REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 1. 22 III 2010






REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 

1.


WIARA

22 III 2010



1.   Wyszedłem z kościoła po Mszy. I zastałem przed głównym wejściem kilka osób. Taki tłumek. Podszedłem.
     – A tu do Księdza. Ta dziewczyna.
     Dopiero wtedy zobaczyłem, zwróciłem uwagę na dziewczynę, która stała w centrum zainteresowania ludzi, którzy wyszli z kościoła. Nie znałem jej. Stała w cienkiej sukienczynie. Z gołymi nogami. Tylko tenisówki na stopach. Musiało jej być chłodno, ale nie sprawiała tego wrażenia.
     – Ona do Księdza.
     – O co chodzi?
     – Chciała pożyczyć książkę.
     – Jesteś po śniadaniu?
     – Nie.
     – No to chodź na plebanię, napijemy się kawy, przegryziemy jakąś kromkę, pogadamy.
     Dopiero wtedy okazało się, o co chodzi, czym jest, co robi. Upatrzyła sobie pod lasem pustą chałupę. Poprosiła gospodarza, do którego ta chałupa należała, żeby ją wynajął – on sam zdążył się pobudować, a ta stara chałupa stała bezużyteczna.
     – Co robisz?
     – Modlę się.
     – Co robiłaś dotąd?
     – Uczyłam w szkole.
     – Czego?
     – Angielskiego. A teraz chciałam zostać w samotności. Z Bogiem.
     – A jak przyjdzie zima?
     – Do zimy daleko – uśmiechnęła się.
     – Co z jedzeniem?
     – Wystarczają mi ziemniaki.
     – Nie boisz się sama być w tej chałupie?
     – Nie boję się.
     – Co masz zamiar dalej robić?
     – Co Pan Bóg da.
     – Skąd masz pieniądze na takie życie?
     – Ja nie potrzebuję pieniędzy. A te, które są mi konieczne, zaoszczędziłam. Bo wiedziałam, że pójdę na pustelnię.
     – Jakie chcesz książki?
     – Jeżeli Ksiądz ma świętą Teresę Wielką albo Jana od Krzyża, to chętnie bym pożyczyła.


     A tak by się zdawało, że czasy pustelników przeminęły.
     Na Dalekim Wschodzie jest taki zwyczaj, że każdy mężczyzna idzie do klasztoru na parę miesięcy, czasem na parę lat. I potem wraca do normalnego życia. A w klasztorze buddyjskim uczy się żyć z Bogiem. W milczeniu, w modlitwie, w pracach najprostszych, jakich wymaga życie klasztorne.


2.   Skąd wiemy, że Pan Bóg jest?
      Bo Go spotykamy. Bo się nam objawia. Nie tylko Mojżeszowi, prorokom, ale każdy człowiek Go spotyka. W swoim życiu.


     Bóg jest Duchem. Spotkać Go można tylko duchem. Doświadczyć można tylko duchowo. I tu słowo „doświadczyć” jest jakimś słowem węzłowym. Bo nie zobaczyć, bo nie usłyszeć, bo nie poznać, tylko coś więcej: doświadczyć.
     W jaki sposób możemy doświadczyć Boga? Czym doświadczamy Boga? Jaka funkcja naszej psychiki należy pod słowo „doświadczyć Boga”?
     To jest intuicja. Czym jest intuicja? Jest to całość psychiki człowieczej. To nie tylko widzenie, to nie tylko słyszenie, to nie tylko wyobrażenie, to nie tylko pojęciowanie, to nie tylko zrozumienie. To wszystko naraz i jeszcze coś więcej – coś nieokreślonego, które idzie w kierunku naszego ducha. Jest bogatsze, pełniejsze, bardziej wyczerpujące temat. Intuicją spotykamy Boga. I to może być przy pracy, przy odpoczynku, przy zabawie, przy smutku, przy tragedii, przy sukcesie, przy przeżyciu piękna, przeżyciu wartości. W kościele i w przyrodzie, w modlitwie i przy pracy. W zachwycie, w podziwie, w tragedii, już na skraju rozpaczy. Przeżycie Boga. Dotknięcie Boga. Spotkanie Boga. Intuicja jest aktem nie tylko poznawczym, ale przeżyciowym.
     I tu kolejne ważne słowo przy spotkaniu z Bogiem: przeżycie. Znowu jesteśmy blisko intuicji. Tylko intuicja raczej jest statyczna, a przeżycie dynamiczne. Niemniej, jest to dotknięcie Boga przez człowieka. Coś niemożliwego, fantastycznego, nieogarnionego, niepojętego – że człowiek może dotknąć Boga, przeżyć Boga, odczuć Boga, spotkać Boga. I to nie tylko dotyczy wielkich mistyków, świętych chrześcijańskich czy niechrześcijańskich, ale to jest dostępne każdemu człowiekowi, to jest udziałem każdego człowieka.


3.   Bo sięgać nie musimy w zaświaty. Sięgać nie musimy do Niego poza naszą rzeczywistość, bo to jest rzeczywistość również ludzka jak rzeczywistość fizyczna. Bogactwo przeżyć człowieczych polega na tym, że jest mu dostępna sfera widzialna, słyszalna, odczuwalna fizjologicznie i jest mu dostępna sfera duchowa. Dostępna przez intuicję, przez przeżycie duchowe, przez doświadczenie duchowe.
     I to może być w jednym mgnieniu oka. Bo On jest nie daleko, tylko w nas, tylko my jesteśmy w Nim. Bliżej niż na wyciągnięcie ręki, szybciej niż błyskawica, jaśniej niż słońce jawi się nam Bóg nasz, który jest tak samo Duchem, jak my jesteśmy również duchem, nie tylko ciałem.


     Są słowa takie, jak mistyka, jak ekstaza, jak zachwyt, o którym to stanie mówią święci. Zwłaszcza święta Teresa z Avila, święty Jan od Krzyża – wielcy mistycy Kościoła.
     A Mojżesz? A Dawid król? A Salomon? A prorocy? – Jeremiasz, Izajasz – którym Bóg się objawiał.
     To ludzie o wielkiej modlitwie, o ogromnej wrażliwości na sprawy religijne. O wrażliwości na sprawy narodowe, ogólnoludzkie.
     A Pan Bóg do nich przemawiał, rozmawiał z nimi.
     Pan Bóg nie ma ust. Nie przemawia tak jak człowiek. Ma inne metody, inne sposoby komunikacji. I inne drogi prowadzą Go do ludzi.
     No a przecież Pismo Święte ma teksty tych rozmów.
     To fabularyzacja. Uprzystępnianie prawdy Bożej, religijnej słuchaczom, czytającym teksty Pisma Świętego. Fabularyzacja.


4.   Świadomie unikałem tego słowa „objawienie”, bo intuicja Boga, przeżycie Boga, doświadczenie Boga dane jest każdemu człowiekowi. Nie trzeba sięgać po wielkich świętych. Ale należy operować swoimi siłami, swoim wyczuciem, swoją umiejętnością modlitwy, bogactwem formy. Począwszy od aktów strzelistych – jak to się dawniej mówiło – a skończywszy na długim i wielkim rozmyślaniu. Począwszy od zachwytu, a skończywszy na zwyczajnym odczuciu Boga jak Ojca, jak Brata, z którym idziemy przez życie spleceni w uścisku braterskim. Na co dzień. Na wiele razy w ciągu dnia. Spotkanie zwłaszcza przy pacierzu, ale nie tylko. Mówię „zwłaszcza”, bo to jest standardowe spotkanie z Bogiem, które może okazać się jałowe, niewykraczające poza znużenie i zmęczenie, i znudzenie. A może być zamieniona modlitwa ranna czy wieczorna na prawdziwe spotkanie z Bogiem.
     Ale nie tylko pacierz. Spotkanie z Bogiem przez milczenie. W milczeniu. Wzbogacone przez muzykę, wzbogacone przez wystrój w kościele, przez ciszę kościelną, przez organy, przez chóry.
     A to wszystko na to, ażeby doszło do tego aktu intuicyjnego, przeżyciowego, otworzenia się – dobre słowo – na Boga, który jest przy nas, który jest w nas, w którym my jesteśmy, stanięcia w obecności Bożej.


     Spotkałem tę dziewczynę po paru latach. Naprawdę przypadkiem. Była ubrana normalnie. Prawie elegancko. Pracowała jako nauczycielka angielskiego. Pogodna, przyjazna ludziom. Nie wracaliśmy już do tamtych dni wspomnieniami. Nie dopytywałem się, jak długo była pustelniczką i czy ma zamiar znowu kiedyś uciec od ludzi. Była normalnym człowiekiem – gdy słowo „normalny” traktujemy jako coś bardzo pozytywnego.