STRONA GŁÓWNA / KSIĄŻKI / „CHRYSTUS” TOM 1

„Chrystus” tom 1



Prawie każdy z nas uważa, że zna bardzo dobrze życie Jezusa (co nie jest całkiem prawdą), a już na pewno zna dobrze Jego naukę (co również nie jest prawdą). Ale gdy chodzi o to, co działo się po śmierci Jezusa, a zwłaszcza po zesłaniu Ducha Świętego, to prawie każdy przyzna, że ma o tym blade pojęcie albo żadne, i bardzo słusznie.
Ta książka zaczyna się zdjęciem ciała Jezusa z krzyża, a kończy się Wniebowstąpieniem i Zesłaniem Ducha Świętego. Jest więc dalszym ciągiem trzytomowej powieści pt. „Jezus”. Zajmuje się w dużej mierze wydarzeniem, które miało miejsce po raz pierwszy w historii ludzkości: Że zabity człowiek imieniem Jezus zmartwychwstał i w uwielbionej postaci spotykał się z ludźmi Mu bliskimi.
Napisano ją w podobny sposób jak poprzednie tomy. A więc występują w niej tylko te osoby, które są wymienione w Piśmie św. i przedstawione te wydarzenia, które ono podaje. Do pomocy zostały jednak użyte osiągnięcia naukowe egzegetów, historyków, specjalistów od dawnych kultur i wreszcie znajomość Ziemi Świętej.





Zobacz fragment publikacji

  1. Annasz uciekał do lektyki prawie po omacku w panującej wciąż ciemności, zalewany potokami deszczu, przemoczony, zziębnięty do szpiku kości, wściekły jak rzadko kiedy na wszystko – na faryzeuszów, na kapłanów, na gapiów, ale najbardziej na Jezusa, że już skonał, że do końca nie złamał się, że jeszcze na dodatek obiecał Dobremu Łotrowi niebo. Wściekły na Kajfasza, na siebie. Kajfasz już siedział w lektyce – „młodszy to szybszy”.
Pojawiła się we wnętrzu twarz dowódcy tragarzy:
– Dokąd mamy zanieść wasze świątobliwości?
– Do domu – zapiszczał Kajfasz. – Jak najprędzej, bo się przeziębimy.
– Do Piłata – Annasz odpowiedział opanowanym głosem.
– Po co jeszcze do Piłata – zaprotestował Kajfasz. – Ja mam dość tego bandyty. Nie chcę go widzieć. Dawno mi tyle krwi nie napsuł. Do domu! – Kajfasz zakończył poleceniem.
– A więc dokąd? – dowódca czekał cierpliwie.
– Chyba słyszałeś, co powiedziałem – Annasz powtórzył – Do Piłata.
Głowa znikła.
Kajfasz nie dawał za wygraną:
– Co cię giez ukąsił. Po co ci jeszcze Piłata widzieć?
– Bo chcę mieć spokojne święta – odpowiedzieł, siląc się na obojętność, jakby nie zwracając uwagi na awanturowanie się Kajfasza.
– A bez Piłata nie będziesz miał spokojnych świąt? – Kajfasz nagle ustatkował się, jak oblany zimną wodą.
– Wiesz, ilu Galilejczyków jest w Jerozolimie? – Annasz przepytywał Kajfasza, wciąż jeszcze na pozór spokojnie, jak rabin ucznia.
– Dużo – Kajfasz przygasł, jakby domyślając się dalszego ciągu.