Biblioteka




 


PIJAŃSTWO


            
            
Raczej zawróć, raczej nadłóż parę staj,
               
Choćby ziąb cię spalił, wiatr oślepił –
            Przed tą karczmą nie zatrzymuj sań:
      
Nie pij, moja miła, nie pij…
                                        
(Jerzy Liebert)


 
      Nie wychodź za mąż za takiego, co pije. Nawet gdyby był najcudowniejszy na świecie. Nawet gdybyś miała zostać starą panną. Spośród wszystkich polskich tragedii małżeńskich najczęściej występuje ta. Mąż pijak. Taka jest nasza specyfika. To trzeba sobie powiedzieć, z tego trzeba sobie zdawać sprawę. Dlaczego do tego doszło, że staliśmy się narodem rozpitym, dużo by o tym mówić, ale faktycznie tak to już jest. Tu nie wystarczają statystyki, ile na głowę Polaka przypada rocznie alkoholu. Nie potrzeba się powoływać na to, jak Hitler starał się za pomocą swoich sposobów wepchnąć nas jeszcze głębiej w pijaństwo. Jak to od tamtych czasów parokrotnie podwyższyliśmy ilość wypijanego alkoholu, spełniając jego marzenia z naddatkiem. Wystarczy przejść się ulicami naszych miast i miasteczek, żeby zobaczyć, do czego doszliśmy. To nie jest prawda, że my nie umiemy pić. My pijemy po to, aby upić się szybko i gruntownie. To jest niepojęte dla człowieka Zachodu. Ci też piją i może nawet stoją wysoko w statystyce światowej, ale oni się nie upijają. Byłem w Rzymie przez parę lat. Chodziłem po mieście w dzień i w nocy i nie spotkałem pijanego człowieka. Oni inaczej piją. W innym celu. I nie można po prostu zestawiać ich z nami.
     A więc nie wychodź za mąż za człowieka, który pije. Możesz zrobić dość ryzykowny eksperyment: zażądaj od niego, aby przestał pić. W imię najwyższej wartości, jaką powinnaś ty być dla niego – w imię miłości ku tobie. Jeżeli to spełni, jeżeli przestanie pić w sposób zdecydowany, bez żadnych nawrotów, to możesz ryzykować. Bo to świadczy, że nałóg nie poszedł tak daleko, że jeszcze go stać na to. Ale i tak nazywam to ryzykiem, ponieważ wisieć będzie nad nim i nad tobą niebezpieczeństwo nawrotu. Wszelkie tłumaczenie, że on przestanie pić wtedy dopiero, gdy się z tobą ożeni, oceń jednoznacznie – to znaczy, że musisz zrezygnować ze związku z nim. Bo takie tłumaczenie to tylko dowód, że on już nie potrafi nie pić, a to oznacza, że uczyni cię nieszczęśliwą, tak jak sam będzie coraz bardziej nieszczęśliwy.
     Wiedz o tym, gdy spotkasz na swojej drodze człowieka, który pije. On będzie się upijał na śmierć. Będzie przychodził nocą, dobijał się do drzwi, zarzyga ci całe mieszkanie dziesiątki, setki razy. Jeżeli przyjdzie w bardziej przytomnym stanie, będzie ci robił awantury na cały dom, będzie cię przeklinał, przezywał, uderzy cię, zbije cię, będzie niszczył meble, tłukł naczynia. Będziesz wzywała na ratunek jego ojca czy brata. A potem już pogotowie, policję. Po awanturach zaśnie wreszcie pijanym, bydlęcym snem. Gdy się w nocy przebudzi – wciąż jeszcze śmierdzący wódką i wymiocinami – będzie chciał z tobą współżyć, a jeżeli odmówisz, dojdzie do kolejnych awantur, a może nawet rękoczynów. Rano, gdy powróci do stanu normalnego, może nawet będzie pokorny, przepraszający, będzie się tłumaczył, że zachowywał się tak nie wiedząc o tym. Może będzie obiecywał poprawę, mówiąc, że już nigdy nic podobnego się nie zdarzy. Ty będziesz razem z nim płakała nad jego i nad swoim losem, wierząc w to, co on mówi.
     Ale to tylko na początku. Bo potem już się przekonasz, że to wszystko nieprawda. Że nieprawdą są te wszystkie przyrzeczenia i przysięgi, że nie upłynie więcej niż parę, kilka dni i wszystko powtórzy się na nowo. Nawet może się zgodzi, abyś ty odbierała za niego pensję, choć to są wypadki bardzo rzadkie i na krótki okres przeważnie.
     Może go będziesz usiłowała ratować i będziesz chodziła po barach, restauracjach, knajpach, melinach, aby go znaleźć i zabrać stamtąd. Będziesz się narażała na śmiech, drwiny, lekceważące spojrzenia, obelżywe słowa. Wreszcie, gdy go znajdziesz, nie zawsze cię posłucha. Nie będzie chciał wracać do domu. Już podpity ubliży ci, wyśmieje, sponiewiera.
     Może nawet tak będzie, że cię zawiadomią, żebyś sobie swojego męża zabrała, bo leży na chodniku nieprzytomny. Może będziesz szła z nim przez miasto, z najwyższym trudem utrzymując jego i siebie w jakiej takiej równowadze, starając się, żeby nie upaść.
     Z biegiem czasu nie będzie lepiej, ale gorzej. Działanie alkoholu na psychikę pogłębi się. Coraz rzadziej będzie czuły, przepraszający, przyrzekający poprawę. Coraz bardziej będzie brutalny, ordynarny, chamski, niebezpieczny, groźny. Będzie wydawał swoje i twoje pieniądze. Będzie wynosił z domu rzeczy, by spieniężyć je na wódkę. Będzie okłamywał cię na każdym kroku.
     Ale jeżeli sama sobie taki los wybrałaś, twoja rzecz. Tylko jeżeli będziesz chciała mieć z nim dzieci, to wtedy już co innego. Nawet jeżeli ci się uda, że urodzą się zdrowe, to będą uczestniczyły w tragedii twojego małżeństwa. To przeżyją gehennę, która zaciąży na ich psychice w sposób nieodwracalny. Bo tego, co się będzie działo w twoim domu, nie ukryjesz przed twymi dziećmi. A to wszystko, na co ty będziesz patrzyła, co dla ciebie będzie trudne do zniesienia, widziane oczami dziecka urasta do rozmiarów katastrofy. Dzieci twoje będą patrzeć na swojego ojca, którego będziesz wlokła po schodach do mieszkania, którego będzie zabierać policja. Będą patrzeć na ciebie bitą i poniewieraną przez ich ojca. Będą słyszeć z jego ust słowa, których ty sama nie jesteś w stanie słuchać. A może nawet będziesz musiała porywać swoje dzieci i uchodzić z mieszkania, gdy twój mąż wpadnie w pijacki szał, aby was wszystkich nie pozabijał albo nie uczynił kalekami.
     Gdy już będziesz miała za sobą nieudane próby leczenia męża antabusem i innymi nowszymi środkami odwykowymi, wcześniej czy później dojdziesz do wniosku, że ponieważ nic się nie poprawia, a jest coraz gorzej, musisz wziąć rozwód i odejść z domu, żeby jako tako zabezpieczyć życie swoje i dzieci, żeby jakoś jeszcze ocalić ich psychikę przed ostatecznym zniszczeniem. A to jest następny rozdział w twojej drodze krzyżowej. Bo on niełatwo będzie się chciał od ciebie odczepić i będzie cię nachodził, szantażował po pijanemu i po trzeźwemu.
     A więc nie wychodź za mąż za człowieka, który pije.
     W zasadzie na tym powinienem skończyć, ale nie mogę. Muszę napisać jeszcze jedno ostrzeżenie: nie żeń się z dziewczyną, która pije. Doszliśmy do takiej sytuacji, że trzeba i to zdanie napisać. I nie myśl, że piszę to gwoli jakiejś równowagi albo z powodu mojej męskiej solidarności. Wystarczy wejść w środowisko kobiet. Już panie pociągają z butelki. Już nie chcą być – już nie są gorsze od mężczyzn. Już wychylą niejedną seryjkę. I znowu zaczynają zbliżać się do ideału męskiego made in Poland – piją po to, żeby się upić. Wystarczy przyglądnąć się, jak przebiegają wyjazdy autobusowe na weekendy, jak żyją ludzie w domach wczasowych. Już są kobiety, które piją codziennie, „do lustra”. Codziennie „pół metra”. Zresztą to nie spada z nieba. Wystarczy przejść się po domach studenckich dziewcząt. Boże, jeszcze wcześniej. Wystarczy pójść na parę prywatek młodzieży szkół średnich, a nawet ostatnich klas szkół podstawowych. A więc nie żeń się z dziewczyną, która pije wódkę, jeżeli chcesz mieć prawdziwą żonę, prawdziwą matkę dla swych dzieci, prawdziwy dom.