Biblioteka






 PILNY LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA


     Zbliżały się święta. Święty Mikołaj siedział i czytał listy, które mu dzieci przysyłały. Starego biskupa, przez wszystkich w niebie kochanego, otoczyły aniołki. Otwierały mu listy i porządkowały. Czasem święty staruszek nie mógł sobie poradzić z kulasami nabazgranymi przez jakiegoś dzieciaka, który dopiero zaczynał poznawać ciężką i trudną sztukę pisania. Wtedy aniołki brały na jego prośbę taki list w swoje delikatne ręce i odczytywały go świętemu na głos.
     –  Co on tam napisał? – zapytywał z troską święty. – Weź to i popatrz, bo nie mogę odczytać tych bazgrołów.
     Aniołek wziął kolejny list i odczytywał niezgrabnie napisane literki.
     – „Proszę Cię, święty Mikołaju, żebyś mi przyniósł kolej”.
     – Aha, kolej. A dalej co?
     – „Taki pociąg, żebym się zmieścił w nim i ja, i mój piesek Ciapek i mój kocik Łapek”.
     – Ho, ho, ho. I co jeszcze.
     Aniołek czytał dalej:
     – „Żeby były długie szyny. Bo chcę objechać swoim pociągiem dookoła świat”. (…)
     Następny list był łatwy, bo wykaligrafowany bardzo wyraźnie.      Święty Mikołaj czytał sobie sam:
     – „Jeszcze nigdy nie miałem misia pandy, a mój miś już się zestarzał, jedno ucho ma naderwane, a właściwie dwa, i już ma tylko jedno oko, bo drugie gdzieś się zgubiło. A mnie się najlepiej zasypia z misiem”.
     Ale następny list był znowu trudny do odczytania. Święty Mikołaj podał aniołkowi pomarszczoną kartkę papieru.
     – Może list wpadł do wody.
     –  Albo był pisany podczas deszczu -powiedział drugi anioł, zaglądając pierwszemu aniołkowi przez ramię.
     – Czytaj, czytaj. Szkoda czasu. Tyle jeszcze listów do odczytania – powiedział święty Mikołaj niecierpliwie, wskazując na ledwie napoczęty kosz z listami. – A wciąż nowe przychodzą.
     – „Święty Mikołaju”- zaczął anioł powoli sylabizując.
     – To już wiemy, dalej, dalej -poganiał go niecierpliwie święty Mikołaj.
     – „Nie proszę Cię o żadne zabawki”…
     – Czy to jeden z takich, który ma dobry apetyt?
     – … „ani nie proszę Cię o żadne łakocie”…
     – Co on tam wymyślił?
     – „Proszę cię tylko o jedno”.
     – No co tam?
     – „Uzdrów mamę”.
     Zrobiło się cicho w tym rozświergotanym towarzystwie. Zamilkł i anioł odczytujący list, zaskoczony sam tym, co przeczytał. Po chwili milczenia święty Mikołaj spytał cicho:
     – To już wszystko co tam napisane?
     – Jeszcze nie.
     – Czytaj dalej.
     – „Moja mama jest ciężko chora od dawna i żadne lekarstwa nie pomagają. Lekarz powiedział: Już tylko Bóg może ją uratować”.
Znowu zapadła cisza. Tym razem łzy uniemożliwiły aniołkowi dalsze czytanie.
     – To już wszystko?
     – Nie – odpowiedział aniołek przez ściśnięte gardło. – „Pomyślałem sobie – czytał dalej aniołek tłumiąc łkanie – że do Pana Boga niełatwo się dostać, bo przecież tylu ludzi wciąż go o coś prosi, wobec tego piszę do Ciebie, abyś Ty wstawił się za moją mamą do Pana Boga”.
     Święty Mikołaj może by już się zerwał, ale poczuł, że nie jest w stanie się ruszyć z fotela. Powiedział więc do aniołka:
     – Pokaż mi to dziecko.
     Aniołek spojrzał na adres, rozglądnął się po Ziemi. Odsunął obłoczek, który mu przeszkadzał, i powiedział:
     – To tam – wskazując ręką.
     Święty Mikołaj zmrużył oczy i popatrzył pilnie, choć to mu już nie było potrzebne. Zobaczył chłopca w szpitalu przy łóżku matki.
     – To znaczy, że mama żyje.
     Podniósł się żwawo z fotela.
     – Ja tu zaraz przyjdę.
     – A gdzie idziesz, święty Mikołaju?
     – Jak to gdzie?- zdziwił się święty. – Do Pana Boga, żeby Go poprosić o zdrowie matki.