9. listopada 2008
32. NIEDZIELA ZWYKŁA


 I uwierzyli


     11 listopada 1918 roku nic szczególnego dla Polski się nie stało, żadne wielkie wydarzenie naszego narodu. Owszem, przyjechał z Magdeburga Józef Piłsudski. Ale stało się coś ważniejszego: ogłoszono zawieszenie broni na zachodnim froncie, czyli koniec wojny światowej.
     I wtedy Polacy rzucili się do budowania swojego państwa. Działo się coś niebotycznie wielkiego. Jeszcze nie wiadomo było, jakie granice, jeszcze nie wiadomo było, kto będzie rządził, ale już trwała wola naszego narodu do zbudowania niepodległego państwa.
     Takich momentów każdy może znaleźć na przestrzeni przeżytych lat. Pamiętam parę takich wydarzeń.
     Chociażby jak w 1945 roku, w styczniu, szedłem wieczorem mostem pontonowym na Wiśle w Krakowie. I usłyszałem daleki śpiew i szum żołnierskiego marszu. Szedł oddział wojska polskiego. I śpiewali:
   
 Jeszcze Polska nie zginęła,
     póki my żyjemy,
     co nam obca przemoc wzięła,
     szablą odbierzemy.
          Marsz, marsz, Polonia,
          nasz wielki narodzie,
          odpoczniemy po swej pracy
          w ojczystej zagrodzie.
Nie słyszałem nigdy w życiu takiej melodii i tego tekstu. Podszedłem do żołnierza w szeregu i spytałem się: „Skąd idziecie?” To było pytanie, aby coś usłyszeć po polsku. Odpowiedział mi: „Z Lublina”. „Pieszo?” – pytałem się dalej. „Tak, pieszo”. 
     Chociażby wtedy, gdy z końcem sierpnia 1980 roku wybuchła „Solidarność”.
     Chociażby wtedy, kiedy w Zakopanem naszemu Papieżowi zaśpiewały dziewczęta góralskie:
     Syćka se wom zycom to i łowo,
     syćka se wom zycom to i łowo,
     a my wom zycymy, a my wom zycymy
     sceńścia, zdrowio.
Tego życzył mu cały nasz naród. Jan Paweł II reprezentował naszą wielkość, mądrość, godność.
     A potem – jego umieranie. Cała Polska umierała, konała – i umarła na ten moment, kiedy on umarł. Jak gdyby czas się zatrzymał, jak gdyby czas przestał istnieć, jakbyśmy zostali zawieszeni w próżni.
     Te chwile podniosłe służyć nam powinny, byśmy coraz bardziej kochali Polskę. Kulturę polską, nasze dzieje, nasze miasta i wsi, morze i góry, zimy i wiosny i naszych ludzi – Polaków. Całkiem zwyczajnie, całkiem na co dzień.

____________________________________________________________________





November 9, 2008
32nd Sunday of Ordinary Time


And they believed


     Nothing in particular happened for Poland on November 11, 1918; no great event occurred for our nation.  Well, yes, Józef Piłsudski came from Magdeburg.  But something much more important did happen: armistice was announced on the western front and that meant the end of the World War I. 
     And at that point Polish people rushed to build their own state.  Something enormous, something sky-high was happening.  Nobody knew yet what borders would be established, who would be in power, but already there was the will of our nation to build the sovereign state.
     One can find many such moments during the years passed.   I remember few of such events.
     For instance in 1945 I was walking through the pontoon bridge over Wisła River in Kraków. All of a sudden I heard soldiers’ singing and marching sound coming from afar.  It was a Polish army detachment.  And they were singing:


     Jeszcze Polska nie zginęła,         Poland has not perished yet
     póki my żyjemy,                       so long as we still live
     co nam obca przemoc wzięła,      That which alien forrce has siezed
     szablą odbierzemy.                   We at sabrepoint shall retrieve
         Marsz, marsz, Polonia,               March, march Polonia
         nasz wielki narodzie,                 our great nation
         odpoczniemy po swej pracy          after our work is done we’ll rest
         w ojczystej zagrodzie.               in our native farmstead.


     I have never in my life heard this melody and these lyrics.  I approached a soldier in line and I asked:  “Where are you coming from?”  The question was just to be able to hear something in Polish.  He answered: “From Lublin”.  “On foot?” I asked again.  “Yes”, on foot.”
     Or for instance, when at the end of August in 1980 “Solidarity” broke out.
     Or for instance when in Zakopane, Highlander girls sang for our Pope:


   Syćka se wom zycom to i łowo,             Everybody wishes you this and that
   syćka se wom zycom to i łowo,              everybody wishes you this and that
   a my wom zycymy, a my wom zycymy    and we wish you, and we wish you 
   sceńścia, zdrowio.                              happiness and health


     The whole nation wished him that.  John Paul II represented our greatness, wisdom and dignity.
     And then – his dying.  The whole Poland was dying, expiring – and died for that moment when he died.  As if the time had stopped, as if the time was no more, as we had been suspended in vacuum.
     These sublime moments should help us to make us love Poland more and more. Polish culture, our history, our cities, and villages, sea and mountains, winters and springs and our people – Polish people.  Quite ordinarily; day in day out.


                                                                                             Fr. M. M.