13 lutego 2011
6. NIEDZIELA ZWYKŁA


Chodź ze Mną



     A my cwaniacy, kombinatorzy, sprzedający siebie – swoją pracę, swoje uśmiechy, swoje dobre słowa. Czekamy na odpłatę, rewanż. My – egoiści, którzy chcą wciąż zwyciężać i wygrywać, i gromadzić, i zbierać. Wciąż skoncentrowani na sobie. Nic z miłości, nic z bezinteresowności. I w takim nastawieniu do życia idziemy w niedzielę do kościoła na Mszę świętą.
     I teraz wszystko zależy od tego, jak potraktujemy Mszę świętą: święte misterium – duchowy obrzęd, w którym możemy spotykać Jezusa.
     Bo istota Mszy świętej polega nie na oglądaniu czegoś z zewnątrz, ale to jest uczestnictwo w życiu Jezusa, które wciąż uobecnia się w kolejnych Mszach roku liturgicznego.
     W Adwencie czekamy na Jego przyjście, w Boże Narodzenie witamy Go wraz z pasterzami i Magami ze Wschodu. Gdy pojawia się jako Mesjasz, słuchamy Jego nauczania i towarzyszymy Mu w Jego pielgrzymkach i Jego działaniu. I tak jesteśmy wychowywani przez Niego. Uczymy się od Niego miłości.
     I to jest Msza święta. Żeby stanąć w tłumie otaczającym Jezusa nie jak obserwator – ale jak uczestnik biorący udział w tajemnicy Jego życia. Ona nie-do-prze-oczenia, która przedstawiona jest w Ewangelii czytanej w pierwszej części Mszy świętej.
     Niedziela za niedzielą, dzień za dniem inny cud, inne zdarzenie, inna przypowieść. I przeżywasz Jego życie, który był absolutnie wolny od egoizmu, od jakiejkolwiek sprzedajności. Na to uczestniczysz we Mszy świętej, żebyś się uwolnił od siebie samego. Od twojego egoizmu, od twojej chciwości, pazerności. Żebyś był wolnym człowiekiem. Takim jak On.
     Tak traktujmy Mszę świętą. Żebyśmy wychodzili ze Mszy świętej tak, jak ze spotkania z żywym Jezusem. Bo to nie jest puste słowo „żywym”. On jest żywy w sakramencie Eucharystii. Wychodzisz jako wolny człowiek, który się oderwał od siebie, od świata i patrzy na wszystko nie jak na przeciwnika, tylko jak na brata.