Biblioteka




 


NIE SPRZEDAJ SIĘ


          
                         
Dlaczego dzisiaj lgnie pan do mnie?


         Dlaczego wpadłam panu w oko?


         Bo weszłam w krąg wielkiego świata,


         Bo jestem można i bogata,


         Bo los mnie wyniósł tak wysoko.


(Aleksander Puszkin)


     Zdawało się nam, że już wyrośliśmy z czasów, kiedy sprawy materialne odgrywały dużą rolę w kontaktach międzyludzkich. My, ludzie XX wieku, po dwóch wojnach światowych, my kulturalni i humaniści – można tę litanię przeciągać tak długo, jak tylko chcesz. My, którzy przełamaliśmy wszystkie tabu poprzednich wieków, naraz łapiemy się – z przerażeniem, z pobłażaniem, z uśmiechem ironicznym – że nieprawda, że niewiele się zmieniło, tylko dawniej przypisywano tego typu zapatrywania rodzicom – dawniej rodzice sprzedawali swoje dzieci i ich potępiała młodzież postępowa, i ich wyśmiewał nasz wiek XX: za filisterstwo, drobnomieszczaństwo, ducha burżuazji. Aż tu okazuje się, że obecnie rodziców zastąpili z powodzeniem młodzi.
     Snobowanie się na tytuły, na mieszkanie, na pieniądze, na pochodzenie – wierzyć się nie chce, że to wszystko mogło się powtórzyć. I tworzą się takie grupy arystokracji powiatowej, miejskiej czy wielkomiejskiej – towarzystwa wzajemnej adoracji. Spotykają się na imieninach, urodzinach, wakacjach, pokazują sobie nowe bibeloty, stroje, samochody, przemeblowywane pokoje, a w nich coraz to starsze szable, szpady, pasy słuckie, portrety przodków. I to jest treścią ich zainteresowań- tym żyją. Ale to nie jest życie. Przecież nasze życie nie polega na zbieraniu ani pieniędzy, sukienek, mebli, obrazów, ani tytułów, stanowisk, liczących się znajomości, ważnych kontaktów.
     Prawie niepostrzeżenie pojawił się tu i ówdzie (ukrywany wstydliwie) nowy-stary model: wyjść za mąż, żeby mi było dobrze. Mężczyzna na stanowisku, mieszkanie, samochód. Ustawić się w życiu, mieć pozycję. Zabezpieczyć sobie wygodną przyszłość.
     Na tej samej zasadzie zarysował się model męski. Spotkać kobietę z dużym posagiem – mój Boże, a zdawało się, że słowo „posag” zostało bezpowrotnie zapomniane – która ma pieniądze, krewnych gdzieś za granicą, wysokie stanowisko zawodowe i społeczne (proszę, mamy i skutki emancypacji kobiet).
     A więc nic się nie zmieniło. Drobnomieszczaństwo. Burżuazja. Mała stabilizacja. Co to znaczy? To znaczy, że człowiek jest zawsze człowiekiem; niezależnie od czasów i ustrojów to samo mu grozi: zwyczajny egoizm; i musi się pilnować, żeby się nie wypaczyć.
     Ty mówisz, żeś ty nie taki. Bardzo się z tego cieszę, jeżeli to osiągnąłeś. Bo to jest niewątpliwe osiągnięcie. Bo samo to na pewno nie przyszło. My naprawdę, bez żartów „skłonniejsi jesteśmy do złego niż do dobrego”. W każdym z nas siedzi egoista, który z wszystkiego na świecie kocha tylko siebie. Nie najbardziej, ale tylko. I chce troszczyć się tylko o to, aby mógł żyć długo i jak najdłużej, i żeby mu się dobrze powodziło. W każdym z nas siedzi mały kupczyk, który chce ci udowodnić, że ze wszystkich dóbr tego świata najważniejsze są pieniądze, że należy na wszystkich i na wszystkim zarobić. W każdym z nas siedzi karierowicz, który chce ci wmówić, że najbardziej masz dbać o to, byś wysoko wyszedł nad innych ludzi – władzą, stanowiskiem, układami, znajomościami. Dlatego zawsze musisz uważać, żebyś nie wpadł w tego rodzaju style i mody, które co jakiś czas się pojawiają. Żebyś był normalnym człowiekiem. 
      A na wszelki wypadek powiedz, bardzo proszę, powiedz mi dziewczyno (przepraszam), czy jest dla ciebie ważne, że twój chłopiec ma ojca profesora uniwersytetu, może naukowca, może pisarza, może redaktora, może człowieka, który wyjeżdża często za granicę. Powiedz mi, dziewczyno, czy ciebie zaczyna interesować chłopiec dlatego, że jego ojciec ma pieniądze, willę, domek campingowy nad morzem, świetny samochód (może nawet nie wszystkie te rzeczy naraz – może tylko jedną z nich).
     Sprawy miłości nie są zawieszone w próżni. Zachowują reguły twojej ogólnej postawy życiowej. Na ile w twoim życiu ważne są sprawy materialne, na tyle będą one ważne w twojej miłości. Zastanów się, a może ty, który śmiejesz się ze starych snobów, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że naśladujesz ich ślepo.
     Mnie nie chodzi tylko o sprawy materialne. Naprawdę, to nie jest sprawa tylko pieniędzy. To każda sprawa, która odbiera ci wolność. Wtedy, gdy przestajesz się pytać, czy ty sama kochasz, a ważne jest jedynie i wyłącznie stanowisko tego człowieka, dom, pozycja, kontakty, wtedy jesteś lalką, która się sprzedaje.
     Powiesz: „Ależ te dziewczęta są biedne”. Tak? To nigdy nie słyszałeś o tym, jak się do rodziny wprowadza doktorka albo pana docenta? Jak można wyhodować sobie męża? Rozmaitymi sposobami można mu zawrócić w głowie, choćby najprostszym – przez żołądek. I już tak mu się dogadza, już tak mu się kadzi, aż w końcu uwierzy w te uroki wygodnego, schludnego życia, gdzie on będzie królem w ich M-3, a ona służącą przynoszącą mu ciepłe pantofle. Tylko nie miał dotąd okazji spytać siebie o to, czy ją kocha. Widzi tylko te korzyści materialne, które wraz z nią zyskuje. Do głowy mu to wcale nie przyszło, że trzeba dziewczynę kochać. Ale dotąd, na wszelki wypadek, nikt go też o to nie pytał. Utwierdzali w nim jego miłość własną. Karmili jego egoizm. Byle do ślubu. A potem… A potem choćby nawet potop.
     A tymczasem – tak bywa najczęściej – tuż zaraz okazuje się, że to nieprawda, że wcale to nie takie pieniądze albo nawet żadne pieniądze; że wcale to nie takie możliwości i kontakty. I że załatwienie mieszkania „bez problemu”, „bez trudności” i „natychmiast”, „przy takich plecach” odwleka się w nieskończoność. I że otrzymanie lepszego stanowiska, przegrupowania, awansu, przeniesienia jest po prostu niemożliwe. Że ci, których w rozmowach wymieniano jednym tchem, po imieniu – a było ich na pęczki – to właściwie wcale nie tacy przyjaciele. A właściwie nawet nie znajomi, tylko gdzieś, kiedyś spotkani, którym gdzieś, kiedyś uściśnięto prawicę. – I wtedy poczujesz się oszukany. Bo wszystkie miraże, na których bazowałeś, rozpływają się. Obrazki przyszłego życia w bajkowych kolorach szarzeją, a ty na dodatek tego fiaska masz przy sobie człowieka, którego naprawdę nigdy nie kochałeś, a poszedłeś za nim wpatrzony w tęczowe horyzonty. W najlepszym wypadku – zaręczam ci, że tych wypadków jest bardzo nikły procent – osiągniesz rzeczywiście dobrobyt czy lepsze stanowisko. Ale tak czy owak przy boku człowieka zupełnie obcego.
     Na koniec już całkiem poważnie. Wypadków, w których by się człowiek na zimno sprzedawał, oszukując siebie i swojego partnera, jest na pewno niewiele i nie te warianty brałem pod uwagę, gdy to pisałem. To jest jakiś skrajny punkt. Tak, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś tylko człowiekiem i również z tej strony grozi ci pokusa. Nie chcę, by się dołączały do twojej miłości ani argumenty materialne, ani ambicjonalne. A więc tylko miłość. Wtedy możesz iść w najbardziej trudne życie. Nie tylko dasz sobie radę, ale i będziesz szczęśliwy.