21 marca 2004 

   Tylko wróć. Wróć do twojej pierwotnej świętości. Zrób krok w tym kierunku. A Ojciec, który czekał na ciebie, wybiegnie ku tobie. Przygarnie cię do serca. Ubierze w czystą szatę. Na palec włoży ci synowski pierścień. Będzie się cieszył tobą wraz z całym domem. „A choćby twoje szaty były szkarłatne jak krew, nad śnieg wybieleją”. Tylko wróć. 
   My nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić miłości Boga ku nam. Jego oczekiwania na nasze odrodzenie. Nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że jest prawdziwie Ojcem naszym. Kochającym nas. Zawsze. Tak gdy idziemy drogą prawą – jak i gdy błądzimy. Nawet wtedy, gdy odejdziemy od Niego, zlekceważymy Go, wzgardzimy Nim – nie przestaje być naszym Ojcem. 
   To niepojęte dla nas, że On potrafi tak przebaczyć. Że On zawsze ci przebaczy – byleś tylko chciał wrócić. 
   My, ludzie, nie potrafimy tak wybaczać. Będą nam pamiętać całe życie nasze poprzednie występki. Widzą nas dawnymi oczami, przez pryzmat dawnych naszych grzechów. On jeden patrzy na nas jak na synów swoich ukochanych, nie spoglądając w przeszłość. W oczach Boga – jesteś czysty. Zaczynasz od nowa. 
   Każda modlitwa dobra, każda Msza święta dobra, każde rekolekcje dobre, każda twoja prawość, zachowanie się godne jest twoim odbiciem od dna grzechu. Powrotem do Światła. Choćby o jeden krok, choćby o jeden promień, choćby o jedną łzę.