20 grudnia 2008
SOBOTA


20 grudnia 2008 – sobota – ślub Bogusława i Magdaleny


     Jest film, który należy do klasyki, pod tytułem: „Miłość po południu”. Głównymi bohaterami jest Gary Cooper i Audrey Hapburn. On jest człowiekiem w sile wieku – na skraju starości, ona młodą dziewczyną – jeszcze na studiach. I rodzą się pytania w tej miłości. On się jej spyta: „A gdy będę już całkiem siwy, będziesz mnie kochała?” „Będę cię kochała, chociaż będziesz całkiem siwy”. A gdy mi włosy wypadną i ołysieję, będziesz mnie kochała?” „Gdy ci włosy wypadną i ołysiejesz, będę cię kochała”. „A gdy połamie mnie reumatyzm i chodzić nie będę mógł, będziesz mnie kochała?” „Będę cię kochała, gdy cię reumatyzm połamie i nie będziesz mógł chodzić”.
     Ale jest druga seria pytań, która musi towarzyszyć tej pierwszej. „Ale ja nie jestem tak wykształcona, jak ty – będziesz mnie kochał, chociaż jestem głupiutka?” „Będę cię kochał, chociaż jesteś głupiutka”. „Ty masz duże doświadczenie, ja wobec ciebie jestem dzieckiem. Czy będziesz mnie kochał, chociaż ja nie mam dużego doświadczenia, a ty takie wielkie?” „Będę cię kochał, chociaż ty jesteś jak dziecko”. 
     Żarty na bok. Ale to nie są żarty. Tę serię pytań ze strony jego i ze strony jej można by kontynuować. I one się pojawią jako realna rzeczywistość. Bo ludźmi jesteśmy. I wymagamy od siebie heroizmu. I o ten heroizm prosimy Boga dla pana młodego i dla pani młodej. Żeby miłość trwała. Żeby jak Hitchcock, klasyk kina grozy, gdy go pytano, co potrzeba do tego, żeby film kryminalny był doskonały, powiedział: „Musi się zacząć trzęsieniem ziemi. A potem napięcie ma wzrastać”.
     To jest małżeństwo: miłość musi wzrastać. Chociaż na początku jest już trzęsienie ziemi.