Andrzej Kozioł: „ELEMENTARZ” („Dziennik Polski”)














24-11-2004


Elementarz












Tytuł – „Elementarz dla początkujących, zaawansowanych i dojrzałych” – uderza wewnętrzną niespójnością, no bo jeżeli elementarz – to nie dla zaawansowanych, nie dla dojrzałych, ale dla tych, którzy są jak niezapisana tablica, jak dzieci zaczynające składanie liter…

Otóż nie, autor, ks. Mieczysław Maliński, nie popełnia takich błędów, a jeżeli doprowadza do zderzenia, do paradoksu, czyni to z pełną świadomością. Powiedziałbym nawet, że ze świadomością, iż dopuszcza się prowokacji.

Autor „Elementarza”, doskonale znany Czytelnikom „Dziennika” z copiątkowych i coniedzielnych felietonów, odznacza się pewnymi właściwościami, które nie wszystkim są dane.

Przede wszystkim o najbardziej skomplikowanych sprawach pisze najprostszym językiem. W dodatku jest to język, jakiego nie spodziewamy się po duchownych, często skostniałych w kazaniowej frazeologii, w sztampie stylistycznych zbitek, w banale przywoływanych przykładów. Prostota przekazu połączona z ważkością treści powoduje, iż z tekstów ks. Malińskiego mogą czerpać satysfakcję i tak zwani prości ludzie, i ludzie wykształceni. (Dlaczego zwykliśmy przeciwstawiać prostotę wykształceniu, nie wiem, chociaż sam to zrobiłem przed chwilą. Zresztą najlepszym argumentem przeciwko takiemu zabiegowi jest twórczość ks. Mieczysława).

Autor „Elementarza” – i stu kilkudziesięciu innych książek, książeczek oraz, jak sam mówi, książeczuniek – chyba lubi ludzi. Nie hipotetycznego, niedookreślonego, mitycznego „człowieka”, którego łatwo pokochać, ale ludzi takich, jakimi są – z ich wadami, wątpliwościami, niedoskonałościami. Ludzie garną się do niego i w klasztorze, w którym rezyduje, zawsze czeka gromadka spragniona rozmowy. Jednak życzliwość ks. Malińskiego widać także w „Elementarzu”. Nikogo nie kokietuje, ale też nikogo nie osądza: Aniś ty jeszcze pszenica, aniś ty jeszcze kąkol. Aniś ty biały, ani czarny. Ani cię Bóg nie zasiał, ani szatan. Ale jesteś ciastem, w którym tkwi zaczyn Boży. Rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień po dniu coraz bardziej zakwaszasz się Nim, jednoczysz się z Bogiem.

To o Bogu, o jednoczeniu się z Nim, o dojrzewaniu do Niego. Jednak tuż obok coś, co zmusi do refleksji także tytułowych „początkujących”, wątpiących, szukających, negujących: Nie odkładaj. Spiesz się. Zrób to, co masz zrobić. Powiedz to, co masz powiedzieć. Bo już się cień nasuwa i zaraz cię zagarnie. I zostanie ci smak niespełnionego życia. Albo i to nie. Zadowolenie ramola z miski soczewicy, której do końca nie dałeś sobie wyrwać z rąk.

To już nie tylko wskazówka dla wierzących, ale dyrektywa, mądra rada, dla wszystkich, którzy chcą godziwie spędzić życie…

„Elementarz” adresowany jest też do „zaawansowanych” i „dojrzałych”, bo dojrzałość, prawdziwa dojrzałość, nie polega na osiągnięciu pewnego wieku, nie polega na klepaniu pacierzy, nie polega nawet na znajomości dekalogu, ale na tym, co o wiele istotniejsze. Dojrzałość nie polega na deklarowaniu swojej wiary. Prawdziwym wyznawcą Chrystusa jest ten, kto buduje pokój, wyciąga rękę do zgody, jest lojalny wobec przyjaciół, miłosierny wobec nieprzyjaciół, konsekwentny w budowaniu jedności, wrażliwy na każdą krzywdę, szczególnie dbający o bezinteresowność.

Taka definicja wyklucza z grona chrześcijan wielu, którzy usta mają pełne miodowych, chrześcijańskich deklaracji. Przyjmuje natomiast innych, nawet którzy nawet sami nie mienią się chrześcijanami: Tylko taki jest prawdziwym chrześcijaninem, nawet gdy się nie obnosi ze swoim chrześcijaństwem, nawet gdy uważa się za religijnie obojętnego, nawet gdy mu się chrześcijanie nie podobają.

Ilu duchownych, ilu polityków, ilu z nas, na co dzień demonstracyjnie chrześcijańskich, potrafi z pokorą przyjąć tę elementarną prawdę? Ilu bez obrazy, z prawdziwie chrześcijańską pokorą, uzna, że potrzebny jest im elementarz…

ANDRZEJ KOZIOŁ


Ks. Mieczysław Maliński – Elementarz dla początkujących zaawansowanych i dojrzałych, Wydawnictwo M, Kraków 2004








Kraj