Biblioteka




 
ODPOCZYNEK


     Jesteś zmęczony, osowiały, sflaczały, wykończony jak zwierzę, niezdolny do niczego, nawet nie byłbyś w stanie zasnąć. Nie potrafisz myśleć. Przez twoją głowę, jak przez wielki magazyn napełniony najrozmaitszymi przedmiotami, przetaczają się odgłosy maszyn, strzępy rozmów, pokrzykiwania, dzwonki, rozmowy telefoniczne, trzaskanie drzwiami – hałas, hałas, hałas wszechogarniający, który wciąż trwa w tobie. Marzysz, aby wreszcie gdzieś w ciszy usiąść, zamknąć oczy i o niczym nie myśleć, na nic nie patrzeć, niczego nie czuć, niczego nie słyszeć, niczego nie musieć – gdyby tak można było – nie istnieć. Wszystko w tobie opada. Jesteś gdzieś, kiedyś, co chwilę zatapiasz się w niemyślenie, nieczułość, nieobecność. Całe ciało zdaje ci się ciążyć, oczy same ci się zamykają. Ucieka ci ziemia spod nóg. Świat się dematerializuje, robi się obcy, nierzeczywisty. Dochodzą do ciebie tylko od czasu do czasu jego oderwane głosy, trzaski, szumy. Z największą trudnością usiłujesz podnieść powieki, odzyskać przytomność, normalnie funkcjonować, działać, żyć. Podrywasz się, ale już za moment fala otępienia powraca. Znowu cię nie ma. Zdaje ci się, że mógłbyś tak wiecznie trwać w tym stanie.


     Ale po chwili odpoczynku – która może się okazać tylko jedną minutą – zaczyna się w tobie z powrotem rozkręcać kołowrót. Już nogi twoje chcą cię gdzieś nieść. Twoje ręce wciąż są niespokojne, szukają jakiejś funkcji, zajęcia. Już mózg, jak rozpędzona maszyna, podsuwa ci sprawy, które czekają na załatwienie, zaczyna rozwiązywać łamigłówki sytuacji, podsuwa ci nowe możliwości, pociągnięcia, kombinacje, warianty, decyzje, słowa, zdania, zwroty, odpowiedzi, pytania. Nie umiesz tej lawiny zatamować, zatrzymać. Jesteś znowu podniecony, zdenerwowany, odpoczynek się skończył. Już cię poganiają nowe obowiązki, które sobie przypomniałeś albo wymyśliłeś, i które musisz – jesteś o tym przekonany – natychmiast zacząć spełniać, bo w przeciwnym razie dojdzie – nie masz co do tego wątpliwości – do nowych komplikacji.


     To wszystko jest niczym innym, jak tylko rozbujałą imaginacją, wynikiem zszarpanych nerwów. Po prostu nie potrafisz odpoczywać, nie umiesz, nie zdążyłeś się tego nauczyć. Nawet gdy cię nikt nie pogania, ty sam sobie zawsze coś wynajdziesz. Nie potrafisz żyć bez zajęcia. Gdy tylko – nawet na moment – usiądziesz, już się w tobie rozkręca niepokój.


     Jedyny sposób, jaki znasz na siebie, to telewizja – ucieczka w pozorne zajęcie. Możesz tak całymi godzinami siedzieć wpatrzony w szklany ekran, niezależnie od tego, jaki jest program. W bezruchu, w bierności, w całkowitej prawie obojętności na to, na co patrzysz. Mógłbyś tak siedzieć bez końca. Dotąd, dopóki idzie ostatni program, albo dopóki nie zaśniesz. Chociaż resztka twojego rozsądku buntuje się przeciwko temu nonsensowi, nie stać cię na to, aby wstać, przekręcić wyłącznik, otrząsnąć się z tego zaczadzenia. Strata czasu, żaden odpoczynek, a tylko rozmyślne ogłupianie się. Bo w gruncie rzeczy treść tego, co oglądasz, nawet nie dochodzi do głębi twojej świadomości, a pozostaje gdzieś na naskórku widzenia i słyszenia.
     Może dopiero kiedyś wyjątkowa głupota programu wywoła w tobie wstrząs obrzydzenia. Poderwiesz się już całkiem oprzytomniały, dziwiąc się, że tyle czasu potrafiłeś wytrzymać przy telewizorze. Z bolącą głową pójdziesz spać.


     Nie daj się temu ponieść. Bądź na to przygotowany. Znajdź na siebie sposób. Może najprostszy – to weź gazety, które przezornie zdążyłeś po drodze kupić, albo które już zastałeś w domu. Tylko uważaj na siebie, żebyś nie przerzucił gazety, szukając interesujących zdjęć, aby na końcu – a więc po paru sekundach – stwierdzić: „Nic tu nie ma ciekawego”, porwać się z krzesła i wrócić do swojego zaspieszenia, jak ćma rozbijając się o ludzi i rzeczy. Weź gazetę, którą uważasz za najlepszą, a w niej zaczynaj od tego tematu, który jest przedmiotem twojego specjalnego zainteresowania. Może to jest polityka, gospodarka, rozbudowa twojego miasta i w ogóle jego sprawy, motoryzacja, sport – piłka nożna, tenis, rajdy samochodowe. Wiesz już, gdzie szukać twoich stałych rubryk, wiesz już kogo szukać, masz swoich ulubionych publicystów i dziennikarzy. Potem spróbuj się przerzucić – ostrożnie, by się nie zniechęcić – na tygodniki. Znowu zacznij od rubryk, które lubisz, żeby potem sięgnąć po większe artykuły. I tak niepostrzeżenie wyjdziesz z ciasnego podwórka swoich i swojego zamkniętego środowiska problemików. Poczujesz się obywatelem świata: człowiekiem, który ogarnia swoim spojrzeniem zasadnicze problemy. I wcale nie dziwiąc się samemu sobie, zdecydujesz się wyjść na mały spacer. I będziesz z podziwem patrzył na piękno starych drzew, dosłyszysz świergot ptaków i dzieci bawiące się w piaskownicy.