest jedynym sposobem. Po prostu ratunek musi przynieść drugi człowiek. Człowiek mądry, człowiek dobry, człowiek-przyjaciel. Najprościej, gdyby to byli rodzice. Ale, po pierwsze, przeważnie oni dowiadują się o wszystkim na końcu, a już nigdy od swoich dzieci. A po drugie, są małe szanse, żeby ich rady, prośby czy groźby poskutkowały. A więc przyjaciele i przyjaciółki. Jak widzisz takiego opętanego, postaraj się go uratować. Pogadaj, wytłumacz. Czasem trzeba nawet do takiej operacji wiadra z wodą. A i tak nie jest pewne, że to wszystko pomoże. Ale zabiegać trzeba, bo szkoda każdego człowieka, nawet gdy zgłupieje.
     A jak ciebie samego najdzie? Właśnie. Przecież po to piszę przede wszystkim. Żebyś wiedział, że ciebie też to może spotkać, że zwariujesz na punkcie jakiejś dziewczyny. To o jedno cię proszę. Spróbuj sprawdzić – jeżeli cię na to tylko będzie stać – czy zauroczyła cię we wszystkich płaszczyznach, czy jest dla ciebie wartością pod każdym względem, czy nie dałeś się opętać jedną sferą jej osobowości. Ba, sprawdzić. Ale jak sprawdzić, jeżeli – jak ksiądz sam mówi – mogę być opętany. Rada jest jeszcze jedna. Nie spiesz się. Nie decyduj się zbyt szybko na nic, na żadne ostateczne kroki. Nie mów słowa, nie obiecuj zbyt szybko. Czas daje ci szanse, że wyrównają się wszystkie wynaturzenia i anomalie. Zaczniesz patrzeć na całego ukochanego człowieka, a nie tylko na jego kawałek. Powinny ci się ukazać wszystkie braki, niedoskonałości, cały niedostatek twojego partnera – jeżeli taki faktycznie istnieje. Czas jest zawsze tym egzaminatorem, przed którym nie ostoi się żadna złuda, zaślepienie.