REKOLEKCJE ADWENTOWE 2006





2. NAUKA REKOLEKCYJNA – 12 grudnia 2006


Uważność na Boga  


     Zaspał. Jan z Kęt, profesor Akademii Krakowskiej, zaspał. Zasiedział się nad przygotowywaniem wykładów, nawet nie spostrzegł, że tak godziny szybko zleciały. Zaspał. A powinien być punktualnie na Mszy świętej. Pozbierał się szybko, jak tylko mógł najprędzej, i wybiegł z bramy.
     Mgła. Ślisko. Przymrozek. Trzeba uważać. Można się poślizgnąć na kocich łbach. Cisza. Jak to w czasie gęstej mgły. Wczesna pora. Ludzi niewiele, prawie żadnych.
     Naraz dobiegł do niego krótki okrzyk, potem natychmiast trzask o bruk. Coś się stało. Ktoś upadł? Coś upuścił? Coś się rozbiło?
     To było na jego drodze. Podszedł. Za chwilę zobaczył – dziewczyna klęczała na bruku, przy niej skorupy i rozlana tafla mleka. „Służąca – przemknęło mu przez myśl. – Szła z mlekiem zakupionym na placu, poślizgnęła się i upadła. Drobiazg. Spieszę się. Msza święta”.
     Minął. Ale wrócił. Nie mógł nie wrócić. To nie drobiazg, to tragedia służącej. Przyklęknął, pochylił się. „Jak pomóc, jak zaradzić, Boże!” Już nie była ważna Msza święta. Już nie była ważna sprawa spóźnienia. Ważna była dziewczyna, która płakała obok niego.
     Zbierał skorupy rękami – jakby nie swoimi rękami. Odruchowo. Po co właściwie? Aż, zanim się spostrzegł, dzban rozbity – już nie rozbity stał przed nim pełen mleka. Zaskoczony był prawie jak dziecko. Dźwignął się, wstydząc się tego, co się stało jego rękami.
     Pobiegł w kierunku kościoła, zostawiając dziewczynę – sparaliżowaną radością.


* * *


     Niedawno byłem we Wrocławiu na spotkaniu na temat słowa: „Obosieczny miecz – słowo”.
     Na podium siedzieli profesorowie, dziennikarze.
     Niespodziewanie – czy to ktoś z siedzących na sali, która była wypełniona do ostatniego miejsca, czy to ktoś na podium, powiedział: „Jest siedem sakramentów. Ósmy – las. Ósmy sakrament to las”.
     Poczułem się zaskoczony. Ósmy sakrament to las? To za mało. Powiedziałem natychmiast: „To las, to woda, powietrze, chmury, słońce. Ósmy sakrament to łąka, łan zboża, kwiaty, zwierzęta, ludzie, to świat, to wszystko. Wszystko, co jest, jest ósmym sakramentem – miejscem na spotkanie z Bogiem.
     Tylko trzeba odczuć Boga w świecie. Tylko trzeba odczuć Boga w sobie, który tak jak za firanką, za muślinem, za jedwabiem, tak jak za zasłoną – On tuż. Nawet nie „przy nas”, bo to za słabe słowo. On „w nas” – chociaż to niezgrabne słowo. On „związany z nami” – chociaż to niezdarne słowo.
     Napisałem książkę pod tytułem „Koncert na cztery ręce”. Na klawiaturze naszego życia grają nasze ręce, ale obok tych rąk naszych jest miejsce dla Bożej obecności, dla Jego rąk. To są te cztery ręce, które znajdują się na klawiaturze naszego życia.
     Tylko to trzeba odczuć. Jego obecność.
     Bo można rano wstać i iść do morza z termometrem, żeby zmierzyć temperaturę wody – a można przez morze, w morzu, z morzem spotkać się z Bogiem.
     Było wcześnie rano, w Dębkach. Wyszedłem na plażę. Zwykle było tak, że tak w prawo jak w lewo – nikogo nie było na plaży. Tym razem było inaczej. Na plaży klęczał człowiek. Plecami do mnie. W ubraniu sztruksowym, jasny beż. Zaskoczony, przystanąłem. Kto to klęczy? Podszedłem z boku, żeby go zobaczyć z profilu – Jerzy, Popiełuszko, ksiądz.
     Tylko można potraktować morze jako swój prywatny basen i rano wstać z termometrem, żeby zmierzyć temperaturę wody. A można się zachwycić Bogiem, który jest w tym morzu obecny jak w sakramencie. Który jest w lesie obecny, który w plaży, w łące, w łanie zboża.


* * *


     Tajemnica życia naszego.
     Bo można żyć na samej powierzchni. Bo można żyć w warstwie górnej – tej codziennej – spraw, załatwiań, interesów, kłopotów drobnych, większych, jeszcze większych. Można żyć w informacjach gazetowych, w komunikatach radiowych, w wiadomościach telewizyjnych – i nic nie rozumieć z tego, co jest najważniejsze dla każdego z nas! I nic nie zrozumieć przez całe swoje życie! I przejść przez całe swoje życie, nie rozumiejąc nic!
     To nie jest smutne. To jest katastrofa! To jest zmarnowanie życia – które nam zostało ofiarowane przez Boga jako dar największy, najdroższy, najcenniejszy. Życie. Żebyśmy coś z tego życia zrozumieli! Z tego świata, w którym się poruszamy. Z tej codzienności, w której tkwimy.
     Ktoś powie: „Przecież nasze życie takie zwyczajne. Tak się nic nie dzieje. To tam się dzieje, w górze. W stolicy – nie w stolicy, tam gdzie konferencje, gdzie debaty, gdzie wydarzenia, gdzie polityka, gdzie gospodarka, gdzie kultura. Ale moje życie, skromne życie, takie zwyczajne życie, z rannym wstawaniem, ze śniadaniem codziennym, z pracą jak zwyczajnie, z obiadkiem, z „co słychać?”, „jak ci leci?”, „jak przeszedł dzień?”, „jak się spało?”, „nie dolega serce? a żołądek? a nie gniecie wątroba? a reumatyzm?”. I na tym sprawę zamknąć.
     Rozpacz! Do tego sprowadzić całe nasze życie, do tego ograniczyć siebie, skoro jesteśmy stworzeni i przeznaczeni na wielkość człowieczą. W naszym krótkim życiu musimy zmieścić wszystko – co człowiecze, co Boże, co ważne.
     Trzeba wyczuwać Boga. Nie tylko przy pacierzu rannym, przy pacierzu wieczornym, nie tylko na Mszy świętej, nie tylko w kościele! Wciąż!! Czuć Boga! Być związany z Nim! Iść razem! Bo On tuż zaraz. Wciąż przy mnie, we mnie, jak za firanką, za muślinem, za jedwabiem, za kotara. Wystarczy ją uchylić. A nawet nie uchylać. Niech tak zostanie. Najdroższy. Najbardziej ukochany, wytęskniony. Jak ksiądz Twardowski napisał: 
          Już myślałem, że Ciebie wielkiego zobaczę,
          A Tyś mi zniknął z oczu jak najprostszy mak.
          Otrzyj twarz mi rękawem, niechaj już nie płaczę,
          Że mi Ciebie nie widzieć przez płonący krzak.
     Iść razem. I nie zdradzić za żadną cenę. I być z Nim złączony jak z powietrzem do oddychania. Jak z przyjacielem bez słów. I starać się dorastać do Jego wielkości, do Jego mądrości, do Jego piękności.
     Kościół pomoże. Ale nie ograniczy, bez uzurpowania sobie wyłączności – aby ciebie wsadzić i przytrzymać jak najdłużej, żebyś siedział w kościele. Ma ci pomóc! Na cały świecki-boży dzień, na cały świecki-boży tydzień, na cały świecki-boży miesiąc, na cały świecki-boży rok, na całe świeckie-boże życie. Pomaga ci.
     Ale ten dzień, ten tydzień, ten miesiąc, ten rok musisz wypełnić Bogiem. Swoją uważnością na Boga, który w tobie jest. Który w świecie jest, który wokół ciebie jest, w którym ty jesteś! Swoją uważnością musisz się w Nim znaleźć. Musisz Go odczuwać. Musisz się Nim cieszyć!
     Tak jak On się tobą cieszy.