Biblioteka




IV  NAUCZYCIEL

            Jezus mówi: „Nikt nie może dwom panom służyć. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!” Może spodziewaliśmy się, że Jezus powie: Nie możecie służyć Bogu i szatanowi.

            Cóż to jest mamona? Życie w luksusie w oparciu o duże pieniądze.

            Jezus mówi: „Nie troszczcie się zbytnio o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy coś więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?”

            A więc prawdziwe życie polega na wypełnieniu swojego powołania rodzinnego i zawodowego. Ta wielka Reszta – pisana dużymi literami – jest ważniejsza niż jedzenie, picie, i ubiór. Ona ma uratować nas od gromadzenia pieniędzy. Ta wielka Reszta to prawdziwe życie, do którego Jezus nas zaprasza swoją Ewangelią.

Ktoś mi powie: „Ale nie do mnie to kazanie. Mnie się nie przelewa. A już nie ma mowy o luksusowym życiu”.

Tylko czy na pewno? Nie pragniesz życia w luksusie? Nie zazdrościsz tym, co mają takie życie? Nie masz kompleksu z tego powodu? Jeżeli nie wyzwolisz się od tych pożądań, będziesz nieszczęśliwy do końca swoich dni.

            Jezus mówi do nas, że ważne jest życie. Ważniejsze niż jedzenie i picie, niż modny ubiór. Ważne jest królestwo Boże, które budujemy zgodnie z Ewangelią. Nie tylko ważne. Najważniejsze. Ciekawsze. Bogatsze.

*********


Obyśmy byli nie tylko wiedzącymi o Bogu. Obyśmy byli wierzącymi w Niego. Ufali Mu, kochali Go, uważali Go za swojego Ojca.

            Nie na kształt tych spod krzyża Jezusa, którzy wołali do Niego: „Zstąp z krzyża! A uwierzymy Tobie!” To nieprawda. Nie uwierzyliby. Nawet gdyby zstąpił z krzyża. Bo na to, żeby uwierzyć, trzeba pokochać i zaufać.

*********


Nasza religijność jest hałaśliwa. My, katolicy, jesteśmy na Mszy świętej społecznością rozgadaną, rozśpiewaną. Dużo słów, pieśni, muzyki, gadania, wstawania, siadania, klękania. Naszej religijności brakuje milczenia. A dopiero w milczeniu można usłyszeć Boga, bliźniego, samego siebie.

            To samo z naszymi pacierzami. Odmawiamy modlitwy, których nauczyli nas rodzice. A przecież modlitwa to również, a może nawet przede wszystkim, milczenie w obecności Boga.

Nasz pacierz ranny i wieczorny musi mieć czas na milczenie. Bez milczenia pacierz jest zaprzeczeniem modlitwy. Dopiero wtedy, gdy się wyciszysz, uspokoisz, wtedy przyjdzie na ciebie jasność Boża.

*********


Byle tylko wpatrzyć się uważnie w swoje wnętrze, to znajdziemy w nim prawdę Bożą. Byle tylko uważnie wsłuchać się w swoje sumienie, a usłyszymy głos Boży. Bo nas stworzył według swojej najwyższej prawdy, jaką jest prawda o miłości Boga ku nam i o miłości naszej ku ludziom.

*********


Nawet kościół nas nie uchroni. Nawet w kościele możemy ulec pokusie szatańskiej. Nawet w kościele szatan może nas opętać – zazdrością, pychą, pogardą, nienawiścią.

            Nawet kościół nas nie uchroni. Chociaż to miejsce najbezpieczniejsze z wszystkich na ziemi.

*********


Są nie z tego świata. Są niewidzialni. Ale jednak związani z naszym światem. Aniołami są przez dobroć, mądrość, która świadczy o tym, że są wysłańcami Bożymi. Do tego stopnia, że ludzi mądrych i dobrych zwykli jesteśmy nazywać aniołami w ludzkim ciele.

            Malujemy ich ze skrzydłami, w powłóczystych szatach. Malujemy ich o przepięknych twarzach. Żaden rysunek, żadna rzeźba nie potrafi oddać ich piękności, ich mądrości, ich miłości, zapatrzenia w Boga.

            I tu pojawiają się szatani. Jako ci, którzy zbuntowali się przeciwko Bogu. Działający na szkodę ludzi – pragnąc zamienić ludzi w szatanów. I są tacy ludzie – przewrotni, nienawistni, zazdrośni – których jesteśmy skłonni nazwać wcielonymi szatanami.

*********

           Bo my czasem jak faryzeusze. Dajemy podatki, a pomijamy sprawiedliwość i miłość Bożą. Bo jesteśmy jak ci faryzeusze, którzy oczekują na pierwsze miejsca w synagogach i pozdrowienia na rynku. Bo jesteśmy jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą.

            Dzisiaj Jezus grozi: „Biada wam”. Jakie treści niesie to wołanie? To każdy musi policzyć na własny rachunek, musi przeliczyć to słowo na własne życie.

*********

            Jezus mówi: „Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem, lecz stawia na świeczniku”.

            A my niejeden raz nie stawiamy lampy na świeczniku, ale przykrywamy ją garncem. Jak najszczelniej. Niech nie świeci, niech nie płonie, niech nie rozjaśnia ciemności.

My, zazdrośni, że nie płoniemy, że trwa w nas ciemność.

*********


Jezus naucza: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”. A my nie jesteśmy miłosierni.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”. A my sądzimy. Zasądzamy.

Nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni”. A my potępiamy.

Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone”. A my nie odpuszczamy.

Dawajcie, a będzie wam dane”. My nie dajemy. Gdy dajemy, to tylko takie rzeczy, które naprawdę nam zawadzają w mieszkaniu.

Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. To do nas nie dochodzi. Tego nie słyszymy, tego nie chcemy słyszeć.

*********

Jezus opowiada o Pasterzu, który, gdy zginęła mu jedna owieczka, zostawia 99 owiec i idzie jej szukać. Prawie bezrozumnie, bo gdy on odejdzie, to wtedy wilk może napaść jego stado i wymorduje bezbronne owieczki. Tym bardziej, że może ona lekkomyślnie odeszła.

            Ale Pasterz nie pyta, czy zagubiła się z własnej złej woli, z głupoty, z przypadku lub z niedoświadczenia, tylko idzie za nią, żeby ją uratować.

            Gdy ją znajdzie, nie prawi jej kazań, nie poucza jej, tylko bierze w ramiona i niesie do domu; zwołuje przyjaciół i mówi im, jak się cieszy, bo owieczka, która zginęła, znalazła się.

*********


Wdowa, która została uratowana od śmierci głodowej przez proroka Eliasza, była poganką.

Naaman, który został oczyszczony z trądu przez proroka Elizeusza, był poganinem.

            Bóg polecił prorokom ich uratować, żeby nie umknęło ze świadomości Żydów, że On kocha wszystkich: tak Żydów, jak i pogan.

*********


A my czasem przypominamy mieszkańców Nazaretu, którzy byli przekonani, że Bóg kocha tylko Żydów, a gardzi poganami. Tak i my uważamy, że Bóg dopiero pokochał tych, którzy uwierzyli w Jego Syna, a wszyscy inni nie obchodzą Go.

            Wydaje się nam, że zbawienie zaczęło się od Jezusa, a przedtem niebo było zamknięte i ziała pustka. Nie przyjmujemy do wiadomości, że Bóg stworzył z miłości każdego człowieka i czeka na każdego w niebie.

            A przecież przed Jezusem był między innymi Budda, Konfucjusz, potem Mahomet – głosili, że Bóg jest Stwórcą, Ojcem i uczyli Go czcić i kochać. I prowadzili do świętości, i prowadzą.

*********


            Lefebryści zarzucają Kościołowi, że wprowadził do liturgii języki narodowe. Odprawiają Mszę świętą po łacinie – żeby wszystko było tak jak dawniej. Ale tu się mylą, bo gdy „tak jak dawniej”, to powinni odprawiać Mszę świętą po aramejsku. Bo po aramejsku Jezus sprawował Ostatnią Wieczerzę.

            Odprawiają Mszę świętą z celebransem odwróconym plecami do zgromadzonych. Ale gdyby chcieli odprawiać Mszę świętą „po staremu”, to trzeba by było usiąść w kręgu – tak jak Jezus z apostołami przy stole.

            Mówią, że zbawieni mogą być tylko ludzie, którzy należą do Kościoła. „Extra Ecclesiam nulla salus” – „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. A Jezus powiedział o setniku rzymskim, poganinie: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. A również powiedział, że „przyjdzie wielu ze Wschodu i z Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz, w ciemność”. Decyduje miłość.

            Najbardziej oburzają się na ekumenizm. Mówią, że chrześcijanie nie mają nic wspólnego z religiami nieobjawionymi. Ogromne zgorszenie wywołały modlitwy o pokój w Asyżu, w 1986 roku, które prowadził Jan Paweł II. Mówią, że papież modlił się razem z wyznawcami bożków, a nie z wyznawcami prawdziwego Boga.

            A przecież trzeba szukać tego, co nas łączy. A łączy nas bardzo dużo podstawowych prawd. Dla przykładu: Wszyscy ludzie religijni wierzą w Boga, który jest Duchem, który jest Stworzycielem, który oczekuje nas po naszej śmierci.

Ale nie nawrócimy ich wyśmiewaniem, pogardą, lekceważeniem – tylko szacunkiem, tylko miłością.

*********


            To coś nadzwyczajnego, że do Jezusa przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Nim i Jego uczniami. To wyjątek. Ewangelie pełne są uzdrowień – paralityków, głuchych, niewidomych, chorych na rozmaite choroby. Ale tylko od czasu do czasu zdarza się, że Jezus uzdrawia chorych duchowo. Te cuda są trudniejsze niż tamte.

*********


Przyszli do Jezusa z zamiarem pochwycenia Go w mowie. Przeprowadzili z Nim rozmowę i święty Marek pisze: „I byli pełni podziwu dla Niego”.

            To rzadki wypadek. Ci faryzeusze, którzy chcieli Jezusa wyśmiać czy zabić, gdy im się to nie udało, przeważnie odchodzili z nienawiścią. A w tym wypadku jest inaczej.

            To byli ludzie z prawdziwego zdarzenia. Umieli uznać, że zostali pokonani. I oddali Mu szacunek.

*********


            Do Jezusa przychodzi setnik rzymski i prosi, aby uzdrowił jego sługę, który jest bliski śmierci.

            Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że faryzeusze są źli, kapłani są jeszcze gorsi, a tylko lud jest za Jezusem. A teraz spotykamy zupełnie co innego. Starszyzna żydowska przychodzi do Jezusa i prosi Go usilnie za setnikiem: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył. Kocha bowiem nasz naród”. Nie prześladuje ich, nawet zbudował im synagogę.

            Święci są po jednej stronie i po drugiej stronie. Decyduje człowiek. Jego mądrość, dobroć – jego człowieczeństwo.

*********


Nie jest prawdą, że ludzie są ateistami i dlatego do kościoła nie przychodzą. Ale to dlatego, że często duchowni są za mało duchownymi i nie akceptują ich ludzie szukający Boga. Gdy ci ludzie spotkają człowieka prawdziwie religijnego, to pójdą za nim, jak za swoim prorokiem.

*********


            Przypowieść mówi o tym, że ziarno pada na rozmaitą glebę. I to prawda. Ale nie mówi nic o tym, że ziarno może być rozmaite. Może być ziarno pełne, zdrowe, ale może być wyschłe, spleśniałe, stare – i chociażby nawet padło na ziemię dobrą, nie wyda plonu, nie wyda owocu, nie wyrośnie, tylko zgnije, uschnie. Bo siewca był nieroztropny albo leniwy, zabrał ziarno byle jakie, nie zastanawiał się nad tym, że może być ziarno złe – przechodzone, wyświechtane, przedatowane, byle jakie, wypowiedziane bez przekonania.

            Trzeba, żeby siewcy słowa Bożego przebrali starannie ziarno do siewu, by przygotowali je troskliwie – żeby, gdy padnie na ziemię dobrą, wyrosło plonem obfitym.

*********


            Potrzebujemy człowieka, który by nam pomógł odpowiedzieć na pytanie, na jakie my sobie sami nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Który by nam wytłumaczył, doradził, oczy otworzył. Który by nas pocieszył, upomniał, ostrzegł. Który by nas uprosił.

            Ale równocześnie my jesteśmy tymi, którzy prowadzą, doradzają, pocieszają, którzy pomagają – bezinteresownie, nie zdradzą, nie okłamią, którzy powiedzą prawdę. My powinniśmy być nauczycielami.

*********


Mamy bez liku tak zwanych nauczycieli, doradców, wychowawców. To są ludzie, którym się zdaje, że wiedzą lepiej, widzą lepiej, słyszą lepiej niż my. I bezlitośnie manipulują nami.

            Ale znaleźć prawdziwego nauczyciela, doradcę, przyjaciela, który potrafi trafnie poprowadzić, wesprzeć, wytłumaczyć, ostrzec – to jest skarb rzadki.

            Obyśmy byli prawdziwymi nauczycielami, przyjaciółmi, wychowawcami tych, którzy przychodzą do nas i proszą o radę, pomoc; żebyśmy byli tymi, którzy z miłością ostrzegą, poprowadzą, pokierują.

*********


            Stoimy przed zapytaniem Jezusa: „A wy za kogo Mnie uważacie?” I co Mu mamy odpowiedzieć? Jak Piotr – że „jesteś Mesjaszem” – skoro nie rozumiemy, co to znaczy być Mesjaszem. Albo odpowiemy: „Synem Bożym” – skoro my nie rozumiemy, co to znaczy być Synem Bożym. Jesteśmy bezradni.

            Nam słów brakuje, które by wyraziły tajemnicę Jego osoby. Nie mamy takiego słowa, które by określało Jezusa do końca prawdziwie, zrozumiale przez nas samych. Nazywamy Synem Bożym, Mesjaszem; nazywamy Słowem Bożym – nie rozumiejąc wiele z tego, co mówimy.

*********


            Jezus nie byłby Jezusem, gdyby nie uzdrawiał chromych, ułomnych, niewidomych, niemych.

Jezus nie byłby Jezusem, gdyby nie mówił: „Żal Mi tego ludu. Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść”.

            Jezus nie byłby Jezusem, gdyby nie był przejęty sytuacją rzesz, które Go otaczały: „Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze”.

            Chrześcijaństwo nie byłoby chrześcijaństwem, gdyby nie troszczyło się o ludzi głodnych, chorych, starych, ułomnych, niewidomych, niemych.

*********


            Niewidomy żebrak dopytywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną”. I gdy go Jezus zapytał: „Co chcesz, abym ci uczynił?”, ten odpowiedział: „Panie, żebym przejrzał”. I usłyszał odpowiedź najcudowniejszą, jaką sobie wymarzył. Jezus mu odpowiedział: „Przejrzyj”.

            Rzeczy niemożliwe stały się możliwe, rzeczy niewyobrażalne stały się realne.

            Co to ma wspólnego z nami? Obyśmy tak się gorliwie modlili, jak się modlił żebrak.

*********

            Faryzeusze domagają się od Jezusa znaku. Takiego jak to niegdyś bywało. Żeby krzew się zapalił. Żeby piorun uderzył w ofiary złożone Bogu na chwałę. Żeby się ziemia zatrzęsła. Żeby tak jak z Synaju Bóg przemówił i aby potwierdził, że Jezus jest Jego Synem.

            I my niedaleko jesteśmy od Żydów domagających się znaku. My byśmy też chcieli, żeby Bóg udowodnił swoją obecność, swoją miłość ku nam, swoją sprawiedliwość. My też byśmy chcieli, żeby Jezus się ukazał, żeby przynajmniej figura zapłakała nad naszym losem.

*********


„Przypatrzcie się ptakom w powietrzu. Nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czy wy nie jesteście ważniejsi niż one?”

            Na takie słowa czekamy całe życie. Że nie jesteśmy śmieciem!, ale jesteśmy kochani przez Boga.

            Ile razy zatrzęsła nam się ziemia pod nogami, poczuliśmy bezsens naszego życia, pustkę wokół siebie i w sobie samych, samotność, zawieszenie w próżni – na granicy rozpaczy.

Dlatego te słowa Jezusa powinniśmy powtarzać w takich chwilach – nawet przez zaciśnięte zęby, ale powtarzać.

*********


            Jezus przemawia do ludzi kultury Wschodu. Jezus naucza w konwencji kultur Małej Azji – przypowieściami. A my czytamy jako ludzie kultury Zachodu, musimy uważać, żeby nie potraktować tych przypowieści jako fakty historyczne.

*********


            Jezus mówi: „Ja jestem Bramą owiec”. Nie rozumiemy tego symbolu bramy. W innej kulturze jesteśmy wychowani.

Chociaż w niektórych parafiach na Sycylii jest taki zwyczaj, że sakramentu małżeństwa udziela się w bramie kościoła. Nie wewnątrz, tylko w samej bramie.

Jezus jest Bramą. Bramą stylu życia. Symbolem otwartości, a jednocześnie symbolem wierności.

*********

            Przypowieść sytuuje się pomiędzy poezją a muzyką, pomiędzy baśnią a teatrem, pomiędzy legendą a anegdotą, pomiędzy literaturą a pieśnią, metaforą a analogią, porównaniem a przenośnią. Jest niedosłowna. Dosłowna jest informacja, nauka. Przypowieść to sztuka.

Każdy człowiek jest istotą, która z jednej strony stara się wszystko zrozumieć naukowo, informacyjnie, umysłowo, a z drugiej strony potrzebuje intuicji, aby przez sztukę dotrzeć do rzeczywistości, do której intelekt nie dociera.

Jezus mówił przez przypowieści. Przez przypowieści mówi do nas Kościół.

Takie wyrażenia, jak „Syn Boży”, „zrodzony, a nie stworzony” – są przypowieścią. Również przypowieścią są takie słowa Jezusa – gdy podawał im Chleb w czasie Ostatniej Wieczerzy – „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje” – „Bierzcie i pijcie, to jest Krew moja” – gdy podawał im Kielich.

            Każdy człowiek musi się starać z jednej strony o precyzję myślenia naukowego, dosłownego, logicznego, konkretnego, a z drugiej – o wrażliwość artysty, aby umiał słuchać muzyki, czytać poezję, literaturę, podziwiać obrazy, urządzać swoje mieszkanie, aby było piękne.

            Być człowiekiem religijnym, jest możliwe nie tylko, gdy się jest wyczulonym na dosłowność naszej mowy, ale gdy się jest wyczulonym na poetykę mowy wielkich artystów, proroków Pisma Świętego.

*********


            Jezus chętnie przerysowuje. Paradoksy lepiej się pamięta. Ale prawda tkwi nie w obrazie, lecz w istocie rzeczy.

            Dla przykładu: „I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.

*********


            Jezus siedzi przy studni, przychodzi po wodę kobieta. Zalatana, zapracowana, zagubiona w swojej codziennej krzątaninie. Spieszy się jej. A Jezus zaczyna rozmawiać. Wciąga ją w rozmowę. Zaciekawia. Porusza tematy, które dla niej są ważne.

            My zajęci, zapracowani, zafrasowani, my zagubieni w kołowrotku obowiązków codziennego życia, przyszliśmy do kościoła – jak do źródła, przy którym Jezus czeka na nas.

            My zaspieszeni, zajęci. Na nic już nie mamy czasu. Bo jeszcze zakupy, jeszcze przynieść, zanieść, załatwić, ugotować obiad. Jeszcze trzeba skoczyć po wodę. A przy studni siedzi Jezus i czeka na nas. A nam spieszno. My tylko po wodę! Żeby nabrać i biec z powrotem do swoich zajęć, które nas poganiają od rana do wieczora.

A to czas na rekolekcje. Kiedy już cały dzień zajęty, pełny, kopiaty. Jeszcze rekolekcje? Żeby się zatrzymać na chwilę przy Jezusie, który chce rozmawiać z nami?

            On nie chce, abyśmy byli robolami – zapracowanymi, zagonionymi, zagubionymi w swojej codziennej krzątaninie – bez końca w robocie. Chce, byśmy potraktowali siebie jak prawdziwych ludzi.

Bo trzeba nam zadbać o siebie. Żeby nas życie nie zagadało, nie zaabsorbowało. Żeby nam sprawy, zajęcia codzienne nie zasłoniły horyzontu.

Żebyśmy uciszyli się wewnętrznie. Poświęcili czas na słuchanie Jego słów. Na wypowiedzenie, przekazanie Mu naszych próśb, kłopotów, trosk, smutków, na szukanie ratunku, pomocy, sensu, na zrozumienie tego, co się dzieje w naszym życiu.

*********


            Trędowaci zostali oczyszczeni, paralitycy uruchomieni, niewidomi przejrzeli, głusi zaczęli słyszeć, tłumy rozradowane nauką Jezusa ze śpiewem wracają do domu.

            Nad miastem zapada cisza, miasto zasypia. Wtedy do Jezusa przychodzi Nikodem na rozmowę. Zadaje pytania, otrzymuje odpowiedzi.

            Przychodźmy do Jezusa – w czas sposobny na takie rozmowy, jakim jest czas wieczorny.

*********


            Jezus stawia Nikodemowi wysoką poprzeczkę: Narodzić się powtórnie. I to mówi do człowieka w podeszłym wieku. Chce, żebyśmy byli wciąż młodzi duchem. Niezależnie od tego, ile lat liczymy, byśmy byli pełni nowych inicjatyw, pomysłów, prężni, twórczy; wciąż odnawiający się.

            Byśmy nie byli pomnikami, ale wędrowcami.

*********