Biblioteka




 


ŻONA PIŁKARZA


 
            
Al
e najbardziej ja lubię 
                    
Ciekawość, co z oczu ci tryska, 
                    Gdy wracam jak zwykle, od pola,
              
Od lasu, od rzeki łożyska.

                   
Gdy wracam z codziennej drogi, 
         
Cały rozpłomieniony,
                   
Pytasz się, cała w płomieniach,
           
Jakie przynoszę plony? 

                   
Strasznie to lubię, gdy czuję,
              
W dolę zapatrzon wzajemną,
                    
Że w takich mi drogich godzinach
              
Najbardziej żyjesz ze mną.


(Jan Kasprowicz)


 
     To był wywiad z żoną piłkarza.
     – Czy pani chodzi na mecze, w których gra mąż?
     – Nie.
     – Czy może pani słucha meczów męża przez radio?
     – Nie.
     – W telewizji?
     – Nie.
     – Nie interesuje się pani piłką nożną?
     – Nie znam się na sporcie i nie interesuje mnie piłka nożna.
     – Nie rozmawia pani z mężem na te tematy?
     – On wie, że się na tym nie znam. Nie rozmawiamy na temat piłki nożnej.
     Słuchałem tego wywiadu najpierw ze zdziwieniem, potem coraz bardziej ogarniało mnie zdumienie, a wreszcie przerażenie. Jak to? Czyż to być może, żeby żonę nie obchodziło, co mąż robi. Czy ona nie wie, za kogo wyszła za mąż? Przecież ona wyszła nie za Jurka, Grzegorza czy Adama, ale ona wyszła za mąż za Jurka, Grzegorza czy Adama, który jest piłkarzem. Jego cała osobowość jest przesycona piłką nożną. To nie jest jakiś margines, ale to jest istotna treść jego życia. Piłką nożną przepojone jest u niego jedzenie, spanie, ubieranie się, każde sięgnięcie po gazetę, otworzenie radia, telewizora. Wszystko inne schodzi na margines – służy temu jednemu celowi. To, co w nim wrze, wszystkie jego ambicje, cały on ze swoją godnością, honorem jest skierowany ku temu jedynemu działaniu: piłka nożna. Piłką jest nasycone jego myślenie, jego uczucia. Ona go ukształtowała i kształtuje. On chce na te tematy rozmawiać. Chce, aby jego wykrzykniki podczas czytania gazety, przy oglądaniu telewizora ktoś rozumiał. Chce mieć partnera. Gdy wcześniej czy później zorientuje się, że w sprawie dla niego najważniejszej partnerem nigdy nie będzie jego żona, to musi znaleźć sobie kogoś innego. Będzie się wymykał z domu, by pogadać. Do klubu, do knajpy, do znajomych. Z nimi będzie patrzył w telewizor, będzie wiódł niekończące się rozmowy, spory, kłótnie. Będzie się zakładał, buntował, oburzał, zachwycał. Tam będzie żył pełnym swoim życiem. Dom z żoną będzie się stawał coraz bardziej nudny, obojętny, obcy.
     Co to znaczy być małżeństwem. Mieć wszystko wspólne. Być zjednoczonym, złączonym, powiązanym tak jak ksiądz ich powiązał stułą, tak trzymając się za ręce, jak tyle razy wtedy, gdy jeszcze nie byli małżeństwem. Mówisz, że nigdy nie interesowałaś się tym, czym żyje twój mąż. To się zainteresuj. Że to cię nigdy nic a nic nie obchodziło. To niech cię to teraz zacznie obchodzić. Mówisz, że się nie znasz na tym. To się zapoznaj. Wszystko jest do zrobienia. Tylko nie myśl, że wyświadczasz łaskę mężowi. To jest conditio sine qua non. To jest po prostu warunek, bez którego nie ma prawdziwego życia wspólnego. To jest warunek, któremu gdy się nie poddasz, możesz po prostu stracić męża.
     I vice versa. Jeżeli jest tak, że żona pracuje – interesuj się jej pracą. Nie zbywaj, nie lekceważ: „E, co wy tam macie za pracę”. Po pierwsze to nieprawda, po drugie – tak nie wolno. A więc słuchaj, co w tej tam żoninej pracy. To nic nie szkodzi, że opowiada ci o swoich kolegach i koleżankach, o ich domowych sprawach, radościach i kłótniach. Wcale tego nie poczytuj za ujmę, że w krótkim czasie będziesz się orientował bezbłędnie we wszystkich Kasiach, Basiach, Ziutkach, Zosiach, Krysiach i Bożenkach. Jeżeli to jest świat twojej żony, to musi być to i twój świat. Jak jest lekarzem czy pielęgniarką, farmaceutką czy laborantką w szpitalu, niech ci opowiada o swoich chorych i o tym, co się w jej środowisku dzieje. Jeżeli jest nauczycielką czy wychowawczynią, asystentką czy pomocą techniczną, niech ci opowiada o tych, których uczy, o tym, czego ich uczy, o swoich drobnych odkryciach i wynalazkach pedagogicznych i dydaktycznych, które dla niej urastają do rangi kopernikańskiego odkrycia. Jeżeli pracuje w administracji, w księgowości, na poczcie, w banku, sklepie, niech ci mówi, co się wydarzyło na przestrzeni tych kilku godzin, kiedy nie byliście razem, co w niej narosło, co się przez nią przewaliło, co nagle stało się dla niej ważne albo co wszelką ważność straciło. A oczywiście, jeżeli nie pracuje zawodowo, tylko jest w domu i zajmuje się dziećmi, to niech ci opowiada, co się w czasie – wtedy gdy ty byłeś poza domem – wydarzyło. A więc o tym, jakie były telefony, kto przyszedł, jak zakupy, jakie kłopoty i radości, a co najważniejsze – jak było z dziećmi, jakie nowe słowo, ile kroczków, jak było z jedzeniem, czy drugi ząbek się zaczął wykluwać.
     Być żoną, być mężem. To znaczy mieć wszystko wspólne. Nie ma już „ja” i „ty”, ale jest wciąż „my”. A mieć wszystko wspólne, to nie znaczy mieć wspólne mieszkanie, wspólną szafę, stół i stołki, łóżko. Ale mieć wspólne życie. Wszystko co twoje, jest moje. Wszystko co moje, jest twoje. Ale dosłownie, nie jakoś formalnie. Wszystko co twoje. Ja muszę żyć twoim życiem. Nie może być zakątka twojego życia, który byłby dla mnie obcy, niedostępny, a co więcej – przeze mnie odrzucony, wzgardzony. Jeżeli mam się cieszyć twoimi radościami, jeżeli mam się smucić twoimi smutkami, to również i tym, co je wywołuje. Nie ma to być jakoś udawane z pobłażliwością czy z lekceważeniem – „z miłości” czy „z litości”, czy dla świętego spokoju. Ale to musi być jak najbardziej autentyczne zaangażowanie się w życie najbliższego człowieka. Czy on jest górnikiem czy architektem, mechanikiem czy nauczycielką, księgową czy pielęgniarką – kimkolwiek on jest.
     Oczywiście. Można walczyć z zawodem żony. Można walczyć z zawodem męża. Można go obrzydzać, narzekać, wyśmiewać. Można przeszkadzać, wyszukiwać najrozmaitsze argumenty kontra. Można nawet zwyciężyć. Doprowadzić do tego, że się podda – zmieni zawód. Zrezygnuje z tego, co dotąd robił. Przekwalifikuje się. Być może, że taka operacja się uda. Być może, że on sam będzie z tego zadowolony. Ale to są wypadki rzadkie. Przeważnie jest inaczej. Przeważnie jest tak, że nawet gdy zmieni zawód, załamie się psychicznie. I nie ma się temu co dziwić. Bo zawód to nie tylko konkretna praca, ale to cała sfera zainteresowań intelektualnych, zaangażowania emocjonalnego. To również środowisko. To ludzie, z którymi on szedł przez życie. Jeżeli jeszcze na początku te przyjaźnie będą się utrzymywały, to z biegiem czasu wypłowieją. Utracą najważniejszy nurt, jakim była praca zawodowa. I może pozostać na całe życie żal. Poczucie wyrządzonej krzywdy.
     Owszem, ustąpił, zgodził się odejść od swojej ukochanej piłki nożnej, z kopalni, z dziennikarstwa, ze szkoły. Zrobił to z miłości albo dla świętego spokoju, bo już dalej się żyć nie dawało. Ale z tym się nie jest w stanie pogodzić do śmierci.
     Po co o tym teraz piszę do ciebie, który masz dopiero szesnaście lat? Właśnie. Żeby nie było za późno myśleć o tym, gdy będzie już po herbacie. Żebyś się dostatecznie wcześnie zgodziła nie tylko na to, że nazywa się Adam, Jerzy czy Paweł. Żebyś się zgodził na to, że ona będzie nauczycielką, pielęgniarką, lekarzem, dentystką, farmaceutką. Żebyś dostatecznie wcześnie pokochała przyszły zawód swojego partnera. Ale nie tylko.
     Mówię ci po to, abyś już teraz tak postępowała. A więc słuchaj, gdy ci opowiada o swojej klasie, o kolegach i koleżankach, profesorach i profesorkach. Słuchaj o tym, co było w szkole, na lekcjach, na ćwiczeniach, co go specjalnie zafrapowało, uderzyło. Nie gaś go, żeby dał spokój, że to nudne. Odetniesz go od siebie. Odetniesz siebie od niego. Przestaniesz uczestniczyć w części jego życia, która jest dla niego ważna. To samo odnosi się do ciebie, gdy słuchasz, jak twoja dziewczyna opowiada, co się u niej w klasie, w szkole, w domu dzieje. Potem to będą problemy zawodowe.
     Zresztą to sprawa nie tylko jego zawodu, ale i zainteresowań, pasji życiowych. Słuchaj więc, jak ci opowiada o nowoczesnych wynalazkach w dziedzinie produkcji samochodów, jak przynosi ci cały rozpromieniony najnowsze wiadomości z dziedziny pełnej automatyzacji produkcji samochodów – „wyobraź sobie, fabryka zatrudnia tylko ponad trzystu ludzi, reszta to roboty”. Wyobrażaj więc sobie. „Zrozum, ten zwycięży, kto potrafi wprowadzić same roboty, bo one pracują nie 8 godzin, ale 24 godziny na dobę, bo nie mają wolnych sobót ani niedziel”. A więc staraj się rozumieć. Staraj się rozumieć, dlaczego takie osiągi mają motocykle yamaha albo suzuki. Patrz, gdy ci pokazuje najnowsze artykuły na temat fotografiki, najnowszych osiągnięć w dziedzinie aparatów fotograficznych. Naucz się odróżniać firmy NIKKON od KONICA. Rozróżniaj czułość filmów. Wiedz już wreszcie, co to jest ASA, a co to jest DIN-a. Zacznij odróżniać wreszcie samochody nie po kolorach, ale po markach. Nie myl fiata z mercedesem. Nie pytaj się głupio czy samochody marki „rover” dlatego się tak nazywają, bo mają dwa albo trzy koła tylko. Słuchaj, gdy ci bez końca opowiada o wspinaniu się po górach, gdy tłumaczy ci skomplikowane zasady nawigacji. Boże, nie tylko słuchaj. Staraj się być autentycznym partnerem tych rozmów. Interesuj się rzeczywiście tym wszystkim co i on – co i ona. Miej swoje na te tematy zdanie. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdybyś sama mogła brać udział w jego wyprawach na jachcie, gdybyś razem z nim zdobywała kolejne szczyty. Ale jeżeli nie możesz, to przynajmniej zlepiaj z nim razem modele samolotów albo kolekcjonuj z nim znaczki.