STRONA GŁÓWNA / KSIĄŻKI / „FAUSTYNA ZNACZY SZCZĘŚLIWA”

„Faustyna znaczy szczęśliwa”



Wśród licznych opracowań życia
i duchowości Św. Faustyny brakowało dotychczas książki, która przedstawiłaby jej sylwetkę w atrakcyjnej formie powieści.
Odważył się sięgnąć po tę formę
ks. Mieczysław Maliński, znany i lubiany m.in. jako autor bajek dla dzieci, beletryzowanych biografii Papieża czy opowieści o postaciach z Nowego Testamentu. Tym razem spróbował wyobrazić sobie, jak wyglądało „życie ukryte” orędowniczki Bożego Miłosierdzia (jej dzieciństwo i młodość), jak rodziło się i dojrzewało jej powołanie i jak poradziła sobie z tym niezwykłym darem, który został jej ofiarowany. Dla tych którzy znają orędzie siostry Faustyny z jej Dzienniczka, powieść ks. Malińskiego będzie zapewne interesującym, przystępnie napisanym uzupełnieniem.





Zobacz fragment publikacji

1.
Wiosna 1914 roku

     Obudziła się nagle. A właściwie została obudzona, wyrwana z zaświatów. To tata śpiewał. Jak co dzień, jak zawsze jakąś pieśń. Dzisiaj Kiedy ranne wstają zorze. Jeszcze by pospała. Nie miała zamiaru już wstawać. Nawet nie przeciągać się jak kot. Jeszcze trwać w ciepłej pościeli, zanurzona w niej aż po uszy, zwinięta w kłębuszek, a tata niech śpiewa. Nie chciała tego śpiewu traktować jak pobudkę, jak ogłoszenie, że czas na wstawanie. Do mycia, do śniadania, do pracy. Do pola, do życia. Szanowała ten śpiew. To modlitwa taty. I chciała, żeby to była również jej modlitwa. „Wobec tego niech tata śpiewa. Niech się modli. I ja się będę modlić jego modlitwą”.
– Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki.
I nagle jakby dopiero teraz się obudziła. Już była trzeźwa, przytomna. Zmobilizowało ją to sformułowanie. Czy morze potrafi śpiewać? Czy ziemia potrafi śpiewać? Po raz pierwszy zaskoczyły ją te wersety. I to nie tylko morze i ziemia, ale wszystko: „żywioł wszelki”.
Aż zatrzymała się, spłoszona i przestraszona rozumieniem tych słów. Ale nie da się inaczej przetłumaczyć tego sformułowania. Jeszcze szukała wyjścia, innej drogi, ale nie znajdowała. A więc to tak jest? „Jeszcze tak nie myślałam, jeszcze tak nie rozumiałam świata. A więc świat może być wdzięczny Bogu za stworzenie? Świat może wiedzieć o tym, że został stworzony przez Boga? Ze może cieszyć się z istnienia?”
I nagle wybuchła radością. Ależ tak! Ależ tak! To nie tylko pieśń jest pełna radości, ale cały świat jest przepełniony radością. Ileż razy sama się temu przyglądała. Jak potrafią być szczęśliwe malutkie pisklęta, które co dopiero wygrzebały się ze skorupy jaja. Jak szczęśliwy jest wiatr, chmury, niebo, ptaki. Nie tylko kaczeńce, które szczególnie lubiła, ale zwyczajna trawa. Ta którą się depce, którą krowy skubią. Przelatywały przez nią myśli jak błyskawica. A tata śpiewał dalej:
     – A człowiek, który bez miary
obsypany Twymi dary,
coś Go stworzył i ocalił,
a czemuż by Cię nie chwalił.