7 grudnia 2008 –
2. NIEDZIELA ADWENTU


Posyłam wysłańca


     Święty Mikołaj – biskup, ale teraz najczęściej pozbawiony szat biskupich – w czerwonych pantalonach, czerwonym kubraczku, w czerwonej szlafmycy – trochę karykatura, trochę błazen. Dobrotliwy staruszek, z brzuszkiem, z siwą brodą i z naiwnym uśmiechem.
     Ale w nim jest miłość do człowieka – małego, jak i biednego, starego, samotnego, opuszczonego. Prawdziwa anonimowa miłość. Przebrana za błazna, za Dziadka Mroza albo za Świętego Mikołaja. Bezinteresowna miłość.
     Tylko prawdziwa miłość jest zawsze zamyśleniem się nad drugim człowiekiem. Bo trzeba się wczuć w niego, co może mu sprawić radość; i zastanowić się, czym go obdarować. A po drugie – prawdziwa miłość chce pozostać w cieniu, anonimowa, niepoznana. Kryje się pod płaszczykiem błazeńskiej szaty.
     Ktoś powie: „To tylko jedna chwila albo najwyżej jeden dzień w roku”.
     Ale to czasem nie jedna chwila, nie jeden dzień, czasem długie przemyśliwanie. A po drugie, ta jedna chwila może być początkiem drogi miłości. I tak Święty Mikołaj będzie się pojawiał przez cały Adwent. Będzie obdarowywał swoich bliskich nie tylko radosnymi prezentami, ale prawdziwą miłością. Tak jak to nauczył się szóstego grudnia i to mu zostało – przez cały Adwent – do choinki, pod którą podrzuci prezenty. A może nawet dłużej, może przez całe życie.
___________________________________________________________