27 września 2008 – Rozpoczęcie roku Akademii Ekonomicznej


     Mówisz: „Tak, jestem na wyższych studiach, ale nie mam wielkich szans. Nie jestem z Warszawy, a nawet nie jestem z Krakowa, jestem z prowincjonalnego miasteczka. Gdzie mi tam do wielkiego miasta. Studiuję, ale bez przekonania”.
     On był też z prowincjonalnego miasteczka. Z małych Wadowic. Gdzie rynek, parę wąskich uliczek – i codzienność. Co zjeść, co wypić, jak zagospodarzyć. Żeby żyć, żeby przeżyć, żeby dożyć. Żeby jakoś funkcjonować, nie dać się zadeptać sąsiadom – tym z naprzeciwka i tym z boku, tym bliskim i tym dalekim. Zapyziałe życie małych miasteczek.
     On był też z zapyziałego miasteczka.
     Ale miał w sobie pragnienie wielkości. Miał w sobie instynkt wielkości. Żeby nie dać się sprowadzić do prowincjonalnego myślenia, prowincjonalnego chcenia, prowincjonalnych ambicji. Miał w sobie pragnienie dużego formatu, szerokich horyzontów, wielkiego nieba nad głową. I potrafił znaleźć w tym małym środowisku dyrektora swojego liceum – Królikiewicza, który był fanatykiem teatru. Wielkiego polskiego teatru. Teatru Mickiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego.
     Ten sam instynkt przyprowadził go na wyższe studia do Krakowa. I tutaj odkrył sobie bliskich ludzi, tak jak on tęskniących za wielkością, za wielkim formatem. Zaprzyjaźnił się z rodziną Kydryńskich, Szkockich. Bezbłędnie trafiał na ludzi sobie podobnych.
     Gdy przyszedł czas okupacji, napotkał Jana Tyranowskiego – mistyka, zaprzyjaźnił się z Mieczysławem Kotlarczykiem z Wadowic, reżyserem teatralnym, aktorem. W tym czasie nieludzkim potrafił być człowiekiem, który wie, co chce, do czego dąży.
     A potem już potoczyło się. Wielki arcybiskup Stefan Sapieha. Seminarium duchowne. Przyjaźń z Ignacym Różyckim, profesorem dogmatyki. Studia doktoranckie w Rzymie – wypchnięty tam przez Sapiehę, zakochał się w „wiecznym mieście”.
     Powrót do Krakowa. Duszpasterstwo studentów u Świętego Floriana. Wycieczki. I praca w małym środowisku, jaki tworzy zespół dyskusyjny.
     Katolicki Uniwersytet Lubelski. Tam znowu sięgnął po najważniejsze osoby w owym czasie: Mieczysław Krąpiec, Stefan Swieżawski, Stanisław Kamiński. To były wielkie postacie w tamtym świecie i nie tylko w tamtym. Włączył się w filozofię tomistyczną potraktowaną egzystencjalnie.
     Potem biskup pomocniczy Krakowa. Stworzył nietuzinkową, wprost unikalną postać. Biskup – duszpasterz, biskup – profesor, biskup – kajakarz, biskup – narciarz, biskup – rowerzysta. Biskup złączony z młodzieżą. Nie tylko na wygłupy, nie tylko na palenie ogniska, nie tylko na śpiewy przy ognisku, ale na sprawy zasadnicze, fundamentalne dla każdego człowieka, dla każdego środowiska. Stąd książka „Miłość i odpowiedzialność”.
     Z kolei przyszedł sobór. Poczuł się jak ryba w wodzie. To jego Rzym, to jego język, jego myślenie, jego reformatorskie dążenia. Sobór. Pracował z teologami z najwyższej półki, choćby takimi jak Congar, Daniélou, Rahner. Nowe przyjaźnie. Z kardynałem Königiem – arcybiskupem Wiednia, z kardynałem Królem – arcybiskupem Filadelfii. Zbliżenie do kardynała Wyszyńskiego i wyraźna przyjaźń, jaka ich zaczęła coraz bardziej jednoczyć.
     Miał bez przerwy instynkt wielkiego formatu.
     Arcybiskup kardynał Krakowa. W tym czasie nieludzkim, w którym zdawało się, że nic nie można robić. A był to czas wraży, antyreligijny. On zachowywał się tak jakby tego nie widział, jakby o tym nie słyszał. Chociaż widział i słyszał, i czuł. Równocześnie organizował sympozja ogólnopolskie. To nie do wiary, nie do wyobrażenia. A tak było. Zwoływał ogólnokrajowe sympozja – fizyków, filozofów, lekarzy, historyków, prawników. Do siebie, do rezydencji na Franciszkańską 3. I słuchał. I brał udział. I towarzyszył. I dowiadywał się. I pytał się. I uzupełniał. I dodawał. Żył ze środowiskami twórczymi Polski.
     Oprócz tego podtrzymywał środowisko „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”. Co miesiąc spotkanie. Na herbatę, do rezydencji biskupów krakowskich szli redaktorzy, intelektualiści, myśliciele na rozmowy z arcybiskupem. Nie bał się inteligencji. Nie bał się dyskusji. Nie bał się trudnych rozmów. Nie bał się spotkań. Dążył do nich, chciał ich, organizował takie spotkania bez końca.
     To było to jego szukanie wielkości, szukanie wielkiego formatu.
     Jan Paweł II Papież. Śmialiśmy się w Krakowie, że będzie musiał przyjeżdżać na spotkania „tygodnikowskie” co miesiąc, bo to środowisko, które stworzył, związało się z nim na zawsze. Nie tylko myśmy go potrzebowali, ale on nas też potrzebował. Oczywiście nie przyjeżdżał do Krakowa co miesiąc. Ale stworzył nowe środowisko w Rzymie. Gdy przychodziły jego wakacje czy urlopy, zapraszał do Castel Gandolfo sławy ze świata fizyki, ze świata medycyny, ze świata filozofii, ze świata astronomii na dyskusje, na rozmowy, w których brał udział.
     I ty nie idź sam. Szukaj ludzi podobnych do ciebie, którzy podobnie jak ty myślą, dążą i chcą. Buduj środowisko wokół siebie. Ludzi podobnych do ciebie. Mających podobne tęsknoty, niepokoje, pragnienia. Idź razem, nie osobno. W grupie, nie w pojedynkę. Jeżeli – to tylko na chwilę, ale potem już razem.
     Wciąż to jedno – buduj wielkie człowieczeństwo.
     Do ciebie mówię, człowieku w każdym wieku. Zwłaszcza do ciebie mówię, młodzieży studencka. Żebyście dążyli do wielkiego formatu swojego życia, swojej osobowości. Żebyście nie poprzestali na wymiarze małomiasteczkowym.
     Żeby każdemu z nas pozostało po Papieżu to pragnienie wielkości. Żeby nie dać się zepchnąć sobie samemu do formatu prowincji żyjącej byle czym, byle sensacją, byle przygodą, byle pieniądzem – ale zachować format wielkiego człowieka, na kształt Karola Wojtyły z malutkiego prowincjonalnego miasteczka, jakim były Wadowice.
     Żebyście wyrośli na inteligencję z prawdziwego zdarzenia. Na myślicieli, na twórców, na działaczy. Na polityków, na filozofów, na ekonomistów. Żebyście byli wielkiego formatu Polakami. Niezależnie od tego czy jesteście z Krakowa, czy z Warszawy, czy z Kłaja, czy z Pacanowa. Bo Polska potrzebuje takich ludzi jak niczego więcej. Ludzi wielkich. We wszystkich dziedzinach życia – społecznego, politycznego, ekonomicznego, kulturalnego.
     Żebyście urośli na podobieństwo Jana Pawła II. Żebyście mieli ten instynkt, jaki on miał – instynkt wielkości. Amen.