„Pod prąd”









 



Ks. Mieczysław Maliński wydał kolejną książkę, a właściwie bibelocik złożony z 30 tekstów o miłości. Po powieści o życiu św. Faustyny jest to więc znów powrót do krótkich form, jakimi zachwycałem się w latach 70., gdy w Tygodniku Powszechnym czytałem jego przypowiastki – kazania, aforyzmy – kazania, nabrzmiałe poetyckimi treściami.

Wydawane później w książkach krążyły wyrywane z rąk do rąk, bo nakłady tych wczesnych publikacji książkowych nie były tak wielkie jak dzisiaj, a i sam Maliński nie był tak popularny i może właśnie dlatego traktowałem go jako mojego Malińskiego, moje prywatne odkrycie. A gdy już stał się – w latach 80. i 90. – własnością wielu, muszę przyznać, że stał się trochę mniej moim, choć zawsze z przyjemnością sięgałem po felietony publikowane w pismach (w ostatnich latach w Dzienniku Polskim).

Spotykałem się z nim też osobiście – zawsze troszeczkę z oddalenia – na różnych imprezach poetyckich organizowanych przez Konfraternię Poetów, której był członkiem. Czytywał swoje małe teksty na biesiadach poetyckich, zaświadczając, że ciągnie go do poetów.

Najnowsza publikacja Malińskiego jest również tego dowodem. 30 tekstów zapisanych w formie białego wiersza w przepięknie wydanej, ilustrowanej fotografiami książeczce pt. Okruchy miłości – to znów Maliński w pigułkach, którego lubię – skondensowany, precyzyjny jak szwajcarski zegarek, trafiający słowem w sedno, choć pozostawiający czytelnikowi margines swobody interpretatorskiej, wolne pole do snucia własnych przemyśleń.

Oczywiście pisząc o księdzu, nie mogę sobie pozwolić na grzech zatajenia prawdy, a więc muszę dodać zgodnie z prawdą, że jest to rodzaj poezji dydaktycznej, pouczającej, co mogłoby razić, gdyby te małe kazania nie były tak urzeczowione, a nie tylko uduchowione, tzn. gdyby autor pisząc o Niebie, nie trzymał się nogami w strzemionach ziemi, gdyby wreszcie nie były one tak trafną diagnozą chorzenia współczesnego świata, któremu brak odpowiedniej dawki witaminy miłości.

Nie da się ukryć, te porady i mądrości idą pod prąd współczesności i nie są w zgodzie z podpowiedziami ducha czasu. Mówią o tym, jak zbić kapitał człowieczeństwa, a nie fortunę w banku.

W swojej łagodności są drapieżne, trochę jak Chrystus, który wywracał stragany kupczącym w świątyni. Dodaje trochę, bo Maliński nie wywraca żadnych straganów, ale można rzec, że wywraca do góry nogami współczesne ideologie, zaburzone relacje między ludźmi, sposoby myślenia, które każą zastąpić serce kalkulatorem. Czasy są jakie są, czyli preferujące interesowność, a nie bezinteresowność, a Maliński pozostał taki jak zawsze, czyli twierdzi, że tylko życie bezinteresowne jest warunkiem człowieczeństwa. Bez tego nie ma przepustki niebieskiej, bez tego pieniądz carem i Bogiem, ale w sercu pustka, bo:



Prawdziwy koniec
naszego świata nastąpi
wtedy gdy po raz ostatni
istota ludzka zdobędzie się
na bezinteresowny czyn.

A potem zamienimy się
a automaty, które nie będą wiedziały co to
znaczy ani wielka, ani mała miłość
prosta serdeczność
zwyczajny uśmiech
braterska pomoc
ani współczesna litość
Ani szczere przebaczenie.

(…)
Wtedy ludzkość będzie przypominała watahę
głodnych wilków polujących wzajemnie na siebie.


Czy to oznacza, że autor przybiera pozę Piotra Skargi naszych czasów, Katona? Nie do końca. Ksiądz Maliński mimo wszystko uważa – tak jak i jego kolega po piórze, poeta Jan Twardowski – że bezinteresowność jednak przeważa nawet w świecie współczesnym i wciąż jest więcej dobra niż zła, miłości niż nienawiści itd. W przeciwnym razie świat przestałby istnieć. Zło lepiej się dziś reklamuje, sprzedaje, zaś bezinteresowna miłość, którą świadczą na co dzień nasze matki, żony – wydaje się dla mediów mniej atrakcyjna i nie trafia na ekrany, pierwsze strony gazet, gdzie dominuje hałaśliwe zło. Bądź co bądź istnieje droga Marty, czyli droga matek, ojców, mężów, których udziałem jest nakarmić domowników… I istnieje tak normalnie, zwyczajnie, jakby nigdy nic, że nawet się jej nie dostrzega…

30 traktacików o miłości, czyli mądrości księdza Malińskiego może służyć jako poradnik dla młodych małżeństw i jako elementarz ewangeliczny dla dzieci i młodzieży; jest to więc rodzaj wierszowania użytkowego.

30 poetyckich kazań Malińskiego, nawiązujących do jednego podstawowego źródła – Listu św. Pawła do Koryntian, byłoby o wiele bardziej postne, gdyby nie zostało rzucone na kolorowe tło fotografii autorstwa m.in. R. i M. Kosińskich, St. Markowskiego, A. Kurasa, M. Stobierskiego. Dzięki nim otwierają się przestrzenie dla słowa, które zaczyna żyć jeszcze inaczej.

Pożyteczna, mądra, ładna książeczka. Może się okazać ważną cegłą w tej niezwykle płodnej twórczości, której kamieniem węgielnym jest właśnie problematyka miłości. A czy jest to poezja, aforyzm czy po prostu krótka forma rozpisana dla przejrzystości w formę wiersza? To już mniejsza o to… Nie bądźmy tacy skrupulatni, nie dzielmy promienia na czworo.



Józef Baran



Ks. Mieczysław Maliński, Okruchy miłości, Oficyna Wydawnicza Rhema, Kraków 2002