2 października 2005


„Zabijmy go”


     Uważaj, co robisz, gdy poniesie cię gorliwość ratowania ludzi wykolejonych moralnie. Bo szybciej niż błyskawica rozejdzie się o tobie wiadomość, że przebywasz w podejrzanym towarzystwie, że przyjaźnisz się z ludźmi z ciemną przeszłością. Że widzieli cię, jak pijesz wódkę i śmiejesz się z niewybrednych dowcipów.
     Najbezpieczniejszy jesteś, gdy zajmujesz się nawracaniem porządnych ludzi. A jeszcze lepiej – chodzących w niedziele do kościoła. Wtedy się nie zbrukasz, nie poplamisz, nie zbezcześcisz swojej reputacji. I naród będzie cię szanował, chwalił twoją nieskazitelność, roztropność.
     Tylko nie nazywaj się uczniem Jezusa. Bo o Nim mówiono, że to obżartuch i pijaczek, przyjaciel celników i grzeszników. A przecież tobie w takim towarzystwie nie wypada przebywać.