nr 57, eSPe – „Kobieta w Kościele”



 







Kobieta w Kościele







  eSPe: Czy można mówić o Pani Bogu zamiast o Panu Bogu?
     ks. Mieczysław Maliński: Słowo „Pan” jest nieszczęśliwie dobrane. Użycie wyrażenia „Pani Bóg” byłoby jeszcze większym zabrnięciem w ślepą uliczkę. Taki tytuł jest niczym innym jak próbą uczłowieczania Boga, co jest podstawowym błędem. Taki uczłowieczony Bóg został namalowany przez Michała Anioła, przez Wyspiańskiiego w kościele Franciszkanów w Krakowie przy ul. Franciszkańskiej, wyrzeźbiony u dominikanów w krakowskim kościele Trójcy Świętej. Nie pchajmy się w takie określenia. To jest niegodne Boga. Bóg jest miłością. Miłość nie jest ani „nią”, ani „nim”, tylko miłością. Bóg jest pokojem. Pokój nie jest ani „nią”, ani „nim”. Bóg jest wolnością. Wolność nie jest ani „nią”, ani „nim”, tylko wolnością. Bóg jest prawdą, pokojem, ciszą, pięknem. Jak to namalować? Po prostu nie malujmy, bo znowu powstanie fałsz. Jak to rzeźbić? W ogóle nie rzeźbmy. Stary Testament zakazał rzeźbić, malować, nawet nazywać Boga. Żydzi nazywali Boga imieniem Jahwe, Elohim. Ale nawet imion unikali. 
Mówili: Wszechpotężny, Wszechmocny, Wszechobecny. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, to i tak powiemy nie to, co powiedzieć powinniśmy. Zostańmy lepiej przy Bogu-Miłości.
Wielu uważa, że w Kościele, podobnie jak w historii zbawienia, wszystko należy do mężczyzn. Jaki jest pogląd Księdza Profesora na ten temat?
   Problem roli kobiety nie jest związany z religią jako taką, tylko z religią jako częścią kultury. Chociaż religia wpływa na kulturę, to jest także od niej uzależniona. To, że w Kościele Katolickim mężczyzna odgrywa większą rolę niż kobieta, jest przypadkiem. Tak się przydarzyło, że gdy pojawiła się religia Mojżeszowa, wtedy mężczyzna dominował w kulturze, w ogóle – w cywilizacji tak semickiej jak greckiej, rzymskiej, frankońskiej, germańskiej czy słoweńskiej. To rzutowało i na religię chrześcijańską.
   Pamiętam, kiedyś w Moskwie batiuszka zapytał mnie: „Co ksiądz na to, że anglikanie dopuścili kobiety do kapłaństwa?”. Odpowiedziałem, że moim zdaniem za jakiś czas, może już nawet za paręset lat, również i w katolicyzmie kobiety będą mogły być kapłankami. To nie jest kwestia dogmatu, tylko sytuacji kulturowej. I było po rozmowie. W odpowiedzi usłyszałem, że ten, kto żyje zgodnie z nauką wielkich Ojców Kościoła Wschodniego, takich jak Grzegorz Z Nysy czy Jan Damasceński, nie jest chrześcijaninem. Z czego wynikało, że nigdy w Kościele kobieta nie może sprawować funkcji kapłańskich.
   Stąd wniosek jest bardzo wyraźny: Jeżeli Kościół katolicki chce prowadzić dialog ekumeniczny z prawosławiem, to absolutnie nie powinien się spieszyć z kapłaństwem kobiet. Bo dla prawosławia ten temat jest nie do przejścia. Tak dziś jak i na długie lata.
   A więc nawiasem mówiąc: w Kanadzie obserwowałem wielokrotnie ubrane w piękne alby kobiety, które rozdawały Komunię świętą. Niektórych może to śmieszyć, niektórych drażnic; niektórych to satysfakcjonuje. I bardzo dobrze. W Niemczech wykonują tę funkcję nie ubrane w żadne szty liturgiczne, tylko „po cywilu”. Tam się tym nikt nie gorszy.
Niektóre z naszych Czytelniczek studiują teologię albo pracują jako katechetki. Czy Ksiądz Profesor, jako teolog, uważa, że jest różnica między podejściem do teologii kobiet a mężczyzn?
   Gdy chodzi o studium teologii, to w zasadzie nie ma żadnej różnicy. Gdy chodzi o katechizację, to siostry zakonne i katechetki świeckie lepiej nadają się do pracy z małymi dziećmi. I tam bym je przede wszystkim widział. Pod jednym warunkiem: że będą miały ukończone studia teologiczne na jakiejś wyższej uczelni. Żeby to się nie dokonało na zasadzie: „Do małych dzieci wystarczy roczny co najwyżej dwuletni kurs katechetyczny. Albo nawet bez tego można się obejść. Dzieciom niewiele potrzeba”. A przecież tak to jest, że te wczesne lata są najważniejsze. Jak zostanie uformowany światopogląd w tym czasie, tak potem niełatwo można dokonać jakichś zmian.


Ewangelie przekazują że Jezus odnosił się do kobiet w sposób niezwykły jak na swoje czasy…
   …obyśmy zostali przy Ewangelii. 
Ewangelia jest w tej sprawie znakomitym nauczycielem, jak w każdej zresztą. Ażeby wskazać na niektóre fakty: Z Jezusem chodzili nie tylko uczniowie, ale i kobiety. Tekst dokładnie tak wygląda: Wędrował przez miasta i wsie nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości. Maria zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów. Joanna z Chuzy zarządcy u Heroda, Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia (Łk 8,1-3). Po drugie, św. Jan mówi o miłości Jezusa nie tylko do Łazarza, ale i do jego sióstr, Marty i Marii. A Jezus miłował Martę i jej siostrę i Łazarza (J 11,8). Po trzecie: Jezus uratował cudzołożnicę przed śmiercią, ryzykując swoim życiem. Przełamał prawo mojżeszowe, według którego cudzołożnica powinna być ukamienowana. Po czwarte, Jezus po zmartwychwstaniu ukazał się jako pierwszej kobiecie, a mianowicie Marii Magdalenie.
   Nawiasem mówiąc, jest wprost zaskakujące, że ewangeliści odważyli się zamieścić w Ewangeliach takie zachowania Jezusa. 
W latach 60. rozpoczął się nurt zwany feminizmem. Jak Ksiądz ocenia to zjawisko?
   Feminizm ma źródło i podstawę w Ewangelii. Tutaj ktoś może odpowiedzieć, że wprost przeciwnie, że był zwalczany przez Kościół, księży.
   Po pierwsze, zależy co rozumiemy pod słowem „feminizm”, bo to słowo bardzo szerokie i mieści rozmaite, czasem nawet sprzeczne treści.
   A więc powiedzmy sobie, że pod tym słowem rozumiemy równouprawnienie kobiety z mężczyzną, domaganie się pełnego dla niej szacunku, zachowanie jej godności jako pełnowartościowego człowieka. A nawet przekonanie, że należy przyznać kobiecie szczególne uprawnienia i przywileje, zwłaszcza gdy jest w ciąży, gdy opiekuje się niemowlęciem, gdy wychowuje małe dzieci.
   I taki feminizm jest głoszony przez Kościół.
   Rewolucja francuska, która burzyła kościoły, miała przecież źródło w Ewangelii. Polecam w tym względzie publikację księdza Żywczyńskiego, znakomitego historyka Kościoła, wykładajacego lata całe na KUL-u.
  Tak samo, gdy chodzi o feminizm. Ten proces przebiegał podobnie jak dorastanie do haseł rewolucji francuskiej: „Równość, wolność, braterstwo”. A mianowice: w Kościele na Mszy świętej jest czytane Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. To decyduje o kształcie chrześcijaństwa i ludzkości. To zdecydowało o dorastaniu społeczeństwa do prawdziwego feminizmu. Jeżeli lud słucha i słucha, i słucha, to w końcu coś z tego słuchania wyrośnie;
ziarno rzucone do ziemi wyda plon. Na tej podstawie uważam, że feminizm ma swoje źródło w Ewangelii, która mówi, że każy człowiek jest przez Boga stworzony, że każdy człowiek jest przez Boga ukochany i przez niego szanowany.
Które cechy chrześcijanki XXI wieku uważa Ksiądz za najważniejsze?
   Trzymanie się istoty rzeczy, pilnowanie tego, co jest istotą chrześcijaństwa. 
A istotą chrześcijaństwa jest to, że Bóg jest miłością. Tego trzeba się trzymać, a nie wchodzić w dywagacje teologiczne, które absorbowały chrześcijan w pierwszych wiekach i prowadziły do monofizytyzmu, monteletyzmu i rozmaitych innych odmian herezji. To nas naprwadę niewiele a nawet nic nie obchodzi. Nas obchodzi istota rzeczy, a jest nią miłość. Jeżeli chrześcijaństwo chce być sobą, niech się skupi wokół tej prawdy.


rozmawiał dk Mateusz Pindelski SP