27 lutego 2005
„W duchu i w prawdzie”
My, umorusani troską codzienną biegniemy do studni po wodę. A przy studni siedzi Bóg. Najwyraźniej czeka na nas. A my zaskoczeni, prawie przerażeni. Bo przecież to ani kościół, ani obraz święty. Po prostu studnia – potrzebna do tego, żeby żyć realnym życiem. Tym bardziej, że my nieprzygotowani do rozmowy z Bogiem – a sumienie mamy nieczyste i spraw niezałatwionych aż po sam sufit. Przybiegliśmy do studni na moment. Bo robota czeka w domu. A przy studni czeka na nas Bóg i zaczyna z nami rozmowę. My zdziwieni, prawie osłupiali. Bo to ani kaplica, ani klęcznik przynajmniej. I mówi o tym, że nadszedł czas, aby oddawać Bogu chwałę w duchu i w prawdzie, że kościół potrzebny, ale tylko w tym celu, żeby Boga czcić swoim życiem. Tłumaczy to nam, którzyśmy nieprzygotowani do tego?